Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Karpacz - tam gdzie skoki narciarskie umarły


Mimo bogatych tradycji narciarskich, terenów górzystych w Karpaczu nie ma obecnie warunków do rozwoju skoków narciarskich. Po wielu tamtejszych skoczniach nie ma już najmniejszego śladu, zasłużony dla polskich skoków Orlinek wykorzystywany jest sporadycznie, a zlokalizowana w centrum miasta Karpatka straszy turystów swoim wyglądem.

Częściej niż skoczków narciarskich na Orlinku widuje się śmiałków skaczących na bungee. W sezonie letnim skocznia wykorzystywana jest jako centrum sportów ekstremalnych. Gmina wydzierżawiła na 20 lat teren ze skocznią firmie "Quasar". Ostatnie zawody w Karpaczu rozegrano w sezonie 2009/10, były to konkursy w ramach Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. W minionym sezonie, skocznia stała odłogiem i jak na razie nic nie wskazuje na to, by inaczej miało być kolejnej zimy.

Starosta jeleniogórski i członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego, Jacek Włodyga czynił starania, by w minionym sezonie, w marcu, rozegrać na Orlinku zawody, choćby nawet najniższej rangi, przy skromnej obsadzie. Niestety władze Karpacza, jak twierdzi Włodyga, nie wykazały zainteresowania organizacją zawodów. Burmistrz, Bogdan Malinowski tłumaczył, że dla miasta rozegranie takiego konkursu to za duży wydatek.

Samo przygotowanie nieużywanej od dawna skoczni mogłoby kosztować 15-30 tys zł., ponieważ na zeskoku osunęła się ziemia. Dodatkowo, na zorganizowanie imprezy trzeba by wydać ponad 100 tys. zł. Malinowski przyznaje też, że kosztowny remont skoczni 11 lat temu (obiekt był gruntownie przebudowany przed Mistrzostwami Świata Juniorów) był błędem. - Pieniądze wyrzucono w błoto, bo tradycja skoków narciarskich w Karpaczu umarła - twierdzi burmistrz.

W Karpaczu znajduje się obecnie jeszcze jedna skocznia, położona w centrum miasta. Jej punkt konstrukcyjny wynosi około 35 metrów. Dziś obiekt o nazwie Karpatka jest nieczynny. W przeszłości pokryty był igelitem. Jego zaletą było to, iż znajduje się w samym centrum miasta, w odległości kilku metrów od głównej ulicy i kiedyś stanowił sporą atrakcję dla turystów, często odbywały się na nim treningi i konkursy. Osiągano na nim odległości przekraczające 40 metrów. W obecnej chwili to skocznia widmo, zarośnięta, mocno zaniedbana, mimo to można odnieść wrażenie, iż przywrócić ją do stanu używalności można by stosunkowo niewielkim nakładem sił i środków.

Jakiś czas temu sekcja skoków narciarskich, która działała w Karpaczu, została zawieszona. Zresztą, nawet kiedy istniała, młodzi skoczkowie zmuszeni byli jeździć na treningi do Czech. Orlinek był dla nich zbyt duży, a Karpatka nie nadawała się do użytku.

- Sekcja skoków była kosztowna, musieliśmy dojeżdżać na skocznię do Harrachova. Było to męczące, dzieci się wykruszały. Stąd decyzja o zawieszeniu działalności - mówi Andrzej Szenajch z zarządu klubu sportowego Śnieżka. Członkowie klubu mają pretensje do Gminy, że nie wspiera ona sportu wyczynowego. Rocznie przeznacza jedynie ok. 50 tys. zł na rekreację sportową.

Jedyny klub w Sudetach zrzeszający skoczków działa w Lubawce – Luks Ski Lubawka, wspierany jest przez lokalnych przedsiębiorców. Trenuje w nim 9 skoczków.