Strona główna • Mistrzostwa Świata w Lotach

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Przeminęło z wiatrem

Gdyby w Vikersund w ten weekend urządzano regaty, pogoda byłaby wyśmienita. Niestety, zamiast zainwestować w sztuczne jezioro, Norwegowie zainwestowali w skocznię narciarską. Dlatego te mistrzostwa zapamiętamy jako jedne z najbardziej wietrznych w historii.

Zaczęło się od treningów, w których padło kilka rekordów życiowych (np. 210 metrów Krzysztofa Miętusa) a dominował w nich Martin Koch. Potem przyszły nudne kwalifikacje w których jedynym emocjonującym momentem był lot Vincenta Descombes Sevoie na 222,5 metra. Faworyt z treningów je odpuścił, więc nie wiadomo było, jak skacze Martin Koch.


W końcu nadszedł długo oczekiwany piątek i zabawa się zaczęła na dobre. Warunki pogodowe wydawały się idealne. Wiatr pod narty rześko podwiewał i już od początku można się było spodziewać, że będzie piękny konkurs, bo nawet skoczkowie z początku stawki latali poza 200 metr. Jednak im dalej tym gorzej. Podmuchy coraz mocniejsze, więc jury rozpoczęło taniec z belkami. Niewiele to pomogło i konkurs był coraz bardziej rwany. W końcu nadszedł czas na Kamila i przy okazji skoku polskiego skoczka na norweskiej skoczni zaczął się czeski film.

Najpierw jury długo nie puszczało Kamila Stocha. Wtedy Łukasz Kruczek zaczął mieć pretensje że Stocha nie puszczają, polscy komentatorzy telewizyjni zaczęli mieć pretensje, że Stocha nie puszczają, dziennikarze w studiu zaczęli mieć pretensje że Stocha nie puszczają i polscy kibice w Internecie zaczęli mieć pretensje, że Stocha nie puszczają. W końcu jury puściło Stocha, skoczek dostał boczny podmuch, ratował się właściwie przed upadkiem i wylądował o rzut norweskim beretem za bulą i nagle Łukasz Kruczek zaczął mieć pretensje, że jury puściło Stocha, komentatorzy zaczęli mieć pretensje, że jury puściło Stocha, dziennikarze zaczęli mieć pretensje, że jury puściło Stocha a polscy internauci zaczęli zrzutkę na dwóch smutnych, preferencyjnie ukraińskich lub mołdawskich profesjonalistów, którzy mieliby pojechać do Norwegii i zrobić austriacki schnitzel z dyrektora PŚ i słoweńskie štrukli z jego asystenta.

Pojechał ostro po bandzie zaproszony do studia TVP 1 Rafał Kot, były fizjoterapeuta polskiej kadry. Ojciec latających Kotów stwierdził, że jury celowo uwaliło polskiego skoczka, argumentując, że gdyby taki wypadek zdarzył się Austriakowi, to jury anulowałoby serię, co jest niezbitym dowodem na to, że konkursy są ustawiane pod Austriaków. Kilka milionów polskich internautów natychmiast mu przyklasnęło – wszak wiadomo, że jak coś nie gra, to na pewno stoją za tym jakieś złowrogie siły. Jak nie masoni, to żydzi, jak nie żydzi to Bruksela, jak nie Bruksela to austriacka mafia w skokach, a jak nie austriacka mafia w skokach to teletubiś z podejrzaną torebką. Pretensji nie miał tylko sam zainteresowany, który stwierdził, że popełnił błąd na progu. Zmienił zdanie, gdy przeanalizował swój skok. Zmienił też zdanie Łukasz Kruczek i przestał mieć pretensje do jury, że puściło Kamila w złych warunkach, tylko uznał, że warunki pogorszyły się w trakcie najazdu. Polska ekipa złożyła protest, jury odparło tyleż bezczelnie, co spokojnie, że wszystko jest ok. Jasne, czy ktoś sobie przypomina, by jakieś jury czy organizatorzy zawodów sportowych kiedykolwiek się przyznali do tego, że coś nie jest ok? Wszyscy więc zaczęli się nagle modlić o to, by jury jednak anulowało serię. Jury ostatecznie serię anulowało i tylko jakoś dziwnie nikt nie mówił, że w takim razie mamy niezbity dowód, że konkurs musi być ustawiony pod Polaka...

Koniec końców konkurs miał się w całości odbyć w sobotę. Z czterech regulaminowych serii zaplanowano trzy, a odbyły się tylko dwie. W ten sposób mieliśmy do czynienia z najbardziej niesprawiedliwymi, brzydkimi i wypaczonymi przez warunki mistrzostwami w lotach od 2000 roku. Rozgrywanymi zresztą na tej samej skoczni. Naszych zawodników wykosił wiatr, zresztą wielu innych też. Warunkom nie dał się Robert Kranjec i w ten sposób w wieku 30 lat ten najbardziej (chyba) utalentowany od czasów Peterki ale zawodzący swych kibiców niczym Andrzej Gołota i pechowy niczym Robert Kubica skoczek zdobył swoje pierwsze indywidualne poważne trofeum. Pecha miał też Martin Koch. Upadek w finałowej serii kosztował go złoto. Skończyło się lepiej, niż dwa lata temu, ale nie wiem, czy podarowaną przez Piotra Żyłę flaszką Mascht świętował medal, czy upijał się na smutno.

Rune Velta. Jeszcze rok temu Włodzimierz Szaranowicz mylił go z Rune Holtą. Przed mistrzostwami w Vikersund koleś miał na koncie cztery miejsca w pierwszej dziesiątce PŚ (z czego najwyższe ósme) i jedno miejsce na podium w jednoseryjnym konkursie LGP. W Vikersund zgarnął tytuł wicemistrza świata w lotach a w drużynówce był jedynym Norwegiem, który choć na chwilę zdobył uznanie 50 tysięcy rodzimych fanów. Trzy i pół metra od rekordu świata był. Do końca sezonu kilka konkursów zostało, zobaczymy, czy to skocznia mu tak siadła, czy faktycznie większą formę Norweg złapał. Z dwóch trenerów-Alexandrów to Pointner, choć nieobecny, był górą. Team Stoeckla nie tylko przegrał z Austrią na własnej ziemi. Po raz pierwszy w historii konkursów drużynowych na MŚwL nie załapali się nawet na podium. Po raz pierwszy z tej imprezy bez medalu drużynowego wracają też Finowie, ale tu zdziwienia nie ma. Podczas drużynówki warunki wreszcie były sprawiedliwe i poza słabym występem Wikingów większych niespodzianek nie było.

No, może jedna. Kto by przed mistrzostwami postawił u buków na to, że to Piotr Żyła a nie Kamil Stoch pobije rekord Polski w długości skoku? Aż żal, że „Wewiór” nie skakał tak w konkursie indywidualnym, bo może mielibyśmy dwóch skoczków w pierwszej dziesiątce. Piotrek! Ja się cieszę, że tym razem to było zaplanowane, a nie, że znowu byłeś w szoku i linie Ci się pomyliły! Więcej takich skoków!

No to czas na zaktualizowaną tabelkę rekordów życiowych:

Rekordy życiowe Polaków
Lpzawodnikmetrydataskocznia
1 Piotr Żyła 232,5 26.02.2012 Vikersund
2 Adam Małysz* 230,5 13.02.2011 Vikersund
3 Kamil Stoch 226 19.03.2011 Planica
4 Krzysztof Miętus 210 23.02.2012 Vikersund
5 Robert Mateja* 205,5 22.03.2007 Planica
6 Stefan Hula 205 19.03.2009 Planica
7 Łukasz Rutkowski 203 08.01.2010 Kulm
8 Mateusz Rutkowski 201,5 22.02.2004 Planica
8 Marcin Bachleda 201,5 18.03.2010 Planica
9 Rafał Śliż 199 18.03.2010 Planica
10 Tomasz Byrt 198,5 17.03.2011 Planica
11 Tomasz Pochwała 195 09.03.2002 Harrachov
11 Tomisław Tajner* 195 09.03.2002 Harrachov
12 Piotr Fijas* 194 15.03.1987 Planica
13 Krystian Długopolski* 191,5 07.03.2004 Vikersund
14 Wojciech Skupień* 190,5 20.02.2004 Planica
15 Maciej Kot 190 17.02.2012 Oberstdorf
16 Łukasz Kruczek* 186 17.03.2001 Planica
17 Jakub Kot 182,5 29.01.2010 Oberstdorf

I tyle by było w temacie mistrzostw w Vikersund. Za tydzień już wracamy do Pucharu Świata a pucharowe zawody wracają do Lahti. A w Lahti tylko dwie rzeczy są pewne: Karjalanpiirakka i mocno schłodzony napój w butelce zaprojektowanej przez Harri Koskinena. Nähdään!