Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wojciech Fortuna wierzy w polskich skoczków

Mistrz Olimpijski z Sapporo z 1972 roku, Wojciech Fortuna jest pełen optymizmu przed zaczynającym się dziś nowym sezonem w skokach narciarskich. Były skoczek w rozmowie z portalem sport.pl wyraża nadzieję, że któryś z polskich zawodników nawiąże do jego spektakularnego sukcesu podczas lutowej imprezy sezonu w Rosji.


- Z tego, co się orientuję, z formą naszych zawodników jest bardzo dobrze. Myślę, że to będzie sezon bogaty w ich w sukcesy. Puchar Świata ma znaczenie drugoplanowe, chłopcy formę mają mieć w lutym, na igrzyskach w Soczi. Wtedy miną 42 lata od mojego złotego medalu olimpijskiego. Dłużej czekać na swojego następcę już nie chcę. Myślę, że teraz się doczekam. Bo jeśli nie teraz, to już chyba nigdy - mówi z przekonaniem Fortuna.

- Cały czas jestem blisko nart, często rozmawiam z Apoloniuszem Tajnerem, oglądam wszystkie zawody, nawet latem śledzę każdy konkurs, dlatego wiem, że wszystko idzie w dobrym kierunku - dodaje Mistrz Olimpijski z Sapporo - Już w Klingenthal będzie dobrze, choć pierwszymi konkursami nie ma co się bardzo sugerować. Długo utrzymywać formę potrafią tylko naprawdę najwięksi. Jak kiedyś Adam Małysz. To był facet o ogromnym doświadczeniu i wielkiej klasie. Szkoda, że nie zdobył na igrzyskach złota, choć wiem, że ze mną by się nie zamienił, trzech medali srebrnych i jednego brązowego za jedno złoto by nie oddał. Wcale się nie dziwię, zdobyć tyle krążków na igrzyskach to wielka sztuka. Inna sprawa, że ja też swojego złota na nic zamieniać bym się nie chciał. Szkoda tylko, że nie wykorzystałem szansy na mniejszej skoczni. Wtedy brakowało mi doświadczenia, byłem szósty też dlatego, że nie miałem jeszcze znanego nazwiska i sędziowie oceniali mnie jak nieważnego chłopaczka. Dobrze, że Stoch jest w innej sytuacji. Sporo już znaczy, doświadczeń też zebrał dużo. Ma je i ze startów w zawodach, i ze współpracy z różnymi szkoleniowcami. Chłopak jest w najlepszym wieku, przeszedł szkołę polską, austriacką, fińską. Jest ułożony, wie co trzeba zrobić, żeby było dobrze. No i w razie czego ma Żyłę i Kota, którzy też potrafią skoczyć i zdejmują z niego trochę presji.

Wojciech Fortuna przyznaje,że pomylił się w ocenie pracy trenerskiej Łukasza Kruczka, którego swego czasu poddał druzgocącej krytyce:

- Przesadziłem z krytyką Łukasza Kruczka. Krytyka w sporcie jest potrzebna, ale wypaliłem z grubej rury, to było niepotrzebne. Mówiłem, że Kruczek nie ma autorytetu, że psuje chłopaków. Pomyliłem się. Pokazał, że jest gościem, że sporo się nauczył, choćby pracując z Lepistoe. Poza tym Kamil w niego bardzo wierzy, a to jest najważniejsze. Ja w swoich trenerów - Janusza Forteckiego i Jana Gąsiorowskiego - wierzyłem tak mocno, że kiedy Gąsiorowskiego zabrakło, to dla mnie skończył się sport. Małysz swego czasu też powiedział, że będzie trenował z Lepistoe, do Kruczka nie miał takiego zaufania i wygrał na tym, że posłuchał siebie. Oczywiście w tym wszystkim on zachował się elegancko, nigdy Kruczka nie skrytykował. Warto, żebyśmy wszyscy potrafili trzymać nerwy na wodzy.

Cały wywiad z Wojciechem Fortuną dostępny jest na sport.pl