Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Per colpa della pigrizia dell autore, manca il titolo

Kręci się, kręci nasz Puchar Europy i Japonii w skokach narciarskich, w ten weekend kręciło się akurat trochę na południe od Alp. Najlepszy numer wykręcił pod Alpami przyszły zdobywca Kryształowej Kuli, Grzegorz Brzęczyszczykiewicz, czyli tłumacząc na niemiecki - Gregor Schlierenzauer.


Tak proszę Państwa. Już po drugim konkursie w na Wielkiej Krokwi tak coś czułem, dziś mogę powiedzieć to głośno: jeśli nie zdarzy się nic niespodziewanego (kontuzja lub odwołanie wszystkich konkursów do końca sezonu) Kryształową Kulę zgarnie Gregor Schlierenzauer. Co mnie niezwykle irytuje, bo zdecydowanie wolałbym w roli zdobywcy Pucharu Świata Andreasa Koflera, który – w odróżnieniu od Schlierenzauera, jeszcze na koncie takiego trofeum nie ma. Ale sport nie jest sprawiedliwy, nigdy nie był i nigdy nie będzie. Medale, puchary i wieńce laurowe nie są rozdawane po równo, Bogu chwała nie zmienili tego nawet komuniści, którzy wszystkim chcieli dawać po równo. W każdym razie tak obiecywali.

Oczywiście wciąż nie tracę nadziei, że formą zdolną do wygrywania seryjnie konkursów eksploduje Kamil Stoch i to on w Planicy będzie śmiał się najgłośniej, ale to taka nadzieja płynąca z serca, nie rozumu. Owszem, Kamil pokazał, że jest w stanie wygrywać z Gregorem, nawet gdy Gregor jest w szczytowej formie. Ale na razie to Gregor udowodnił, że jest w stanie wygrywać seriami. Do końca sezonu osiem indywidualnych konkursów. Kamil ma do lidera stratę sporą, Schlierenzauer już jest liderem. Tak, tak, nie mylicie się. Nie patrzcie na gołe punkty, bo Andreas ma -100 do pewności siebie a Grześ tyle samo w plusie. Teraz rachunek się zgadza.

Idzie Grześ

Przez skoczni rozbieg

Narty swoje niesie

Już od rana

Sznurek fanek

Ciągnie się za Grzesiem

I nie ma się co dziwić. Ani fankom, ani fanom, ani ludziom, którzy - jak ja - może jakoś szczególnie Grzesiowi nie kibicują, ale nie potrafią nie podziwiać jego wyczynów – zwycięstw w pięknym stylu, dalekich skoków, kolejnych rekordów skoczni. Gregor Schlierenzauer w ilości pucharowych zwycięstw zostawił już za plecami Orła z Wisły i teraz do pokonania został już tylko Latający Fin. Ciekawe, czy Grześ doczeka się kiedyś przydomku, który będzie brzmiał równie cool co dwa powyższe. Bo umówmy się, że „Schlieri” nie brzmi cool.

Ale co my tam o przydomkach dla Austriaka, niech się Austriacy wysilają. Zastanówmy się raczej nad kozacką ksywą dla Kamila. Bo „Rakieta z Zębu” nawet przy „Schlierim” brzmi jak „Huragan Wołomin” przy „FC Barcelona”. A Kamil na kozacką ksywę też już w pełni zasługuje. Serio mówię – na propozycje czekam w komentarzach. Kamil powoli dochodził do siebie po japońskiej wycieczce, pewnie niejeden już go skreślał po piątkowych treningach, że spadek formy, że w Nipponie miał farta czy inne takie bzdury. Inni się mądrzyli, że skocznia mu nie leży. Jak mu mogła nie leżeć, jak już w 2008 roku, gdy miał - z grubsza mówiąc - formę taką, albo gorszą, jak teraz Piotr Żyła, punktował dwa razy, zajmując w jednym z konkursów najlepsze miejsce w karierze? O czym tydzień temu przypominałem.

A Kamil po prostu powoli dochodził do siebie a w niedzielę to już po prostu pięknie doleciał do siebie. Strach pomyśleć, co by zmalował w Predazzo, gdyby konkursy odbywały się np. w niedzielę i poniedziałek... Czapki, berety, kapelusze, kapuzy i mycki z głów! Pokonać Schlierenzauera w pełnym gazie, będąc za jego plecami na półmetku – to potrafią tylko skoczkowie najwyższej, światowej klasy. Jestem niemal pewien, że z Vikersund Kamil wróci z czymś, co do tej pory wywalczył tylko Piotr Fijas, a czego nigdy nie zdobył nawet Adam Małysz.

Kamil znów podczas weekendu siódmy i pierwszy. To już taki tradycyjny polski wynik. Z innych przesądów, znaków i guseł potwierdziło się moje ulubione – jak pozostali Polacy wchodzą do drugiej serii to lider skacze tak sobie. Jak szlifują bulę – można jeszcze lecieć do buka i obstawiać podium. Tak było z Małyszem, tak jest z Kamilem. Jakby lider drużyny dodatkowo się mobilizował, by zatrzeć złe wrażenie po kolegach. Oczywiście były od tego wyjątki, ale to te potwierdzające regułę.

Jak już jesteśmy przy reszcie. Piotrze, serdeczne gratulacje, wracaj spokojnie do Polski zobaczyć na własne oczy Karolinkę. Jesteś w pełni usprawiedliwiony. Liczymy, że za tydzień w Willingen skupisz się już na skokach. Maciej i Krzysztof w sobotę skakali trochę na alibi, bo punkciki marne. W niedzielę przegrali głównie z warunkami, wyniki gorsze od skoków. Cieszyć się nie ma z czego, ale rozpaczać jeszcze też nie.

Nie popisali się konstruktorzy skoczni w Predazzo. Wiatr pod narty w okolicach 2 m/s a Włochom belek w dół zabrakło. Próba generalna przed przyszłorocznymi Mistrzostwami Świata o tyle zdała swój egzamin, że wiedzą, co mają poprawiać.

Mam złą wiadomość dla polskich skoków narciarskich. W ten weekend Piotr Żyła stracił matematyczne szanse na zdobycie Pucharu Świata. Mamy już tylko jednego kandydata do tytułu. Ostatnim obecnie w generalce skoczkiem, który teoretycznie mógłby jeszcze ten Puchar wygrać, jest szesnasty w tej chwili Lukas Hlava. Do liderującego (odliczając bonusy) Koflera traci 791 punktów, do zdobycia zostało 800. Inne ciekawostki dla statystycznie zakręconych:

- po zawodach w Predazzo Kofler został jedynym zawodnikiem, który punktował we wszystkich indywidualnych konkursach tej zimy. Drugim był jeszcze w piątek Kranjec, ale zaliczył dwie wpadki. Z kolei Schlierenzauer punktował we wszystkich, w których wystartował, ale odpuścił sobie dwa w Sapporo

- zgodnie z moją prośbą (co autorytet, to autorytet, nie?) Łukasz Kruczek oddelegował Stefana Hulę do startów w PK. Po pierwsze dzięki temu Stefan natrzaskał już tej zimy 145 punktów do rankingu CRL, co nie jest bez znaczenia w temacie limitów. Po drugie Davide Bresadola dogonił Polaka w ilości startów w PŚ bez punktów tej zimy - obaj mają po piętnaście. Trzeci jest Nikołaj Karpienko z trzynastoma próbami na koncie

- Bjørn Einar Romøren po raz piąty w swojej karierze zajął siódme miejsce

- i ostatni kompletnie bezużyteczny fakt - Kamil Stoch przeleciał już tej zimy na nartach (w oficjalnych konkursach - rzecz jasna - równe 4550 metrów (za adidas distance award)

Poczet zwycięzców po Predazzo cieszy polskie oczy:

Poczet Zwycięzców
Lpzawodnikkrajliczba
1. Andreas Kofler Austria 5 1.
2. Gregor Schlierenzauer Austria 5 2.
3. Anders Bardal Norwegia 2 3.
4. Kamil Stoch Polska 2 4.
5. Daiki Ito Japonia 2 7.
6. Thomas Morgenstern Austria 1 5.
7. Richard Freitag Niemcy 1 6.
8. Robert Kranjec Słowenia 1 10.

...podobnie jak tabelka podiumowa:

Podium w sezonie 20011/2012 na dzień 05.02.2012
Lpzawodnikkraj[1.][2].[3.]ogółem
1. Anders Bardal Norwegia 2 3 5 10 3.
2. Andreas Kofler Austria 5 2 2 9 1.
3. Gregor Schlierenzauer Austria 5 3 1 9 2.
4. Kamil Stoch Polska 2 2 3 7 4.
5. Thomas Morgenstern Austria 1 2 4 7 5.
6. Daiki Ito Japonia 2 2 1 5 7.
7. Richard Freitag Niemcy 1 3 0 4 6.
8. Severin Freund Niemcy 0 2 1 3 8.
9. Robert Kranjec Słowenia 1 0 0 1 10.
10. Martin Koch Austria 0 1 0 1 15.
11. Taku Takeuchi Japonia 0 0 1 1 14.

No to rzućmy teraz okiem na nasz szczególnie pasjonujący tej zimy wyścig o Kryształową Kulę (Lukas Hlava i reszta chłopaków z miejsc 11-16 niech wybaczą, ale zatwardziale umieszczam w tabelce tylko pierwszą dziesiątkę). Która - jak już kiedyś wspominałem - od okolic bodajże Sylwestra stanowi ekskluzywny, zamknięty klub i nikomu nowemu zaproszenia nie są wysyłane. Trzech Austriaków, dwóch Niemców, Norweg, Polak, Słoweniec, Japończyk i Czech bawią się tu w swoim towarzystwie i tak już chyba zostanie, bo ostatnio jedenasty zawodnik - ktokolwiek by nim nie był - wciąż traci do klubu prekwalifikowanych circa 200 punktów.

Klasyfikacja Generalna 03.02.2012
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1. Andreas Kofler Austria 994 0 0
2. Anders Bardal Norwegia 907 87 87
3. Gregor Schlierenzauer Austria 866 128 51
4. Thomas Morgenstern Austria 774 220 112
5. Kamil Stoch Polska 740 254 34
6. Richard Freitag Niemcy 686 308 54
7. Daiki Ito Japonia 620 374 66
8. Robert Kranjec Słowenia 534 460 86
9. Roman Koudelka Czechy 524 470 10
10. Severin Freund Niemcy 492 502 32

Jak widać po Predazzo...

Klasyfikacja Generalna 05.02.2012
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1. Andreas Kofler Austria 1049 0 0
2. Gregor Schlierenzauer Austria 1046 3 3
3. Anders Bardal Norwegia 1017 32 29
4. Kamil Stoch Polska 876 173 141
5. Thomas Morgenstern Austria 874 175 2
6. Richard Freitag Niemcy 765 284 109
7. Daiki Ito Japonia 676 373 89
8. Severin Freund Niemcy 617 432 59
9. Roman Koudelka Czechy 576 473 41
10. Robert Kranjec Słowenia 534 515 42

... z "Wielkiej Czwórki" zrobiła nam się "Wielka Piątka". Niech będzie, że jestem niekonsekwentny (już mnie gorszymi epitetami określano), w pierwszym akapicie przyznaję już Puchar Schlierenzauerowi a teraz będę spekulował. Będę, bo lubię. Rzućmy więc okiem: Schlierenzauer dopisał sobie 180 punktów i praktycznie dopadł Koflera (55 punktów), łykając po drodze Bardala (110 pkt.) . Kamil zdobył 136 punktów i o dwa włosy wyprzedził Morgensterna (100 pkt.) Freund - 125, Freitag - 79, Ito - 56, Koudelka - 52, Kranjec 0. Jak na dłoni widać, że mamy w tej chwili trzech zawodników na prowadzeniu blisko siebie, potem trochę większa przerwa i pędzą Stoch z Morgim. A potem znów większy odstęp i umówmy się że z tamtej drugiej grupy już chyba nikt nie wskoczy nawet na podium, co tu o KK wspominać. Zawęża nam się grono kandydatów, z tym, że "Schlieri" i Kamil pokazują ostatnio wyraźną tendencję zwyżkową a Kofler i Morgi raczej zniżkową. Bardal trzyma się w miarę. Lubię chłopa, ale mu w tym wyścigu nie kibicuję. Dlaczego?

Hehe, bo gdyby Anders sięgnął po Kryształową Kulę, Polska przestałaby być w skokach narciarskich dwa razy większą potęgą od Norwegii. Tak, jak się odpowiednio dobierze dane, to można wszystko udowodnić. Są trzy rodzaje kłamstwa - mawiał Benjamin Disraeli - zwykłe kłamstwa, cholerne kłamstwa i statystyka. Otóż w ilości Kryształowych Kul wygrywamy z Norwegami 4:2. Może się to wydawać zaskakujące, ale Puchar Świata dla Norwegii wygrali tylko po razie Vegard Opaas i Espen Bredesen a jeden nasz Adam Małysz - co wie każde polskie dziecko - 4 razy. Bądźmy dalej dwa razy lepsi od Norwegii. Jak się Stoch spręży i zrobi to, co Małysz, to nawet możemy dorównać Finom. Bo Finowie, mają osiem Kryształowych Kul. Austriacy dziesięć. My jesteśmy w tej klasyfikacji na trzecim miejscu. Nawet Niemcy mają tylko trzy (dwie Schmitt i jedna Weissflog, jeszcze dla NRD).

Ja tu się rozmarzam, a felieton się rozciąga w nieskończoność. Przepraszam za przynudzanie i schodzę na ziemię. Włoską. A właściwie to już czas by z ziemi włoskiej do Niemiec przemaszerować. Bo zaczynamy teraz FIS Team Tour i pięć kolejnych konkursów (w tym dwa drużynowe) odbędą się w Niemczech. Daruję już sobie spekulacje na temat siły poszczególnych drużyn. Z grubsza wiadomo, że Austria i Norwegia będą walczyć o zwycięstwo a o trzecie miejsce powalczy kilka drużyn i tu nie ma nic pewnego. Tylko dwie rzeczy w Niemczech są stuprocentowo pewne. Jakie? Wiem, ale nie powiem. Tschüss!

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem.