Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Co z tym Stochem?

No i co z tym Stochem? Cieszymy się, czy wkurzamy? Z jednej strony czwarte miejsce jest podobno i statystycznie najbardziej nielubianym miejscem przez sportowców. (Ja tam wolę czwarte, niż piąte i kolejne). Z drugiej - czy przed Turniejem wielu z nas nie widziało Stocha niżej?

Od razu przypomnę - i mam na to dowody - ja nie należę do zbioru pt. "wielu z nas". Proszę spojrzeć do tekstu pt. Who is who w 61. Turnieju Czterech Skoczni. Wyszło pośrednio między sercem a rozumem ale bliżej tego pierwszego przecież.

Jeśli spojrzeć na Turniej w ten sposób - startuje wielu, wygrywa tylko jeden, reszta to przegrani, to Stoch oczywiście przegrał. W dodatku miejsce drugie czy trzecie to jeszcze miejsca pocieszenia a Stoch jest tuż za nim. Który to już raz polscy kibice to przeżywają? Małysz na TCS był czwarty trzy razy - w sezonach 2001/2002, 2004/2005 i 2007/2008. W sezonie 2004/2005 stracił do trzeciego Morgensterna nie dwa punkty, ale 0,2 punktu...

Kamil Stoch też już raz był czwarty na dużej imprezie - na MŚ w Libercu. Tyle tylko, że wtedy to było zupełnie inne czwarte miejsce i nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego. Tutaj był wymieniany jako jeden z faworytów, może nie z pierwszego szeregu, ale jednak.

Z drugiej jednak strony, mamy wszyscy powody do radości. Stoch znalazł i prawie już ustabilizował formę. W trakcie Turnieju awansował w klasyfikacji generalnej PŚ z osiemnastego na ósme miejsce. Do najważniejszego - czyli zwycięstw - brakuje już naprawdę niewiele. Jest na co czekać w Wiśle, w Zakopanem, w Val di Fiemme.

Nie tylko forma Stocha jest pozytywem TCS. Maciej Kot trzy razy z rzędu zameldował się w pierwszej dziesiątce konkursów. Nie licząc Małysza i Stocha, pomijając antyczne czasy Fijasa i Bobaka, nie udało się to żadnemu innemu polskiemu skoczkowi. Jeśli Kot by taką formę utrzymał do końca sezonu, bez problemu pobije osiągnięcia Piotra Żyły z zeszłej zimy. Tak, mówimy o Maćku Kocie, który w latach 2007-2011 przez cztery zimowe sezony bezskutecznie próbował zdobyć choć jeden punkcik. Czas przeprosić Hannu Lepistö za słowa o bezsensownym ciąganiu na zawody kompletnego beztalencia. Talent, który w Maćku wówczas Fin dostrzegał, wreszcie się ujawnił. Inna rzecz, że to nie Fin go wyzwolił

Jeśli by brać pod uwagę skuteczność w zdobywaniu punktów PS, a nie miejsce w tabeli Turnieju Czterech Skoczni, to trzecim najlepszym skoczkiem w polskiej ekipie okazał się Stefan Hula. Czyli ten na doczepkę, którego włączono do składu w ostatnim momencie, co wywołało niezadowolenie wielu kibiców, często żywiołowo wyrażane w niewybrednych komentarzach w Internecie. Furory Stefan nie zrobił, dwanaście punktów to nie jest rozbicie banku, ale wobec zapaści Dawida Kubackiego i wahającej się jak osika w Huraganie Katrina dyspozycji Krzysztofa Miętusa, trzeba w tej chwili Sokoła ze Szczyrku rozpatrywać jako numer trzy w kadrze.

Piotr Żyła - wciąż szuka formy z zeszłego sezonu. Niby skacze równo i stabilnie ale to taka stabilizacja na "kręcenie się wokół trzydziestki". Ani Piotra, ani kibiców takie kręcenie się raczej nie interesuje. Głęboko wierzę, ze zeszły sezon nie był krótkotrwałym szczytem kariery Wewióra.

Dawid Kubacki. Gdy w pierwszym konkursie w Engelbergu Dawid wskoczył do pierwszej dziesiątki konkursu, wydawało się, że będzie "tym drugim po Stochu". Potencjał ma. Coś się zacięło, jakby zabrakło smaru. Może właśnie o smarowanie chodzi? Podczas Turnieju Czterech Skoczni, a szczególnie konkursu w Bischofschofen, Polakom wyraźnie szwankowały prędkości najazdowe. Uczciwiej byłoby powiedzieć, że właściwie tylko w Garmisch-Partenkirchen polscy skoczkowie mieli na progu prędkości przyzwoite. Dawid ma bardzo wysoka parabolę lotu, może też wystarczy odpowiednio kierować siłę wybicia, by parabolę nieco spłaszczyć i zapewnić sobie te dodatkowe 10 metrów w każdym skoku?

Krzysztof Miętus tez ma potencjał. W przeciwieństwie do Kubackiego, tej zimy jeszcze ani razu nie zaprezentował go w konkursie, choć w pojedynczych skokach (drugi trening w Ga-Pa, kwalifikacje w Innsbrucku) owszem. Jemu najbardziej szwankuje stabilizacja, gdyby ją osiągnął, tez mógłby się pojawiać w pierwszej dziesiątce.

Klemens Murańka - dziwna trochę historia z tym Murańką, która jak na dłoni pokazuje kręte drogi, jakimi chadza polska myśl szkoleniowa w zakresie polityki startowej. Klimek opuścił TCS w połowie, by zawalczyć o limit startowy w PK. W efekcie limit w PŚ z siedmiu spadł nam do pięciu.
Wygląda też na to, że po to latem w LGP tak zażarcie walczymy o limity na zimowy PŚ, by zimą ten limit bez walki oddawać. Klemens sam w sobie to zresztą przypadek, którego krótkie życie już w tej chwili nadaje się na ekranizacje jakiegoś thrillera sportowego. A chłopak ma dopiero 18 lat. Oby ciąg dalszy obfitował w emocje nie mniejsze, niż do tej pory. Ale więcej szczęśliwych wątków - prosimy.



Polacy w 61. Turnieju Czterech Skoczni
ZawodnikOberstdorfGa-PaInnsbruckB-chofenpkt.PŚmiejsceTCS
Kamil Stoch 13 6 2 4 190 4
Maciej Kot 50 5 9 10 100 20
Stefan Hula 21 44 39 29 12 30
Piotr Żyła 31 30 22 30 11 23
Dawid Kubacki 26 28 36 42 8 31
Krzysztof Miętus 33 38 27 39 4 37
Klemens Murańka 28 DSQ n.w. n.w. 3 51

Podsumujmy nasze polskie sprawy. W 61. TCS ogółem wystartowało siedmiu polskich skoczków i wszyscy choć raz zdobyli jakieś punkty. Już ilość startujących jest rekordem. W każdym konkursie punktowało chociaż czterech. W trakcie Turnieju przesunęliśmy się w Pucharze Narodów z siódmego miejsca na szóste, wyprzedzając Rosjan i odrabiając prawie 400 punktów straty do Japonii. A przed nami konkursy w Polsce. Drużynowo wygląda to nieźle i obiecująco, oby tylko pozostali skoczkowie poza Stochem i Kotem zaczęli zdobywać tych punktów więcej - będzie bal.

Gregor Schlierenzauer. Facet ma 23 lata i jest o jeden konkurs od wyrównania rekordu Mattiego Nykaenena w ilości zwycięstw w PS. Mattiemu udało się zgromadzić te zwycięstwa w wieku 26 lat, natomiast warto pamiętać, ze wtedy w sezonie odbywało się ich 20-25 a nie około trzydziestu, jak teraz. Natomiast Gregor dorównał już Mattiemu w ilości zwycięstw w Turnieju Czterech Skoczni. Tak - coraz częściej będziemy porównywać tych dwóch skoczków, a na rzecz Mattiego będzie w tych porównaniach z biegiem czasu przemawiało coraz mniej. Żyjemy w ciekawych czasach.

Osobiście kibicowałem Jacobsenowi. Urzekła mnie jego historia. Jego powrót na skocznie tez się nadaje na scenariusz do filmu. W TCS było bez happy endu. Ale przed nami Mistrzostwa Świata w Val di Fiemme. Choć ja akurat wolałbym, żeby tam Jacobsen złota nie zdobył. Tam medale rezerwuję dla kogoś innego.

Tom Hilde - patrzcie państwo. Niby bez błysku, a jednak. W przeciwieństwie do Stocha czy Bardala Hilde nawet nie stanął na podium żadnego konkursu, ale starczyło na podium Turnieju. Bardal był na podium dwa razy, ale u niego, tak jak u Stocha, zaważyła wpadka w Oberstdorfie. Gonili, gonili Toma Hilde obaj i nie dogonili.

Niemcy znów zawiedli. Któż to w TCS okazał się najlepszym skoczkiem zza Odry? Znów Neumayer, który zakończył zawody na szóstym miejscu. Wellinger dziewiąty Schmitt dziesiąty, Freitag jedenasty. A lider, czyli Freund - trzynasty. Tak więc Turniej wygrał Austriak, ale z grupki papierowych faworytów, nie zawiódł tylko on jeden. Kofler - piętnasty, Morgenstern - szesnasty, Loitzl - siedemnasty. Patrząc na potencjał drużynowy - na potęgę wyrastają w tej chwili Norwegowie, którzy w klasyfikacji Turnieju zameldowali się w liczbie trzech w pierwszej piętce. A czwarty - czyli Rune Velta - też relatywnie wysoko, bo dwunasty,

Tegoroczny Turniej zapamiętamy też z powodu kilku interesujących obrazków. Nastąpiła ciekawa kumulacja różnych rzadko spotykanych wybuchów emocji. Skoczkowie to nie piłkarze fikający koziołki (chociaż może dlatego, że narty trochę przeszkadzają) albo hokeiści nałogowo tłukący się po twarzach. Można nawet stwierdzić, że to sportowcy dość spokojni oszczędnie okazujący emocje i wykazujący przeważnie sportową postawę. A tu w krótkim czasie mieliśmy między innymi Jacobsena odpychającego ze złością obiektyw kamery i Schlierenzauera, który po swoim pierwszym skoku w Bischofschofen nawet nie poczekał na Roberta Kranjca.

Natomiast wszystkich przebił Andreas Wank, który w tymże Bischofschofen dość obcesowo potraktował bramkę z odjazdu. Tym to dziwniejsze, że przecież Wank swoją parę z Miętusem wygrał. A może on w taki sposób się cieszy? Mieliśmy już w końcu kiedyś Hannawalda, który po skoku cieszył się tak, że polscy kibice myśleli, że odgrywa pantomimę pod tytułem Tyson vs. Holyfied. Niemcy to dziwny naród. To się przejawia u nich już w języku. Gdy francuski skoczek mówi, że jest wściekły bo zawalił skok, to dla nieznającego mowy Franków brzmi to jak "jest cudownie, świat jest piękny, ulalala...". Gdy Niemiec mówi, że jest szczęśliwy, to dla nie władających językiem Goethego brzmi to jak "cholera, jestem wściekły, zaraz kogoś zamorduję!".

Tak przy okazji to pechowa ta skocznia Paula Ausserleitnera. A to trafią się sylwestrowi miłośnicy pirotechniki, a to buzujący testosteronem niemiecki skoczek...

Rzut oka na czołówkę PŚ po Turnieju Czterech Skoczni. Serdecznie witamy Kamila Stocha. Szczerze mówiąc, obawiałem się, że ten awans może mu zająć trochę więcej czasu. Jeszcze większym przebojem wdarł się do niej Anders Jacobsen. Pojawił się też Hilde. Wypadli Loitzl, Hvala i Ammann. A Schlierenzauer ucieka wszystkim i nad Freundem ma już przewagę 252 punktów...

Co wam powiem, to wam powiem, ale wam powiem. Piykniy je. Przed nami trzy konkursy w Polsce, w dodatku na dwóch różnych skoczniach. W tym jedna drużynówka. Biorąc pod uwagę wyniki czterech najlepszych skoczków z poszczególnych krajów podczas czterech konkursów na Czterech Skoczniach, zwykle plasowalibyśmy się na czwartym miejscu drużynowo. To tak dorzucając kolejne czwórki do tego czwartego miejsca Stocha w czwartym konkursie i czwartego w klasyfikacji Turnieju... Ale ja w zasadzie o tym chciałem, że w Zakopanem będą nam pomagały ściany, bo każdy Polak zna Wielką Krokiew jak własną kieszeń. Nie wspominając o piątym zawodniku, jakim w trakcie zawodów jest publiczność. A gdyby tak Kubacki przypomniał sobie jak skakał w Soczi i Engelbergu a Miętus trafiał zawsze na przedni wiatr... Nie, nie napisze tego, o czym myślicie. Ważne, że wy myślicie, o tym samym, o czym ja nie napiszę, choć myślę, a ja myślę, że myślicie o tym, o czym myślę, by napisać, ale przecież wystarczy ze pomyślę, bo wy przecież myślicie o tym samym.

Więc do zobaczenia w Polsce, gdzie tyle przecież może się zdarzyć pięknych rzeczy, że tylko dwie są pewne. Wiślaczek i Miś Krokiewka.