Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "W skokach muszą się zgrać wszystkie szczegóły"

"Batman z Wisły", jak zapowiedział przed drugą serią Adama Małysza słoweński spiker, po raz dwudziesty w tym sezonie zmieścił się w pierwszej "10" zawodów. Po konkursie z lekkim niedowierzaniem patrzył na austriacką dominację i opowiadał o swoich skokach.

"Drugi skok był fajny. W pierwszym trochę nogi odjechały. W końcówce lotu prawa narta mi jeszcze mocno "przyszła" i mocno mnie wyhamowało. Nie dało się już walczyć. Wiatr nieco przeszkadzał, ale dałoby się lepiej skoczyć, gdybym nie popełnił błędu. Niewiele punktów odrobiłem do Andreasa Koflera (strata zmniejszyła się o 8 pkt. i wynosi teraz 27) więc w niedzielę będzie twarda walka. Kofler nie skacze źle. Może nie rewelacyjnie, ale na pewno dobrze" - ocenił Małysz.

"Planica zawsze będzie mi się miło kojarzyła. Przecież ustrzeliłem tu w 2007 hat-tricka (Adam wygrał wszystkie 3 konkursy) no i świetnie się tu lata. Po zakończeniu kariery będę tu przyjeżdżał oglądać konkursy" - zapowiedział czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli.

Dziś całe podium należało do Austriaków. "Ci Austriacy to prawdziwe skurczybyki. Widać, jak są mocni, jaki mają tam system szkolenia i jak on procentuje. Jest ich dużo i zajmują czołowe lokaty ale gdy zajmują całe podium to aż się robi nie fajnie wszystkim innym narodowościom" - stwierdził Małysz.

Czy ktoś po odejściu Adama Małysza będzie mógł rzucić rękawicę dominatorom z Austrii? "Są jeszcze Norwegowie, są młodzi Niemcy, którzy się przebijają do czołówki, jest Kamil Stoch, który skacze fajnie. Nadchodzi nowe pokolenie skoczków, nie wszyscy zaskakują rewelacyjną formą w bardzo młodym wieku, jak Gregor Schlierenzauer, ale ci młodzi będą się powoli nakręcać. Tym bardziej, że zmieniają się przepisy" - ocenił Adam.

W dzisiejszym konkursie z dobrej strony pokazali się gospodarze, a Robert Kranjec miał szanse na podium, niestety pokrzyżował je upadek w drugiej serii. "Szkoda Kranjca, to prawdziwy "latawiec" miał dziś szansę na podium. Takie są skoki i tego się nie da przewidzieć. Słoweńcy są u siebie a dopingowani własną publicznością będą na pewno groźni w jutrzejszej drużynówce. Ale na Austriaków chyba się pogromcy nie znajdą. Choć na pewno Norwegowie, Słoweńcy czy my mamy szansę na podium. Jest coś takiego jak dyspozycja dnia, gdyby wychodziły mi takie skoki jak w Vikersund, gdzie się rozpędzałem z dnia na dzień. A w Lahti chyba gorzej się wyspałem, trochę gorzej się czułem i po świetnej drużynówce przyszedł słaby konkurs indywidualny. Skoki to taki sport, gdzie każdy szczegół i one się muszą zgrać, wliczając formę i trochę szczęścia, bo inaczej nici ze zwycięstwa" - stwierdził skoczek z Wisły.

"Moi koledzy z drużyny naprawdę w tym sezonie dobrze skaczą, latem było rewelacyjnie, zima też jest niezła. Dwójka, trójka skoczków zwykle jest w "30" konkursu i widać postęp. Z przyjemnością teraz patrzę na skoki moich młodszych kolegów, jako zawodnicy fajnie wypadają" - powiedział Adam.

Skoczek odniósł się też do stanu swojego trenera. "Słyszałem w Eurosporcie, że Hannu już wyszedł ze szpitala, ale osobiście tego nie wiem, bo wczoraj ani dziś do mnie nie dzwonił. Komunikacja jest utrudniona, bo on nie ma teraz na stałe telefonu, tylko żona mu przynosi" - powiedział Małysz.

"Trzy skoki w sobotę, trzy skoki w niedzielę, potem jeszcze dwa w Zakopanem i narty na półkę" - podsumował nasz najlepszy skoczek.


Korespondencja z Planicy, Marcin Hetnał