Strona główna • Puchar Świata

Turniej Czterech Skoczni, czyli o wojnie austriacko-niemieckiej

Turniej Czterech Skoczni współorganizowany przez Niemcy i Austrię był przez ostatnie lata zdominowany przez skoczków z tego drugiego kraju. Po erze Martina Schmitta i Svena Hannawalda nastąpił dla niemieckich skoków wyraźnie słabszy okres. W tym roku jednak postawa Richarda Freitaga i Severina Freunda daje Niemcom nadzieję, że najważniejszym pytaniem na przełomie roku nie będzie: “Który Austriak wygra Turniej Czterech skoczni?”


Atmosferę tegorocznego Turnieju z pewnością podgrzeje niemiecko-austriacka rywalizacja. Ostatnimi laty Niemcy nie mieli zbyt wielu argumentów przeciw swym południowym sąsiadom. Ostatnim Niemcem, który wygrał Turniej, był Sven Hannawald w 50 edycji – niemal dekadę temu! Tymczasem Austriacy wygrywali w trzech ostatnich odsłonach. Dla porządku przypomnijmy, że dokonywali tego kolejno: Wolfgang Loitzl, Andreas Kofler i Thomas Morgenstern.

A przecież bywało inaczej. Gdy spojrzymy w przeszłość, widać wyraźnie, że były okresy, gdy Niemcy (w niniejszym artykule nie będę - poza wyjątkami - stosował rozgraniczenia między dawnymi państwami niemieckimi - NRD a RFN) dominowali na czterech skoczniach. I wciąż mają na koncie więcej zwycięstw, niż rodacy cesarza Franciszka Józefa. Na 59 dotychczasowych odsłon, 16 turniejów wygrali nasi zachodni sąsiedzi a 12 przedstawiciele naddunajskiej krainy. 31 razy zwycięstwo przypadało komuś spoza dwóch krajów-gospodarzy.

Podobnie jest w przypadku stawania na podium. Prócz 16 zwycięstw Teutoni 12 razy stawali na drugim stopniu podium, mogą też pochwalić się 17 trzecimi miejscami. Razem daje nam to liczbę 45. Austriacy mają o 4 podia mniej, ich bilans to 12-16-12.

Było w historii kilka konkursów, gdy gospodarze bezpośrednio między sobą rywalizowali o wygraną. W siódmej edycji od początku dominowała ówczesna gwiazda skoków z NRD – Helmut Recknagel. Niemiec, który triumfował w Turnieju już rok wcześniej, wygrał trzy pierwsze konkursy i stanął przed wielką szansą skompletowania 4 zwycięstw. Pięć lat wcześniej w podobnej sytuacji stanął Norweg Olav Bjørnstad, ale w ostatnim konkursie plany pokrzyżował mu Austriak Sepp Bradl. Recknagel nie wytrzymał presji i w Bischofshofen był dopiero piętnasty. Wygrał inny Austriak - Walter Habersatter. O ile jednak Bradl, który sprawił psikusa Bjørnstadowi był wielką gwiazdą, o tyle Habersatter to postać dość intrygująca. Zwycięstwo w Bischofhofen było jego jedyną ważną (zanotowaną przez FIS) międzynarodową wygraną w karierze a drugie miejsce w Turnieju – największym osiągnięciem w całym życiu. Habersatter miał już wtedy 29 lat i żadnych większych sukcesów na koncie. Poza zawodami krajowymi startował tylko w konkursach Turnieju Czterech Skoczni. Karierę zakończył w 1964 roku, w wieku 34 lat (!) i poza jednym zwycięstwem mógł się pochwalić jeszcze czterema trzecimi miejscami.

Rok później kronikarze odnotowali jedyne przed erą Dietera Thomy zwycięstwo skoczka z RFN. Zwycięzcą ósmej edycji został Max Bolkart, a że historia lubi się powtarzać – powtórzyła się, tyle, że z innymi bohaterami. Znów Niemiec (Bolkart) wygrał trzy pierwsze konkursy i znów Austriak (Albin Plank) zwyciężył w czwartym. Plank ścigał Bolkarta od początku - był drugi na Schatenbergschanze, siódmy w Garmisch-Partenkirchen, trzeci na Bergisel i w końcu wydarł rywalom zwycięstwo w Święto Trzech Króli. Nie odebrał Bolkartowi turniejowego triumfu, ale odebrał szanse na nieśmiertelną chwałę. W Turnieju finiszował 3,3 punktu za rywalem. Trzecie miejsce zajął inny Austriak – Otto Leodolter, który był drugi w dwóch austriackich konkursach.

W kolejnej odsłonie swoje trzecie i ostatnie zwycięstwo odniósł Recknagel a drugi był Leodolter. Ich rywalizacja pozbawiona jednak była dużej dramaturgii, gdyż do samego końca w stawce liczyli się też inni zawodnicy (Finowie Kalevi i Juhani Kärkkinen oraz Gruzin Koba Czakadze z ZSRR). O losach Turnieju zdecydował konkurs w Bischofshofen, gdzie Recknagel zwyciężył a Leodolter był drugi.

Niezwykły Turniej odbył się w latach 1975-1976. Jochen Danneberg stoczył wtedy zwycięską batalię z całą koalicją Austriakow. W tamtych czasach skoki w Skandynawii znajdowały się w regresie, na skoczniach rządzili skoczkowie z krajów alpejskich. Niemcom, Austriakom i Szwajcarom “podskoczyć” mogli raczej zawodnicy z Czechosłowacji, ZSRR czy Rosji. Konkurs w Oberstdorfie wygrał Austriak Toni Innauer. Drugi był Dannenberg a trzeci Reinhold Bachler z Austrii. Kolejne miejsca zajmowali Hans-Georg Aschenbach (NRD), Stanisław Bobak (Polska) oraz Rudi Wanner i Karl Schnabl (obaj Austria). Innauer triumfował też w konkursie noworocznym, pokonując Schnabla i Dannenberga. Czwarty był Bachler a siódmy nasz Tadeusz Pawlusiak. Innauer potknął się w Innsbrucku – był dopiero 24. Wygrał Danneberg przed Schnablem i Bachlkerem. Innauer wrócił na najwyższy szczyt podium w Bischofschofen (drugi był tam Bobak), ale to nie wystarczyło – wpadka w trzecim konkursie kosztowała go nawet miejsce na podium Turnieju, bo trzecie miejsce przegrał o 0,7 punktu! Ostatecznie triumfował Danneberg, który w Bischofshofen zajął szóste miejsce. Miejsca 2-5 zajęli Austriacy: Schanbl, Bachler, Innauer i Wanner. Warto jeszcze wspomnieć, że szósty był Bobak.

Rewanż za starszych kolegów wziął na Niemcach na przełomie 1979 i 1980 roku Hubert Neuper. Po raz pierwszy Turniej Czterech Skoczni rozgrywano w ramach Pucharu Świata. Pierwsze zawody wygrał Jochen Danneberg, Neuper był drugi. Dwa kolejne konkursy należały już do Austriaka a w Bischofshofen był dziesiąty. Dało mu to zwycięstwo przed Henrym Glassem i Martinem Webberem (obaj NRD). Zawodnicy z NRD i Austrii podzielili między siebie zresztą pierwsze 7 miejsc (a ósmy byl w tym Turnieju Piotr Fijas).

38. edycja Turnieju od samego początku zapowiadała się jako niemiecko-austriackie starcie. Z 6 poprzedzających go konkursów Pucharu Świata po 3 wygrywali skoczkowie z tych dwóch krajów. W Oberstdorfie ku radości miejscowych kibiców wygrał Jens Weissflog, wyprzedzając minimalnie aktualnego lidera PŚ, Andreasa Feldera (Austria). Trzeci był kolega Feldera, późniejszy trener polskiej kadry – Heinz Kuttin, który zresztą też nieznacznie wyprzedził Niemca Christofa Duffnera. Atmosfera robiła się gorąca, bo w noworocznym konkursie zwycięzców było dwóch. Na najwyższym stopniu podium stanęli wspólnie Weissflog z Felderem. Trzeci był Austriak Stefan Horngacher a w czołówce znaleźli się też Niemcy Duffner i Dieter Thoma. Przed trzecim konkursem wszyscy spodziewali się wyrównanej walki. Tymczasem zawiódł Felder, który przed własną publicznością zajął – jakże pechowe - 13. miejsce. Wygrał Fin Ari-Pekka Nikkola, przed Weissflogiem i Thomą. Trzy następne miejsca zajęli Austriacy – Vettori, Reischmeier i Horngacher, ale było to dla nich słabe pocieszenie. Przed ostatnim konkursem wydawało się, że Weissflog wygra Turniej na luzie. Być może lekko go to zdekoncentrowało, bo tym razem to on wypadł gorzej i zajął 10 miejsce. Tymczasem Felder wygrał. Jednak nie udało mu się odrobić straty punktowej. Zwycięzcą Turnieju został Weissflog a trzecie miejsce zajął Thoma, który dzięki czwartej pozycji na skoczni Paula Ausserleitnera nieznacznie wyprzedził Vettoriego i Horngachera. Felder odbił sobie jednak niepowodzenie w dalszej części sezonu i wygrał Puchar Świata.

W bezpośrednich rywalizacjach w Turnieju Czterech Skoczni wygrywali jednak przeważnie Niemcy. W dodatku to oni mogą pochwalić się skoczkami, którzy tworzyli legendę Turnieju. To Niemiec – Sven Hannawald jest jedynym zawodnikiem w historii, który podczas jednej edycji wygrał wszystkie cztery konkursy. Powtórzenia tego sukcesu oczekiwano ostatnio choćby od Thomasa Morgensterna, ale Karyntczyk nie sprostał presji.

Reprezentujący najpierw NRD a potem zjednoczone Niemcy Jens Weißflog wygrał TCS aż cztery razy - w 1984, 1985, 1991 oraz 1996 roku (ustępując pod tym względem tylko pięciokrotnemu triumfatorowi – Janne Ahonenowi) a Helmut Recknagel zwyciężał trzy razy (1958, 1959, 1961). Wśród Austriaków znajdziemy tylko podwójnych triumfatorów. Są nimi Hubert Neuper (1980, 1981), Ernst Vettori (1986, 1987) oraz Andreas Goldberger (1993, 1995). Wszystkim wymienionym należy się wielki szacunek, przecież zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni to naprawdę niełatwa sprawa, choć szansa na triumf jest co roku. Dość powiedzieć, że wielu jest znakomitych skoczków, którym nie udało się tego dokonać. Nie szukając daleko, spójrzmy na Gregora Schlierenzauera, Martina Schmitta czy Simona Ammanna. O ile ten pierwszy będzie miał jeszcze wiele okazji, o tyle dwóch kolejnych być może przystępuje do tej rywalizacji po raz ostatni. Turnieju nigdy nie wygrały też takie tuzy, jak Andreas Felder, Armin Kogler, Ari Pekka Nikkola, Noriaki Kasai, Matti Hautamäki, Horst Bulau, Walter Steiner, Martin Höllwarth czy Andreas Küttel.

Za to Austrii, udało się kiedyś opanować całe podium TCS. Wydarzyło się to tylko dwa razy w historii (Finowie też raz dokonali tej sztuki) i miało miejsce w 1975 roku. Zwycięzcą został Willi Pürstl, późniejszy trener znakomitego kanadyjskiego skoczka Horsta Bulau’a. Drugie miejsce zajął Edi Federer, dziś wzięty menedżer – opiekun m.in. Andreasa Goldbergera, Adama Małysza i Thomasa Morgensterna. Trzeci był Karl Schnabl – mistrz olimpijski z Innsbrucka. Co ciekawe, stało się to po długim okresie posuchy. Od zwycięstwa Bubiego Bradla w pierwszej edycji minęły już wtedy 22 lata, a przez 7 wcześniejszych edycji żaden Austriak nawet nie stanął na podium. Zresztą nieco podobna historia miała miejsce w minionej dekadzie. Zanim trzykrotnie z rzędu podopieczni Alexa Pointnera wygrywali TCS, czterokrotnie (dwa razy Martin Höllwarth i po razie Schlierenzauer i Morgenstern) musieli zadowolić się drugim miejscem. A przecież Austria miała już wtedy w skokach pozycję dominującą.

Niemcy mają więc w dorobku więcej triumfów, ale to już zamierzchła przeszłość. Od czasów Svena Hannawalda radzili sobie w TCS coraz słabiej. Ostatnim Niemcem, który choćby stanął na podium Turnieju, był w 56. edycji Michael Neumayer, a drugie miejsce zajął wtedy Thomas Morgenstern. Niemca i Austriaka pogodził Fin Janne Ahonen, ale trudno tu mówić o niemiecko-austriackiej rywalizacji, bo o zwycięstwo walczyli Schlierenzauer, Morgenstern i Ahonen. Ostatnie trzy edycje zdominowali Austriacy. Nie tylko wygrywali, ale zajmowali też trzecie miejsca – Schlierenzauer w 2009 i Loitzl w 2010. Rok temu w pierwszej dziesiątce konkursu nie było żadnego Niemca i był to jeden z najsłabszych Turniejów w wykonaniu naszych sąsiadów zza Odry.

Teraz wreszcie Severin Freund i Richard Freitag wyglądają na skoczków, którzy mogą rzucić rękawicę Andreasowi Koflerowi, Thomasowi Morgensternowi czy Gregorowi Schlierenzauerowi. Nic dziwnego, że bilety rozeszły się jak świeże bułeczki. Oczywiście lista kandydatów do zwycięstwa nie zamyka się w tych pięciu nazwiskach. Ale to już temat na inny artykuł.