Strona główna • Artykuły

Walter Hofer od innej strony

Jest osobą bardzo kontrowersyjną, razem z Miranem Tepesem tworzy duet znienawidzony przez polskich kibiców skoków narciarskich. Jakkolwiek podejmowane przez niego decyzję muszą budzić powszechne niezadowolenie, warto posiadać szersze spojrzenie na jego osobę i bardziej globalnie postrzegać to, co zrobił dla skoków narciarskich.


Moim zamierzeniem nie było pisanie laurki Walterowi Hoferowi, ale uzmysłowienie kibicom, że popełniający błędy i irytujący czasem swoim zachowaniem wszędobylski Austriak jest osobą bardzo mocno kochającą skoki i mającą przeogromny wkład w pozytywną transformację tej dyscypliny. Nie zamierzam kwestionować wielu zachować i działań, które noszą w sobie znamiona nieczystej gry, nie chcę też wysuwać tezy, że Hofer do końca życia powinien piastować swoje stanowisko, bo uważam, że po wielu reformach mniej lub bardziej udanych skokom potrzebne jest świeże spojrzenie i nowa kierownicza krew. Niemniej jednak postrzeganie pana Waltera jako oszusta i złodzieja zwycięstw w pominięciu innych aspektów jego działalności jest pewnym nadużyciem. Zdaję sobie sprawę, że pisanie pozytywnych opinii na temat Waltera Hofera jest zadaniem karkołomnym, które porównać można do roli adwokata diabła. Zdaję sobie sprawę, że na moją głowę posypią się gromy, jestem na to przygotowany. Osobom o słabych nerwach proponuje nie czytać tego tekstu.

Walter Hofer (a właściwie Johan, bo tak ma naprawdę na imię) w 1992 roku został wybrany na szefa konkursów FIS. Początkowo jego praca polegała na koordynowaniu współpracy FIS z organizatorami poszczególnych konkursów, z czasem stanowisko to zmieniło się w dyrektora konkursów. Nie uprawiał nigdy skoków narciarskich, ale był wcześniej związany z tą dyscypliną, współpracując jako fizykoterapeuta z kadrą niemiecką i austriacką.

Hofer od samego początku swojej pracy w FIS bardzo aktywnie działał na rzecz popularyzacji skoków, chcąc uczynić z nich dyscyplinę dużo bardziej atrakcyjną i widowiskową. Patrzył na rozwój skoków narciarskich długofalowo, umiejętnie dostrzegł wszystkie ich mankamenty i podejmował pewne strategiczne decyzje, które pozytywnie ją odmieniły: zawody w skokach narciarskich nie miały trwać dłużej niż mecz piłki nożnej, wprowadzono kwalifikacje, by wyselekcjonować w ten sposób 50 najlepszych zawodników; długość skoku, oceny za styl, suma punktów i pozycja zawodnika zaczęły pojawiać się na ekranie dużo szybciej, by oglądanie konkursu stało się bardziej przejrzyste; aby przyciągnąć kibiców na skocznie wzorem meczów piłkarskich czy zawodów w konkurencjach alpejskich postanowił zaserwować marznącym widzom festyn, stworzyć całą otoczkę, która umilałaby fanom oglądanie konkursu - krótko mówiąc muzyka, jedzenie i picie. Diametralnie ożywiło to atmosferę zawodów.

Bardzo ważnym posunięciem były zmiany w sposobie przeprowadzania transmisji telewizyjnej. Przed „erą” Hofera zawody były obsługiwane przez sześć – siedem kamer, co dla efektywnego oddania widowiska nie było wystarczające. Po wprowadzonych przez Hofera zmianach liczba kamer obecnych na zawodach zaczęła sięgać niekiedy nawet 30, co przełożyło się bezpośrednio na jakość transmisji. Każde miasto chcące organizować konkurs Pucharu Świata musiało dostosować się do tych wszystkich dyrektyw, w przeciwnym razie nie miało szans na przeprowadzenie imprezy. Walter Hofer od lat działa aktywnie na rzecz ekspansji skoków narciarskich, rozwoju tej dyscypliny w miejscach, które nie posiadają skokowej tradycji. W różny sposób wspiera raczkujące skoki w Chinach, Turcji, czy innych "outsiderskich" krajach. Jest otwarty na nowe pomysły koncepcje, mające urozmaicać sezon i czynić go jeszcze bardziej atrakcyjnym. Był jednym ze zwolenników wprowadzenia drużynowego turnieju FIS Team Tour.

Jeden z najwybitniejszych trenerów w historii skoków narciarskich, Mika Kojonkoski, sam często mający o różne kwestie pretensje do Hofera, w książce Jona Gangdala „Tajemnica sukcesu” kilka lat temu wypowiedział się na temat Austriaka z ogromnych szacunkiem i podziwem: "Walter Hofer zrobił fantastyczną robotę przy przemianie nowoczesnego skakania na nartach w znakomitą rozrywkę, a przy tym nie odbyło się to kosztem samego sportu. Gdyby nie znalazł się człowiek, który kierowałby taką modernizacją, to obawiam się, że skoki mogłyby trafić na tę samą półkę co łyżwiarstwo i biegi narciarskie, którym niestety bardzo brakuje takiej odnowy. Obecnie skoki narciarskie są najpopularniejszą zimową dyscypliną sportową na świecie". To czy skoki są bardziej popularne od łyżwiarstwa i czy rzeczywiście są najpopularniejszą dyscypliną zimową to rzecz do dyskusji, ale przeobrażenie niszowej dyscypliny w duże show za sprawa Hofera to sprawa oczywista.

Ja też uważam, że nadszedł czas na zmiany, że Hofer jako dyrektor Pucharu Świata powinien ustąpić, wykorzystać swoje olbrzymie doświadczenie i wiedzę w inny sposób. Moje duże wątpliwości wzbudza zwłaszcza nieprzejrzysty system kompensacji punktowej za wiatr czy belkę. Uważam, że coś tak nieprzewidywalnego, nieobliczalnego jak natura nie można zostać zamknięte w cyfrach, liczbach, przelicznikach. Daleki jednak jestem od uważania Hofera za zło ostateczne skoków narciarskich. Dla skoków jako dyscypliny zrobił ogromnie dużo i jest to fakt niezaprzeczalny.

Wykorzystano fragmenty książki: Jon Gangdal: "Mika Kojonkoski. Tajemnica sukcesu."

Powyższy tekst zawiera prywatne poglądy Autora i niekoniecznie muszą one odzwierciedlać poglądy Redakcji serwisu.