Strona główna • Artykuły

FIS Cup subiektywnie i przeglądowo - cz. 0 i 1

Pierwsza część męskiego podsumowania to oczywiście najsłabsi zawodnicy z FIS Cup - czyli ci, którzy nie zdobyli bodaj punktu oraz ci z miejsc od 153 do 258. Tu oczywiście materiału poza-statystycznego dużo nie będzie.

Dlatego postanowiłem - idąc na przeciw oczekiwaniom - zawodników pogrupować w tabelki, które zawierają dokładnie tyle statystyk ile zawsze, a pod nimi jakieś krótkie podsumowania. Myślę, że zwiększy to przejrzystość artykułu.

I. SKAKALI, ALE PUNKTÓW NIE ZDOBYLI

Kliknij, aby zobaczyć tabelę >>

Wśród kilku zawodników, którzy w ogóle nie wystartowali dwóch młodziutkich Białorusinów - Ahibalau i Jurkewicz, niemniej na miano najmłodszego startującego zasłużył sobie nasz Dawid Jarząbek - w Szczyrku miał raptem 12 lat i 331 dni. Na drugim biegunie skaczący w wieku niespełna 39 lat Jerabek - nie jest on jednak najstarszym zawodnikiem skaczącym w FIS Cup. Dziwi słaby wynik Skrobota - dziwi i martwi. Niby zawsze był nieco słabszy niż Kacper, ale to nie zmienia faktu, że jest tak sobie.

Kliknij, aby zobaczyć tabelę >>

Dwa razy punktowało wielu zawodników. Wyróżnia się przede wszystkim niezłomny Kazach Swiridow - który w Notodden skakał w wieku 42 lat i 156 dni - zdecydowanie najstarszy ze startujących zawodników. Zawyża on zdecydowanie średnią wieku, bowiem w tej grupie zdecydowana większość to zawodnicy urodzeni w latach 90.

Kliknij, aby zobaczyć tabelę >>

Trzy i cztery starty zaliczyli zawodnicy, którzy w zasadzie niczym się nie wyróżniają, skaczą tylko w tych zawodach i zdecydowanie są dopiero na dorobku. Ja zwróciłem uwagę tylko na Davida Rippera, ale tylko ze względu na groźne nazwisko - zobaczymy, czy za rok którykolwiek z nich zasłuży na większą wzmiankę.

Kliknij, aby zobaczyć tabelę >>

6 i więcej startów to domena częstokroć zawodników krajów dla skoków ezgotycznych (Rumunia, Węgry, Turcja), jak i sporej grupy zawodników zza naszej wschodniej granicy. Ciekawą alternatywą jest tu Włosi di Lenardo i Marcocig oraz rekordzista w ilości bezproduktywnych startów - David Bartos z Czech, który w Libercu był o o krok od zdobycia punktów. Wspomniany Marcogig najwyżej z sześć startów był raptem na miejscu 60., co chwały mu nie przynosi - gorsi byli tylko Rumun Mocanita (6 startów, najlepsze miejsce - 63) i Węgier Szilagyi (6-66).

II. KOŃCÓWKA STAWKI
Kliknij, aby zobaczyć tabelę >>

W tym gronie głównie zawodnicy słabi, którzy nieraz zdobywali punkty w zawodach słabo obsadzonych - jak choćby Larsson w Brattleboro, trochę ciułaczy itd. Zgrzytem pewnym jest obecność tu Dmitrija Wasiljewa, który skakał akurat w najmocniej obsadzonym konkursie FIS Cup w Villach. Mimo wszystko obecność w trzeciej setce zawodnika, który punktował w PŚ zaskakuje. Tym razem najmniejsza ilość punktów, którą można było zdobyć punktując dwa razy to trzy punkty - niewiele więcej niż najmniejsza teoretyczna możliwość - zdarzyło się to Ceconowi juniorowi i Denneyowi - jeszcze dodatkowo temu ostatniemu w Brattleboro.

Kliknij, aby zobaczyć tabelę >>

To tu znalazł się Rico de Jong - który skakał w największej ilości konkursów w ogóle, ze wszystkich zawodników - w 17. Punkty zdobył tylko w Baiersbronn, w którym ledwie 32 zawodników wystartowało. Inni Holendrzy - Ruben de Wit i Lars Antonissen też skakali w dużej ilości zawodów - z czego de Wit punktował w zawodach nieco poważniejszych. Marat Żaparow zdobył siedem punktów punktując aż trzy razy, nie wiele lepszy bilans ma wspomniany de Wit.

Kliknij, aby zobaczyć tabelę >>

Dość niespodziewanie tu znalazł się Grigoli, punktujący wszak też w PŚ, ale jakoś tak wypadało mu się u siebie w Einsiedeln zjawić, gdzie wypadł zadziwiająco słąbo. Sporo tu zawodników amerykańskich skaczących w równie kadłubowym co w Libercu konkursie w Brattleboro, rozgrywanym równocześnie z konkursami w Libercu.

Kliknij, aby zobaczyć tabelę >>

W tej grupie na pewno najbardziej znanym skoczkiem jest Radik Żaparow, który w swej karierze (dawno to było) zanotował kilka ciekawych wyników w PŚ. Znów spora grupa zawodników z Brattleboro bądź Baiersbronn oraz pierwszy z kombinatorów norweskich z Francji skaczących w Gerardmer - Geoffrey Lafarge. Jest też Lukas Mueller - fakt, skakał tylko w dość mocnym jak na FIS Cup Villach, głównie pokazując się w PK, niemniej i tak to dla niego raczej nie jest nobilitacja. Był czas, w którym przymierzano go do PŚ, jednak w przeciwieństwie do innych mistrzów świata juniorów - nie mówię tu o Morgensternie, czy Schlierenzauerze, ale choćby o Hayboecku, nie poradził sobie z prawdziwymi skokami. Zaś Sorin Iulian Pitea zdobył swoje 18 punktów punktując pięć razy, co jest o tyle ciekawe, że najmniej punktów punktując cztery razy zdobył jego rodak Tatu, ale tych punktów było 24 - rzadki przypadek.

Kliknij, aby zobaczyć tabelę >>

Rumuni Torok i Tatu skakali bardzo często - 15 razy - i nie zapunktowaliby, gdyby nie marna obsada w Baiersbronn. Mamy tu kolejnych francuskich-norweskich kombinatorów i masę skoczków, o których cokolwiek nie da się napisać, bo przecież znani są głównie z nazwiska, niczym się nie wyróżniając. Jest tu też Łukasz Rutkowski, dla którego jedenaste miejsce w Szczyrku to jedyny start w FIS Cup, ale i jedyny punktowy występ w całym sezonie. Szkoda, że po kontuzji jakoś dojść do siebie nie umie.

Kliknij, aby zobaczyć tabelę >>

Ostatni z kombinatorów w tej części artykułów znalazł się obok niedoszłej nadziei słoweńskich skoków - Jure Bogataja i niedoszłej nadziei co bardziej optymistycznych fanów skoków niemieckich (i trenera Rohweina) - Tobiasa Bognera. Tu wreszcie są zawodnicy, którzy pojedyncze wyniki w pierwszej "10" zanotowali - mowa o Rhoadsie i Lenotjewie.

CIĄG DALSZY NASTĄPI