Strona główna • Czeskie Skoki Narciarskie

Roman Koudelka: "Brakuje mi już tylko miejsca na podium"

Sezon snów, wspaniały, pełen sukcesów. Tak czeskie media określają tegoroczne dokonania Romana Koudelki. W zeszły weekend w Predazzo również nie darzyło mu się najgorzej. W Val di Fiemme był ósmy i trzynasty.

Przed indywidualnym konkursem w Willingen skoczkowi z Turnova brakuje już tylko jednego - umiejscowienia wśród trzech najlepszych. Z taką formą, jaką ma teraz może to być marzenie do spełnienia. "Wierzę, że to przyjdzie w następnych zawodach," mówił we Włoszech czeskim dziennikarzom Deníka 22-letni skoczek.


Po Val di Fiemme masz za sobą kolejne dwa dobre występy. Jak sam je oceniasz?

Roman Koudelka: W sobotę świetnie mi wyszła pierwsza seria. Moim zdaniem był to najlepszy skok, jaki w tym roku oddałem. W drugiej serii przy odbiciu wyszedłem trochę mocniej do przodu, więc zabrakło mi metrów. Ale na pewno mogę być zadowolony. Skończyłem w pierwszej dziesiątce, a to jest zawsze dla mnie sukcesem.

A jak było w niedzielę?

R.K.: W niedzielę ten konkurs był bardzo ciężki. Siadasz na belce i już masz odjęte 27 punktów. To nic przyjemnego, a rywalizacja w konkursie jest przez to trudniejsza. Mój pierwszy skok nie był zbyt udany, ale ważne było dla mnie to, że dostałem się do drugiej serii. Tam już było o wiele lepiej. Dzięki temu mogłem się wspiąć trochę wyżej w klasyfikacji, aż na trzynaste miejsce.

Czego ci brakuje do wyśnionego miejsca na podium?

R.K.: Chodzi o to, żeby oddać dwa dobre skoki. Kiedy uda się ten pierwszy, trzeba do niego nawiązać także tym drugim. Gdyby się tak szczęśliwie złożyło, to podium byłoby z pewnością w zasięgu. Dotychczas mi się to nie udało, ale nie poddaję się. Wierzę, że to przyjdzie w którychś z następnych zawodów.

Czy jest coś, co mogłoby twoim zdaniem spowodować ten przełom?

R.K.: Na pewno są to dwa dobre skoki, zwłaszcza w lepszych warunkach. Skokowa elita jest przepełniona, więc kiedy ktoś skacze w lepszych warunkach, to właśnie to może zadecydować o kolejności.

Kiedy patrzysz na swoje aktualne wyniki, to jak bardzo one się różnią od twoich oczekiwań przed sezonem?

R.K.: Muszę przyznać, że jestem na razie bardzo zadowolony z obecnego sezonu. Z pewnością nie spodziewałem się tego, że będę stabilnie skakał w obrębie pierwszej dziesiątki. Brakuje mi tylko tego podium. Wiele osób mi o to suszy głowę. Mam więc nadzieję, że zrobię im kiedyś tę przyjemność i wreszcie na nim stanę.

Nad czym chcesz przed kolejnymi zawodami popracować? Co możesz ulepszyć?

R.K.: Nic takiego mi szczególnie nie wpada do głowy. Przede wszystkim chcę sobie odpocząć pomiędzy zawodami, zregenerować się psychicznie i wykonać trening kondycyjny. Sezon już się rozkręcił, nie da się przesadnie ingerować w treningi.

Czy między tobą a kolegami z drużyny istnieje współpraca, czy raczej każdy koncentruje się na sobie?

R.K.: Jest raczej tak, że każdy się patrzy na siebie. Nie można oglądać się na innych. Nie chodzi o to, że sobie wzajemnie nie kibicujemy - tak z pewnością nie jest. Ale każdy chętniej zamyka się w sobie i skupia się na swoich wynikach.

Jak spędzasz czas podczas takiego skokowego weekendu? Masz w ogóle czas na jakąś zabawę?

R.K.: Prawie na nic nie ma czasu. Chodzi przede wszystkim o to, żeby nagromadzić siły na następny dzień i dobrze się zregenerować. Zawody są dużym wyzwaniem. Dodatkowo można mieć problemy z wagą, ponieważ przez nerwy się chudnie. Więc ważne jest też, by się dobrze najeść.

W Val di Fiemme za rok będą miały miejsce Mistrzostwa Świata. Jak czułeś się na tutejszych skoczniach?

R.K.: Pięknie się tutaj skacze. Tylko wiatr trochę rozrabia. Aczkolwiek w tym sezonie jest tak właściwie wszędzie, więc nie jest to wyjątek.