Strona główna • Inne

Z pamiętnika kibica: Sobota w Zakopanem

Perspektywa kilkunastu godzin jazdy pociągiem i brak możliwości obejrzenia piątkowego konkursu skoków nie była zbyt ciekawa, ale stała się jedynym warunkiem możliwości spędzenia całej soboty w Zakopanem.


Sobotę w zimowej stolicy Polski rozpoczęliśmy od wizyty pod hotelem Hyrny, gdzie zakwaterowane były wszystkie ekipy startujące w piątkowo-sobotnich zmaganiach. Z dużym zaciekawieniem oglądało się krzątaninę skoczków, trenerów przygotowujących się do porannych treningów.

- Nie teraz dziewczyny, za chwilę mam trening, ale obiecuję, że później do was przyjdę – powiedział Kamil Stoch do atakujących go fanek. Dużo mniej taktowny był Gregor Schlierenzauer, który na błagalne wołania i prośby o autograf odpowiedział tylko przeczącym ruchem głowy. Zgoła inne nastawienie do kibiców miał szkoleniowiec Schlieriego, Alex Pointner, który z uśmiechem na ustach chętnie pozował do fotek i rozdawał swoje podpisy. Wbrew powszechnemu stereotypowi łowcy autografów to nie tylko kilkunastoletnie dziewczęta, względnie chłopcy. Pod Hyrnym można było dostrzec ponad dwudziestoletnich mężczyzn, którzy pod pachą trzymali obszerne zeszyty ze zdjęciami swoich idoli i cierpliwie, wytrwale czekali na pojawienie się któregoś z nich. Co więcej po konkursie kobiet nie omieszkali o podpisy prosić panie, nawet te, które do czołówki się nie zaliczają.

Kolejnym punktem zakopiańskiego dnia były zawody Pucharu Kontynentalnego Pań, które odbyły się na Średniej Krokwi. Organizatorzy z pewnością liczyli na to, że przeprowadzony tego samego dnia co męski Puchar Świata konkurs będzie cieszył się choć minimalnym zainteresowaniem kibiców. Niestety przeliczyli się. Dopóki któraś z Polek nie zacznie dobijać się do światowej czołówki nie ma raczej nadziei na to, że dyscyplina ta zacznie cieszyć się u nas popularnością. Kibiców pod skocznią można było policzyć na palcach dwóch rąk. Dopiero kiedy podczas drugiej serii na zawody przybyła zorganizowana wycieczka szkolna, frekwencja zwiększyła się o kilkaset procent. Zawody pań charakteryzowała ogromna dysproporcja między umiejętności zawodniczek ze ścisłej czołówki, a skoczkiniami zamykającymi listę wyników. Różnica między najdłuższym i najkrótszym skokiem wynosiła około 40 metrów, a to na skoczni normalnej bardzo dużo. Zawody wygrała Austriaczka Daniela Iraschko, pomimo podpórki przy świetnym pierwszym skoku na 91 metrów, druga była Sarah Hendrickson z USA, a trzecia Słowenka Ema Klinec.

O 15.00 rozpoczęły się kwalifikacje do drugiego konkursu Pucharu Świata. Najważniejsze było to, że w przeciwieństwie do dnia poprzedniego dopisała pogoda. Nie padał śnieg, temperatura wynosiła kilka stopni poniżej zera i co najważniejsze w żaden sposób skoczkom nie przeszkadzał wiatr. Do konkursowej pięćdziesiątki zakwalifikowało się dziesięciu naszych skoczków, kwalifikacji nie przebrnął jedynie Andrzej Zapotoczny ,który zajął ostanie miejsce. Zawody rozpoczęły się punktualnie o 16:30 i obyły się bez kłopotów wietrznych. Po pierwszej serii prowadził Anders Bardal przed Andreasem Koflerem i Gregorem Schlierenzauerem. Trybuny ucichły po skoku Kamila Stocha, który po pierwszej próbie plasował się dopiero na 17 miejscu. W czołowej trzydziestce znalazło się też miejsce dla Olka Zniszczoła, który był 9, a także dla Piotra Żyła i Macieja Kota. W drugiej serii trybuny ryknęły gdy świetny skok oddał Kamil Stoch, który przesunął się dzięki niemu o dziesięć pozycji w końcowej klasyfikacji. Piotr Żyła skoczył 131 m., Maciej Kot 127 m. Obaj uzyskali tę samą notę 263.2. pkt. I zajęli 18 miejsce. Olek Zniszczoł w końcowym rozrachunku zajął znakomite 14 miejsce. Z tej czwórki naszych reprezentantów możemy być zadowoleni, jednakże pod względem punktujących zawodników daleko do rekordu z 2009 roku, kiedy w drugiej serii pierwszego zakopiańskiego konkursu znalazło się aż 7 polskich skoczków! Na najniższym stopniu podium znalazł się Andreas Bardal, drugi był, tak jak dzień wcześniej, Richard Freitag, a zawody wygrał Gregor Schlierenzauer. Dla tego skoczka było to 39. zwycięstwo w karierze i 5. odniesione w Zakopanem. Oprawa konkursu jak zwykle bardzo dobra, atmosfera byłaby wyśmienita gdyby… No właśnie. Jedynym dyskomfortem przy oglądaniu konkursu było przebywanie w oparach dymu papierosowego oraz ogromnej ilości alkoholu. Można się zastanowić czy kontrola zawartości plecaków wchodzących na trybuny kibiców to zabezpieczenie wystarczające. Czy nie byłoby dobrym pomysłem badanie uczestników imprezy alkomatem. Bo jaka jest różnica czy ktoś przyjdzie się nawalić pod skocznią czy zrobi to przed wejściem…

Niemniej jednak cały dzień można zaliczyć do zdecydowanie udanych. Po skokach jeszcze szybka pizza w jednym z lokali na Krupówkach i powrotny pociąg do Gdyni.