Strona główna • Skocznie Narciarskie

Fortuna w Górach Świętokrzyskich czyli opowieść o skoczni narciarskiej w Kielcach

Kontynuując urozmaicanie kibicom skoków oczekiwanie na sezon zimowy przedstawiamy kolejny artykuł. Dziś interesująca historia nieistniejącej już i nieco zapomnianej skoczni narciarskiej w Kielcach.

Pierścienica to szczyt w Górach Świętokrzyskich, w Paśmie Posłowickim, o wysokości 367 m n.p.m. Rozpościera się stąd szeroka panorama na miasto Kielce. Właśnie tam już w latach 30-tych ubiegłego stulecia powstała pierwsza, prowizoryczna skocznia narciarska, na której oddawano pierwsze skoki. Pierwsza profesjonalna skocznia w Kielcach stanęła w 1954 roku. Inicjatorem jej budowy był Włodzimierz Wójcikiewicz, który pełnił wówczas funkcję sekretarza Okręgowego Związku Narciarskiego. Był to obiekt o drewnianej konstrukcji. Na inauguracyjne zawody, rozegrane 14 lutego, zjechało w Góry Świętokrzyskie wielu znanych skoczków z południa Polski. Konkurs wygrał zakopiańczyk Stefan Przybyła przed Józefem Przybyłą z Bystrej oraz reprezentantem gospodarzy, skoczkiem z Kielc, Janem Starzyńskim. Starzyński i Józef Przybyła zostali pierwszymi rekordzistami skoczni oddając w konkursie skoki na odległość 24 metrów. Skocznia istniała do końca lat 60. Potem ją rozebrano.

W 1970 roku drewnianą konstrukcję zastąpiła betonowa, zaprojektowana przez inżyniera Jerzego Muniaka.
- To największa sztuczna skocznia w kraju pod względem konstrukcji, od połowy zeskoku w górę wszystko jest sztuczne - mówił autor skoczni, inżynier Jerzy Muniak, który był też projektantem Wielkiej Krokwi w Zakopanem, skoczni w Karpaczu, Wiśle-Malince, Krynicy i... obiektów tego typu w Bułgarii.

- Kieleckie zawody cieszyły się dużym zainteresowaniem. Pod skocznią było kilka tysięcy ludzi. Uruchomiona została specjalna linia autobusowa, która dowoziła kibiców z centrum Kielc na Stadion – wspomina Adam Jóźwik, znany trener lekkiej atletyki.

Pierwszy konkurs na przebudowanej Pierścienicy rozegrano 11 stycznia 1970 roku, a zmagania narciarzy obserwowało pod skocznią kilkanaście tysięcy widzów! W zawodach udział wzięło 31 zawodników, wśród nich goście z południa Polski, którzy nie mieli sobie równych. Wygrał zakopiańczyk, Józef Zubek po skokach na 42 i 43 metry. Dalej od Zubka, bo na odległość 44,5 i 44 metrów skakał późniejszy Mistrz Olimpijski, Wojciech Fortuna, jednak jego skoki zostały nisko ocenione przez sędziów i ostatecznie przegrał z Zubkiem o zaledwie 0,1 pkt. Po konkursie podjęto próbę walki o rekord skoczni. Najdłuższym skokiem, na odległość 45 metrów, popisał się Stanisław Janik z Wisły-Gwardii Zakopane.

- Pamiętam te zawody z 1970 roku – wspominał po latach Mistrz Olimpijski, Wojciech Fortuna - Przed startem razem z kilkoma zawodnikami profilowaliśmy próg. Atmosfera była bardzo fajna. Mnie jednak nie skakało się najlepiej. Przyznam, że do Kielc i do Warszawy, na obiekt na Mokotowie, jeździłem "na siłę". Budowanie skoczni narciarskich z dala od gór jest bez sensu. Ale takie były czasy. W stolicy musiałem skakać, bo tak chcieli pierwsi sekretarze.

W 1976 roku Fortuna po raz drugi stanął na rozbiegu Pierścienicy. Zawody odbyły się 8 lutego, dobrze pamięta je Zenon Obara, były kielecki skoczek, a później trener.

- Nyską pojechałem po Wojtka i innych skoczków z Wisły-Gwardii Zakopane. Nasz mistrz powiedział, że przyjedzie, ale musimy mu zapewnić telewizor. Wtedy akurat odbywały się igrzyska w Innsbrucku. Wziąłem z domu neptuna i zawiozłem na skocznię. Jak skończyły się nasze zawody, to rozpoczęła się transmisja z igrzysk. Wojtek oglądał ją w domku góralskim. Wtedy właśnie tracił tytuł mistrza olimpijskiego - wspomina Obara.

Na zawodach w Kielcach Fortuna zajął trzecie miejsce, znowu przegrał z Józefem Zubkiem i klubowym kolegą Andrzejem Janikiem. Rok później nasz mistrz olimpijski zakończył sportową karierę.

16 stycznia 1977 rozegrany został jeszcze konkurs młodzików o Puchar Gór Świętokrzyskich, w którym triumfował Janusz Chabik z Budowlanych Kielce. Łączne na skoczni rozegrano jedynie około 10 konkursów, bowiem krążyła opinia, że przy projektowaniu obiektu został popełniony błąd, którego skutki mogły być niebezpieczne dla zawodników.

Skocznia zaczęła następnie popadać w ruinę. Rozkradziono i poniszczono schody prowadzące na górę, obiekt zaczął stwarzać niebezpieczeństwo dla nierozważnych. Doszło tu do kilku groźnych wypadków, gdy niezbyt rozsądni spacerowicze próbowali dostać się na szczyt skoczni. Miała nawet miejsce sytuacja, w której pracownicy pobliskiego wyciągu musieli siłą ściągać pijanego rowerzystę, który postanowił zjechać sobie ze szczytu rozbiegu. W końcu wejście na rozbieg zabezpieczono zasiekami z drutu kolczastego.

Mniej więcej dziesięć lat temu pojawiła się inicjatywa, by stworzyć w miejscu skoczni taras widokowy i ściankę do wspinaczki. Pomysł upadł, bo okazał się za drogi. Niespodziewanie jednak w 2003 roku pojawił się cień szansy na reaktywację obiektu i przywrócenie go do stanu używalności. Skocznię obejrzał wówczas prezydent Kielc, Wojciech Lubawski, który stwierdził, że wbrew temu, co się mówi nie znajduje się ona w stanie kwalifikującym ją tylko do zburzenia. Badania techniczne wykazały, że sam szkielet jest w całkiem dobrym stanie. Zaczęto snuć plany dostosowania skoczni do dzisiejszych standardów, zmiany kąta nachylenia zeskoku, zamontowania windy w miejsce schodów, wycięcia części lasu, który wyrósł na zeskoku. Po takich deklaracjach ze strony prezydenta pojawił się projekt stworzenia w Kielcach klubu narciarskiego “Ślad” posiadającego sekcję skoków. Jego inicjatorem był wspomniany już, jeden z najlepszych niegdyś kieleckich skoczków, Zenon Obara, który w latach 50-tych z powodzeniem startował na Wielkiej Krokwi.

Jednak przeprowadzona w 2006 roku profesjonalna ekspertyza naukowców z Politechniki Świętokrzyskiej wykazała, że tylko żelbetonowe słupy, na których skocznia jest osadzona są w stanie nadającym się do wykorzystania. Pozostała część obiektu nie kwalifikuje się do odbudowy. 19 września zakończyła się historia tego obiektu. Tego dnia skocznia została zburzona.
- Myślę, że można ją było uratować. Niestety, władze miasta nigdy się nią nie interesowały – nie ukrywał Zenon Obara - Mam o to żal szczególnie do poprzedniego prezydenta Włodzimierza Stępnia, którego wielokrotnie próbowaliśmy zainteresować tym tematem. Może jeszcze parę lat temu udałoby się uratować skocznię. To miejsce ma niesamowitą historię. Skakali tu najlepsi polscy skoczkowie - na czele z Wojciechem Fortuną. Pamiętam, kiedy ją budowano, jak wiele wysiłku w to włożono...

Inne zdanie na ten temat miał Włodzimierz Wójcikiewicz, jeden z inicjatorów budowy skoczni:
- Skocznia byłaby potrzebna, jeśli byłoby zaplecze narciarskie. Niestety, zaplecza narciarskiego w Kielcach nie ma. Ten obiekt był tylko antyreklamą miasta.

Dziś po skoczni nie ma już śladu, a na Pierścienicy znajduje się obecnie narciarska trasa zjazdowa o długości 500 m, przeznaczona dla początkujących narciarzy. Stok jest oświetlony, naśnieżany i ratrakowany. Na górę można wjechać podwójnym wyciągiem orczykowym.

Warto jeszcze wspomnieć, że Pierścienica nie była jedyną skocznią w Górach Świętokrzyskich. Pierwsza skocznia narciarska w podkieleckim Tumlinie o punkcie K-25 stanęła w 1952 roku na Górze Grodowej. W inauguracyjnych zawodach triumfował Zbigniew Kozerski, który uzyskał 18 metrów. Rekord obiektu należał do Jana Starzewskiego i wynosił 32 metry. Rok później rozpoczęto budowę drugiej, większej skoczni, a na miejsce jej lokalizacji wybrano Górę Łajscową. Było to olbrzymie przedsięwzięcie, budowa pochłonęła 270 981 ówczesnych złotych. Obiekt powstawał przez trzy lata. Był bardzo nowoczesny jak na tamte czasy, przyjeżdżali tu na treningi i zawody skoczkowie z Zakopanego i Poronina. Jego punkt K wynosił 45 metrów i do czasu powstania kieleckiej "sześćdziesiątki" była to największa polska skocznia zlokalizowana poza pasmem gór wysokich (Sudety, Karpaty). Pierwszy konkurs na nowo powstałej skoczni miał miejsce w 1956 roku. Zawody wygrał Czesław Nawara. Rekordzistą obiektu był znakomity polski skoczek lat powojennych, Antoni Wieczorek, uzyskał on tutaj 56 metrów. Kilka lat temu skocznia została reaktywowana przez amatorów, którzy postanowili kontynuować tradycję skoków narciarskich w Górach Świętokrzyskich.

Wyburzenie skoczni w Kielcach

Więcej o polskich skoczniach narciarskich przeczytasz tu

Źródła:


Marek Michniak, Antoni Pawłowski: Świętokrzyski Leksykon Sportowy. Kielce: Słowo Kibica, 2002, s. 191–192.

Dorota Kułaga: Po skoczni narciarskiej na kieleckim Stadionie zostały wspomnienia, echodnia.eu

Antoni Pawłowski „Fruwający narciarze”, Gazeta Wyborcza Kielce, 3.01.2004.

Artykuł „Skocznia narciarska do rozbiórki”, Gazeta Wyborcza, 6.12.2005.

wikipedia.pl

Informacje własne