Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Śnieg, bomba i trąba

No i jak tu nie wierzyć, że Zakopane to miejsce magiczne? Irytuje mnie to całe telewizyjnojedynkowe gadanie o najlepszych kibicach na świecie, niesamowitej atmosferze, wielkiej trąbie. To pompowanie marketingowego balonika, coroczne maglowanie najwyraźniej już znudzonych teatrzykiem skoczków, by powiedzieli dlaczego akurat tam lubią najbardziej skakać. Ale jednak nie da się ukryć, że jakiś pierwiastek prawdy w tym jest. Jest magia, jest piękno, jest tajemnica.


Opuszczając Zakopane w sobotę wieczorem, zatrzymałem samochód i spojrzałem na Wielką Krokiew z perspektywy ulicy Piłsudskiego. Opuszczona, ale wciąż podświetlona, wśród pobielonych śniegiem sosen przyciągała wzrok swoim majestatem, naturalnym, nieodpartym urokiem. Na dole kończyła się już zwykła poimprezowa krzątanina, służby ładowały na ciężarówki uliczne barierki, ostatni sprzedawcy, ślizgając się po oblodzonych chodnikach, upychali niesprzedane gadżety do samochodów, wozy ze sprzętem wyjeżdżały z terenu stadionu. Kibiców już dawno nie było, nawet tych mocno zawianych, więc pogrążona w ciszy skocznia skrzyła się ośnieżona w świetle jupiterów.

Te same jupitery nadają bajkową oprawę płatkom śniegu, gdy sypią się na skocznię w trakcie konkursu. Zadzierasz do góry głowę i widzisz tylko granatowe niebo i ten padający śnieg. Na chwilę nie widzisz morza ludzi, powiewających flag, nie słyszysz krzyków, trąb, ani spikera. I cicho się modlisz, żeby śnieg już przestał, dał sobie spokój, poszedł w diabły, bo na belce siada już Kamil Stoch. Kierujesz wzrok na rozbieg, który już ledwo widać przez śnieżycę, wracają flagi, race i trąby. Myślisz – dmuchawy nie dadzą rady – zasypane tory to jeden km/h mniej na progu, czyli dobre dziesięć metrów bliżej. Ale on daje radę. Nie dają rady inni. Kamil – skoczek na trudne warunki. Więc też i w sobotę wygrać już nie mógł, bo pogoda była za dobra...

No dobra, nie przesadzajmy z tanim sentymentalizmem. Magia magią, ale już symbolika liczb – na pewno. Oto Adam Małysz 21 stycznia 2011 roku odnosi w Zakopanem swoje 39. zwycięstwo w Pucharze Świata. I dokładnie w rok później swój 39. konkurs PŚ wygrywa Gregor Schlierenzauer. Ten sam, który w dzieciństwie zasiadał przed telewizorem, by dopingować Orła z Wisły, który otwarcie przyznaje, że Adam był jego idolem.

Mało? Jakie lokaty zajął Kamil w ten weekend? A na jakich miejscach kończył zawody rok temu (nie licząc jeszcze tego 17., bo wtedy były trzy konkursy?). A może ktoś pamięta miejsca Adama Małysza z Zakopanego w 2002 roku, tym niesamowitym 2002 roku, gdy PŚ po roku przerwy powrócił na Wielką Krokiew, a Orła z Wisły przyjechało dopingować 80 tys. ludzi? Adam walczył w tej epoce z dwoma Niemcami – Schmittem i Hannawaldem. W piątek Stoch rywalizował z Freundem i Freitagiem. Piękne zbiegi okoliczności, prawda? W dodatku w sobotę Schlierenzauer wygrał zawody notą 300,3 pkt. Najwyższą w historii Wielkiej Krokwi. Ok – swoją rolę odegrały tu przeliczniki. Ale jednak fakt historyczny.

Takie rzeczy pozostaną we wspomnieniach z tego weekendu – symbolika między innymi. Co jeszcze? Śnieg, a właściwie śnieżyca, która ostatnim skoczkom piątkowego konkursu mocno dała w kość. Bądź tu mądry i pisz wiersze – czy jury postąpiło sprawiedliwie? Niesprawiedliwie – bo skoczkowie do numeru 42 mieli lepsze warunki, śnieg im torów nie zasypywał. Sprawiedliwie, bo gdyby taka śnieżyca przytrafiła się słabszym, albo średniakom, nikt by na lepsze warunki nie czekał, wiec dobrze, że jury pokazało, że nie robi wyjątków dla „nazwisk”.

Czy można było trochę odczekać na lepsze warunki? Można było, przecież organizatorzy dysponują świetnymi prognozami, na pewno wiedzieli, że zaraz przestanie sypać. Nie, nie można było, bo prognoza to tylko prognoza, a jak nie przestanie sypać, to zasypie nie tylko tory ale i zeskok i zawody trzeba będzie odwołać na sześciu-pięciu skoczków przed końcem – ale wtopa. Padający śnieg stał się więc sprzymierzeńcem jednych, przekleństwem drugich i czynnikiem jakoś tam jednak decydującym o wynikach. Jedni się z tym pogodzili, inni nie do końca.

„Ten drugi skok, to była bomba” – powiedział po piątkowych zawodach Kamil i miał rację. 135 metrów to było o 10 więcej niż rywale z najwyższej półki (nie licząc 130 metrów Koflera). 136,5 punktu to była nota o 6,5 punktu wyższa niż jakiegokolwiek innego piątkowego skoku. Zresztą w drugiej serii drugiego konkursu Kamil też odpalił bombę, ale niestety to nie starczyło, by zasypać stratę po mokrym kapiszonie z pierwszej serii. To był dzień tych, którzy mieli z Wielką Krokwią piątkowe rachunki do wyrównania.

Nie zapominajmy o bohaterach drugoplanowych. Jeszcze w Zakopanem dostałem od przyjaciela sms’a: „Powiedz Olkowi, że na wszystkich moich kolegach w pracy jego 9. miejsce zrobiło większe wrażenie, niż zwycięstwo Kamila”. Na mnie osobiście większe wrażenie zrobiło to, że w sobotę był 14. Bo nawet przy nowym systemie może się zdarzyć jakiemuś słabszemu skoczkowi jeden bardzo udany konkurs. Ale dwa dni z rzędu – to już nie przypadek, nie szczęście i nie zbieg okoliczności. Olek jest zawodnikiem młodym, jego forma będzie falować, zresztą na razie poświęca zawody PŚ, by lepiej przygotować się do MŚ Juniorów. Ale ma w sobie wielki potencjał. Oby tylko potrafiono go wykorzystać.

Piotr Żyła wrócił do lepszego skakania – to cieszy. W dodatku zafundował nam kupę emocji wygrywając pierwsze kwalifikacje a w drugich wchodząc fuksem z ostatniego miejsca. A to figlarz - nie lubi jak jest nudno. Nie wiem co pija Koch, ale jak się dowiem, to Wam powiem. Maciek Kot zaczął regularnie punktować. Na razie to takie trochę ciułactwo, ale grosik do grosika... Dalej już niestety bida. Dlatego też w Pucharze Narodów stoimy nadal nisko, choć udało się nam przeskoczyć Czechów. W Sapporo się przekonamy na ile punkty Piotra i Maćka to kwestia formy a na ile znajomości skoczni i pozytywnego wpływu zakopiańskich trąb. Które być może spełniają podobną funkcję, co niegdyś husarskie skrzydła.

A w PŚ patrząc indywidualnie pierwsza dziesiątka nam się zabetonowała:

Klasyfikacja Generalna przed Zakopanem
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1 Andreas Kofler Austria 795 0 0
2 Gregor Schlierenzauer Austria 753 42 42
3 Anders Bardal Norwegia 749 46 4
4 Thomas Morgenstern Austria 706 89 43
5 Kamil Stoch Polska 464 331 242
6 Richard Freitag Niemcy 454 341 10
7 Daiki Ito Japonia 420 375 34
8 Severin Freund Niemcy 417 378 3
9 Robert Kranjec Słowenia 412 383 5
10 Roman Koudelka Czechy 373 422 39

Choć Ito (wraz z kolegami) uparł się, by znów nie obejrzeć Giewontu w zimie (niech żałuje), to pomimo dwóch konkursów w plecy nadal jest w naszej aktualnej tabelce:

Klasyfikacja Generalna 21.01.2012
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1 Andreas Kofler Austria 905 0 0
2 Gregor Schlierenzauer Austria 866 39 39
3 Anders Bardal Norwegia 809 96 57
4 Thomas Morgenstern Austria 730 175 79
5 Richard Freitag Niemcy 614 291 116
6 Kamil Stoch Polska 600 305 14
7 Severin Freund Niemcy 488 417 112
8 Robert Kranjec Słowenia 472 433 16
9 Roman Koudelka Czechy 429 476 43
10 Daiki Ito Japonia 420 485 9

Kto jest wygranym weekendu w Tatrach? Ani Stoch, ani Schlierenzauer, tylko proszę państwa Freitag, któremu 160 punktów pozwoliło wrócić na 5 miejsce, które tydzień wcześniej stracił na rzecz Stocha. Ówże wywalczył 136, Schlierenzauer 113, Kofler 110, a Bardal 60. W pierwszej czwórce kolejność zachowana. Ito poleciał o trzy miejsca w dół, kolejność reszty bez zmian. Najbardziej zły powinien być Morgi, który zarobił jedynie 24 punkty i kilka siniaków, więc czołówka mu trochę uciekła. Schlierenzauer odrobił do Koflera 3 punkty, ale nie wiem, czy jest sens się tym emocjonować. Alexander Pointner zdecydował, że Kofi leci do Japonii a Schlieri nie. Wprost przyznał, że pierwszy ma walczyć o Puchar Świata a drugi ma się skupić na MŚ w Lotach. Trochę to przypomina team orders w F1 i nie do końca mi się podoba.

Rzut oka na poczet zwycięzców (fanfary)

Poczet Zwycięzców 21.01.12
Lpzawodnikkrajliczba
1. Andreas Kofler Austria 5 1.
2. Gregor Schlierenzauer Austria 4 2.
3. Anders Bardal Norwegia 2 3.
4. Thomas Morgenstern Austria 1 4.
5. Richard Freitag Niemcy 1 5.
6. Kamil Stoch Polska 1 6.
7. Robert Kranjec Słowenia 1 8.

I na listę zawodników, którzy stawali na podium (mniejsze fanfary)

Podium w PŚ 21.01.12
Lpzawodnikkraj[1.][2].[3.]ogółem
1. Andreas Kofler Austria 5 2 1 8 1.
2. Gregor Schlierenzauer Austria 4 2 1 7 2.
3. Anders Bardal Norwegia 2 1 4 7 3.
4. Thomas Morgenstern Austria 1 2 3 6 4.
5. Richard Freitag Niemcy 1 3 0 4 5.
6. Kamil Stoch Polska 1 1 2 4 6.
7. Daiki Ito Japonia 0 2 1 3 10.
8. Severin Freund Niemcy 0 1 1 2 7.
9. Robert Kranjec Słowenia 1 0 0 1 8.
10. Martin Koch Austria 0 1 0 1 12.
11. Taku Takeuchi Japonia 0 0 1 1 15.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o tegoroczne Zakopane. Teraz czas na Japonię, a w Japonii tylko dwie rzeczy są pewne. Te, które w Japonii są odwieczne. Czyli Fudżi (taki ichni Giewont, tylko brzydszy) i Kazuyoshi Funaki.