Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Marzec to miesiąc aktywności kotów"

W wietrznym konkursie na Holmenkollen w stolicy Norwegii zwyciężył Martin Koch przed Severinem Freundem oraz Robertem Kranjcem. Z naszych zawodników punktów nie zdobył tylko Krzysztof Miętus.

"Wiadomo, że warunki odgrywały dużą rolę ale te moje skoki nie różniły się od siebie. Pierwszy był najlepszy dzisiaj oddany w dobrych warunkach, stąd ta odległość. Ten drugi nie był dużo gorszy, ale warunki - prawie wiatr w plecy, ale to nie był zły skok i nie odleciało. Myślę, że przy lepszych warunkach byłaby szansa na lepsze miejsce, ale dwunaste miejsce też nie jest złe" - mówił po zawodach Maciej Kot. "Oczywiście, że można to uznać za sukces, szkoda tylko, że nie udało się poprawić tego miejsca z Lahti, starczyło tylko jedno miejsce wyżej, do którego brakło niewiele" - dodał.
"Taka już reguła, że jak robi się cieplej zaczyna się marzec, a wiadomo marzec to miesiąc aktywności kotów tak, że zaczynam lepiej skakać, czuję formę ale niestety sezon już się kończy. Dla mnie byłoby lepiej, żeby ten sezon zaczynał się dużo później i kończył później" - wyjaśnił polski zawodnik. "Zawody nie były sprawiedliwe, mówię już to któryś raz w tym sezonie. Szczerze to czekałem na decyzję czy ta druga seria się odbędzie, bo widząc to co się działo pod koniec pierwszej serii to nie wiedziałem czy sędziowie zdecydują się na drugą serię" - ocenił. "Ta druga była chyba trochę lepsza niż pierwsza, jeżeli chodzi o sprawiedliwość. Patrząc na wyniki drugiej serii, są mniejszą niespodzianką, ponieważ ci zawodnicy, którzy byli słabsi po pierwszej serii nadrobili, tak jak Kamil, Kofler i skoczyli do tej pierwszej dziesiątki, tak, że wyniki nie są niespodzianką. Skończyło się sprawiedliwie choć nie do końca tak było". "Oczywiście, że chcę pojechać do Planicy, może nie tylko dla samego skakania, ale dla atmosfery i żeby zakończyć dobrze sezon. Z tymi skokami, które tutaj oddałem czuję, że jestem w stanie skakać dobrze na mamucie, może pobiję swój rekord życiowy, ponieważ te skoki wyglądają coraz lepiej i odbicie nie jest już takie w górę i widać, że mogę dalej odlecieć" - zakończył Kot.

"Mój skok nie był rewelacyjny ale był w porządku, ale jak wyszedłem z progu to od razu poczułem, że narty mi nie odeszły i nie było szans odlecieć. Potem dostałem powietrze ale na około 80 metrze i nie było już szans odlecieć. Konkurs już za nami, było minęło i teraz trzeba się przygotować do następnego. Na razie nie mam powodów do radości ale za chwilę mi przejdzie" - powiedział Krzysztof Miętus.

"Do końca nie wierzyłem, że uda się wejść do finału. Trochę najlepszych zawodników w końcówce odpadło, warunki nie były sprzyjające. Konkurs był dość loteryjny. Cieszę się, że zdobyłem kolejne punkty" - mówił Klemens Murańka. "Wydaje mi się, że pierwszy skok zepsułem. Czułem, że już nic nie mogę w nim zrobić. Natomiast drugi już był w porządku, lepiej mi się leciało" - dodał. "Niedobrze się skacze w takich warunkach, lepiej jak jest cisza i równe warunki dla wszystkich".
"Wczoraj mi się przydarzyła drobna przygoda z tym numerkiem ale na szczęście mnie nie zdyskwalifikowali" - wyjaśnił Klimek. "Mam nadzieję, że dostanę szansę i uda mi się wystartować w Planicy" - podsumował.

Korespondencja z Oslo, Tadeusz Mieczyński