Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Celej: "Chłopcy zrobili, co mogli"

Polscy skoczkowie zakończyli mistrzostwa świata juniorów bez medalu, choć w konkursie drużynowym było bardzo blisko. W Estonii najlepiej prezentowali się Tomasz Byrt i Klemens Murańka. Jak starty w Otepaeae skomentował trener kadry młodzieżowej Adam Celej? Zapraszamy do lektury wywiadu.

Alicja Kosman: Jak pan ocenia poczynania Polaków na mistrzostwach świata juniorów?

Adam Celej: Z wyników oczywiście nie jestem zadowolony, ale z postawy jak najbardziej tak. Zrobili co mogli. Nie chciałbym znowu tego mówić, ale taka jest prawda - wiatr decydował w tej loterii, jaką był konkurs indywidualny. A medal w konkursie drużynowym straciliśmy z powodu jednego zepsutego skoku. Zawodnicy byli bardzo bojowo nastawieni, aby się odegrać w drużynówce, moim zdaniem byli nawet aż za bardzo nabuzowani. No ale niestety wyszło, jak wyszło.

Medal straciliśmy z powodu wiatru czy błędu zawodnika?

- Ten jeden nieudany skok w wykonaniu Krzyśka był tylko i wyłącznie jego błędem. Warunki były w tym momencie dość równe dla wszystkich. Nie były korzystne, ale też żaden z naszych reprezentantów nie skakał w dobrych warunkach. Emocje zagrały i Krzysiek zepsuł próbę. Bardzo mu współczuję, bo bardzo chciał, ale wyszło odwrotnie.

Forma Krzyśka nie była dobra od początku sezonu. Na mistrzostwach też bardzo się męczył. Był sens zabierać go do Estonii?

- Nie podoba mi się to, w jaki sposób przebiegały eliminacje do tych mistrzostw. Moim zdaniem powinny być przeprowadzone wcześniej i w nieco innej formie. Grupa juniorska była dość szeroka - z ośmiu musieliśmy wybrać pięciu skoczków. Zdecydował jeden test na Skalitem i potem eliminacje do pierwszego konkursu Pucharu Świata w Zakopanem. Decyzja należała przede wszystkim do trenera Kruczka, ja jestem tylko którymś w kolejności do decydowania. Teraz widać, że zamiast Krzyśka do Estonii mógł pojechać Bartek Kłusek. Ale mleko już się rozlało i nie ma teraz co gdybać.

W Estonii nie było niestety nowego systemu z punktami za wiatr.


- Nie było i przypuszczam, że gdyby ten system tam obowiązywał, to zawody mogły się nawet nie odbyć. Często podmuchy wiatru przekraczały wszelkie dopuszczalne normy. W pierwszym konkursie wielu faworytów ucierpiało z tego powodu. Nie wszystkich ściągano z belki, różną miarą stosowano wstrzymywanie zawodników. Już rok temu mówiłem, że najbardziej loteryjne konkursy sezonu to mistrzostwa świata juniorów. Jeden konkurs, jedna skocznia, ograniczenia czasowe z powodu telewizji, konkurs musi się odbyć, bo jest transmisja w telewizji, brak możliwości rewanżu - to wszystko składa się na ogromną loteryjność.

Dlaczego system był na Uniwersjadzie w Erzurum, a na tak ważnej imprezie, jak mistrzostwa świata juniorów, go nie było?


- Wydaje mi się, że powinno to być w Estonii. Ale to pytanie należałoby zadać władzom FIS lub organizatorom mistrzostw. Możliwe, że nie było ich na to stać.

W tej chwili liderem pana kadry jest Tomek Byrt.

- Tomek skakał raczej nieźle, zepsuł próbę tylko raz, w drugiej serii konkursu indywidualnego. Ale tam bardzo "pomógł" mu wiatr w plecy, to było ewidentne zdmuchnięcie, podobna sytuacja spotkała kilku innych skoczków. Forma Tomka od Japonii szła cały czas w górę. Przez cały styczeń intensywnie pracowaliśmy, było też dużo startów i myślę, że to zaowocowało. A myślę, że powinien jeszcze iść w górę. Na pewno może jeszcze wiele poprawić, przede wszystkim odbicie, bo lubi przejechać próg i przez to ma bardzo skrócone odbicie. W tym momencie jego skoki są dobre, momentami bardzo dobre. Najważniejsze jest teraz podtrzymanie koncentracji oraz dalsza systematyczna praca.

Nie zawodzi też Klemens Murańka.

- Klimek rozwija się stopniowo i prawidłowo, powoli robi się z niego mężczyzna. Myślę, że jeśli poprawi jeszcze motorykę, to w przyszłym roku będzie znaczącym skoczkiem. Jemu nie można nic zarzucić, bo nie zawodzi w zawodach. A jeśli złapie dobre warunki, to zawsze umie to wykorzystać. Startuje pewnie i dobrze, wydaje mi się, że ma dobrą psychikę startową. Myślę, że nie ma nawet co planować teraz starty Klimka w Pucharze Świata, bo ma on teraz swój plan przygotowań do EYOWF w Libercu. Po co mu zaburzać te przygotowania? Niech się pokaże z dobrej strony w tych zawodach w swojej kategorii wiekowej.

Jak ocenia pan Andrzeja Zapotocznego?

- Andrzej skacze coraz lepiej, ale sam dobrze wie, że skoki powinny być lepsze. Powinien powoli dążyć ku grupie seniorskiej i pokazywać się bardziej w zawodach. W końcu w tym roku kończy wiek juniorski. Ale w Otepaeae skakał przyzwoicie, ja nie mam do niego pretensji, jak na jego formę obecną. Teraz po prostu on musi więcej pracować, dawać z siebie jak najwięcej.

Do Estonii poleciał, ale nie wystartował Jan Ziobro.


- Mieliśmy niestety tylko jeden trening w Estonii, aby zdecydować, kto wystartuje. Na cztery skoki w żadnym nie wskoczył nawet do 30., więc nie mieliśmy podstaw, by go wystawić w zawodach. Na pewno jest bardzo dobrze przygotowany fizycznie, z tym, że na razie nie przekłada się to na skocznię. Ale ma ogromny potencjał, tylko Janek jest takim emocjonalnym typem i czasem te emocje go ponoszą.

Znajdzie się teraz jakaś chwila na odpoczynek dla juniorów?

- Kalendarz startów jest teraz bardzo przeładowany, a najważniejsze jest dla nas utrzymanie kwoty ośmiu zawodników w Pucharze Kontynentalnym. Jak na razie udaje nam się to. O odpoczynku nie ma mowy, bo część skoczków przygotowuje się do EYOWF, pozostali jadą na Puchar Kontynentalny do Brotterode, a potem część leci do Stanów do Iron Mountain. Z kolei Grzesiek Miętus postanowił teraz spokojnie potrenować w kraju.