Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Kulminacja

Pewnie mało kto wie, ale kulminacja, to według encyklopedycznej definicji punkt nie tylko najwyższy, ale też najniższy. W Kulm nastąpiła kulminacja dolna, zwana też dołowaniem, dla dominujących w Pucharze Świata Austriaków.


Zwykle skoczków porównuje się do ptaków, czasem samolotów, czy rakiet. Ale ci najlepsi są przecież gwiazdami. Gwiazdy, jak to gwiazdy, mają swoje kulminacje, czasem są w zenicie, czasem w nadirze. W Kulm były w nadirze. Tylko jeden na podium w konkursie porannym, żadnego w popołudniowym, zawstydzający występ Andreasa Koflera, dyskwalifikacja Gregora Schlierenzauera. Kulminacja. Dolna.

Tydzień temu krakałem, że skończy się dwoma austriackimi zwycięstwami. Pan Bóg pokarał pychę. Kłaniam się w pas jednemu z czytelników, który twierdził, że szyki pokrzyżuje im Robert Kranjec. Słoweniec odniósł swoje trzecie zwycięstwo w karierze i drugie na Kulm. Ja uważałem, że jest na wygrywanie w tym sezonie zbyt nieregularny. Robi miał cokolwiek farta, bo gdyby konkurs składał się z dwóch serii, różnie być mogło. Ale nie zastanawiajmy się, kim by była babcia, gdyby miała wąsy. Robi wygrał, wygrał też Anders, Austriacy na swojej własnej skoczni obeszli się smakiem. Niech płaczą fani (i fanki) Schlierenzauera, niech cieszą się wszyscy, którym austriackie wygrywanie już się przejadło.

No miał chłopak pecha. Bywa. Nie on pierwszy nie ostatni. Pech jak to pech ma gdzieś sławę, status gwiazdy i skalę talentu. Na kogo wypadnie, na tego bęc. Wypada współczuć, więc współczuję, ale bardziej to się cieszę, że Adam Małysz jeszcze co najmniej tydzień będzie samodzielnym wicerekordzistą w ilości wygranych konkursów PŚ w karierze. Nic straconego, Gregor niestety łyknie go jeszcze tej zimy. I zapewne za czas jakiś pobije Nykänena a potem wyśrubuje rekord do jakiejś kosmicznej liczby. Warto jednak odnotować, że tym razem młody, ambitny skoczek zareagował na sytuację z klasą i godnością. Żadnego tam rzucania nartą. "Życie toczy się dalej". Brawo, Herr Schlierenzauer. Krocz tą drogą, wrzodów na żołądku się nie nabawisz.

Pech jednego, to szczęście innych. Niesamowicie mi zaimponował Kamil Stoch, mówiąc, że już chyba wolałby być czwarty, niż "wywalczyć" podium w taki sposób. Ale to już trochę przesada w tej rycerskości. Nie dlatego wymyślono dyskwalifikacje za niedopięty kombinezon, żeby uprzykrzyć życie skoczkom, ale dlatego, że na takim niedopięciu naprawdę można zyskać metry. Mam mieszane uczucia wobec całej tej sytuacji, nie wiem co powinno zrobić jury, gdyby pechowy kombinezon załatano skuteczniej i nic by się nie odczepiło w locie. A może nie powinno się go w ogóle wpuszczać na belkę? W każdym razie jury postąpiło, jak postąpiło i była to słuszna decyzja.

Norwegowie zawsze byli silni na mamutach, ale to co pokazali w ten weekend dowodzi, że Alexander Stöckl przygotowuje ich formę specjalnie na mistrzostwa w lotach. I będą u siebie realną siłą, mogącą rzucić rękawicę wunderteamowi Pointnera. Oby. Oby w lutym w Vikersund nie było nudno.

Nam wypada się cieszyć nie tylko z postawy Kamila, ale też kolejnych punkcików Maćka Kota. No i wygląda też chyba na to, że Piotrek Żyła co nieco się nareperował po słabiutkim w jego wykonaniu Turnieju Czterech Skoczni. Dobrze, że akurat przed Zakopanem. Choć w naszej kadrze niczego nie można być pewnym. Fatalnie skaczący w PŚ Hula odzyskał rezon w PK. Zniszczoł i Byrt, którzy w PK imponowali formą, zupełnie się rozsypali. Za dużo przypadkowości jest w naszej drużynie, za dużo.

Rzućmy okiem na czołówkę przed zawodami w Bad Mittendorf:

Klasyfikacja Generalna
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1 Andreas Kofler Austria 772 0 0
2 Gregor Schlierenzauer Austria 716 56 56
3 Anders Bardal Norwegia 589 183 127
4 Thomas Morgenstern Austria 576 196 13
5 Richard Freitag Niemcy 428 344 148
6 Severin Freund Niemcy 366 406 62
7 Kamil Stoch Polska 364 408 2
8 Roman Koudelka Czechy 332 440 32
9 Daiki Ito Japonia 290 482 42
10 Robert Kranjec Słowenia 267 505 23

... i po nich:

Klasyfikacja Generalna
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1 Andreas Kofler Austria 795 0 0
2 Gregor Schlierenzauer Austria 753 42 42
3 Anders Bardal Norwegia 749 46 4
4 Thomas Morgenstern Austria 706 89 43
5 Kamil Stoch Polska 464 331 242
6 Richard Freitag Niemcy 454 341 10
7 Daiki Ito Japonia 420 375 34
8 Severin Freund Niemcy 417 378 3
9 Robert Kranjec Słowenia 412 383 5
10 Roman Koudelka Czechy 373 422 39

Czołowa dziesiątka pozostała w tym sam kształcie, nastąpiły tylko przetasowania. Wyraźnie wyodrębniła nam się "Wielka Czwórka" - trzej Austriacy i Andres Bardal. Różnice punktowe między nimi są niewielkie. Za wcześnie jeszcze, by przesądzać że Puchar Świata zdobędzie jeden z tych skoczków, ale jest to bardzo prawdopodobne. Potem jest długa przerwa i mamy grupę pościgową. Największym wygranym weekendu jest Anders Bardal, który zdobył w dwóch konkursach 160 punktów. Robert Kranjec powiększył swój dorobek o 145, a Thomas Morgenstern i Daiki Ito wzbogacili się o 130 punktów każdy.

100 punktów dopisał sobie nasz Kamil Stoch i wysunął się na czoło owej grupy pościgowej. Było to możliwe również dzięki mizernym wynikom Severina Freunda i Richarda Freitaga, którzy obsunęli się w klasyfikacji. Słabiutko poradzili sobie też Gregor Schlierenzauer i Andreas Kofler (ten ostatni zdobył w Kulm tyle punktów, co Piotr Żyła) i dlatego też ścisła czołówka tak bardzo się spłaszczyła. Warto też wspomnieć, że Kamil jest też na piątym miejscu w klasyfikacji Pucharu Świata w Lotach. W Pucharze Narodów prowadzi oczywiście Austria przed Norwegią i idącymi z nią niemal łeb w łeb Niemcami. My oglądamy plecy Czechów, nie wspominając już o Japonii, czy Słowenii.

Jak ktoś koniecznie chce, niech się pociesza tym, że potężna do niedawna Finlandia przegrywa póki co ze Szwajcarią, a właściwie Simonem Ammannem. Najlepszy z Finów - były kombinator norweski Anssi Koivuranta - jest w klasyfikacji generalnej na 26. miejscu. My mamy wyżej dwóch skoczków. Jeszcze chwila i Pekka Niemelä będzie pielgrzymował do Janne Ahonena, by ten po raz trzeci wszedł to tej samej rzeki. Albo - parafrazując Łukasza Kruczka - fińscy trenerzy zaczną przetrząsać kieszenie w poszukiwaniu kaucji dla Mattiego Nykänena. Nie pamiętam szczerze mówiąc, czy Nykänen siedzi aktualnie w areszcie, czy w więzieniu. Za często się to zmienia. Jeśli Austriacy zaliczyli w Kulm kulminację dolną to Finowie wpadli w tak głęboką czarną dziurę, że długo jeszcze się nie ogarną na tyle, żeby się zorientować gdzie jest w ogóle góra, a gdzie dół.

Na swoją kulminację (oczywiście górną) czeka wciąż Kamil Stoch, bo trzecie miejsce to żaden zenit, zaledwie jego przedsmak. Spokojnie, doczeka się. Puchar Świata powoli zbliża się do półmetka, który nastąpi za tydzień w Zakopanem. Miejscu, w którym Kamil odniósł swoje pierwsze, historyczne zwycięstwo. W Zakopanem przynajmniej dwie rzeczy są pewne – wspaniała atmosfera na trybunach i to, że przynajmniej jeden dowcipniś albo zawiany kibic zakrzyknie „Leć Adaś, leć”. A przecież i Kamil zasłużył już sobie na wielki doping i okrzyki płynące nie tylko z płuc, ale z samego serca. Leć, Kamil Leć!