Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: A bosman tylko zapiął płaszcz...

Nie daję konkursowi żadnych szans – pomyślałem sobie w sobotę, przy drugiej, lub trzeciej przerwie. Wykrakałem. W piątek udało się rozegrać pierwszy w tym sezonie dwuseryjny konkurs, w sobotę Matka Natura stwierdziła, że dość tego rozpieszczania kibiców.


Podsumujmy – z czterech dotychczasowych konkursów mieliśmy jeden pełny, dwie połówki i jeden w ogóle nie rozegrany. Trochę jak z tymi trzema okrętami co to stały sobie na lotnisku. Jeden był cały, drugiego było pół a trzeciego wcale nie było...

No i cóż specjalnego można o Kuusamo w tym roku napisać? Niestety, po trzesięniu ziemi w Klingenthal trudno powiedzieć, że napięcie urosło. O tym weekendzie raczej dość szybko zapomnimy. Choć dwie rzeczy warto by zapisać w kronikach. Pierwsza to 51. zwycięstwo Schlierenzauera, który na półmetku zawodów był na 15. miejscu. Nie chce mi się grzebać w statystykach, byłaby to iście benedyktyńska robota, ale wydaje mi się, że jeszcze nikt czegoś takiego nie dokonał. Inna sprawa, że 14 miejsc straty do lidera na półmetku to czasem może być mniej metrów i punktów do odrobienia niż na przykład w innym konursie 9 czy nawet 6 miejsc. Schlierenzauer miał coś koło 18 punktów straty i to też jest nieźle.

Druga to sobotni konkurs ciągnięty za uszy, włosy i rzęsy. 37 zawodników w ciągu ponad półtorej godziny – też by wyszła chyba jakaś rekordowa średnia. No ale jedno i drugie może się zdarzyć w tak wietrznym miejscu jak Kuusamo. Czego się zresztą organizatorzy spodziewali? Jak już zrobili inaugurację w innym miejscu, to Kuusamo trzeba było upchnąć w kalendarzu zupełnie gdzie indziej. Pod koniec listopada po prostu tak tam bywa, co za różnica kilka dni w te czy wewte... Było jak było – piątkowy loteryjny, sobotni odwołany. Kibicu z Kuusamo:

Puchar Świata poszedł w dal

zwiń już flagę, schowaj szal

tylko Huli,

tylko Huli,

tylko Huli,

tylko Huli żal...

Czy coś można z tego loteryjnego weekendu wywnioskować? Na pewno warto zwrócić uwagę na Marinusa Krausa. To już kolejny młody obiecujący niemiecki zawodnik po Freitagu, Wellingerze czy Geigerze. Byle nie skończył jak inny młody obiecujący niemiecki zawodnik. Pamiętacie Pascala Bodmera? Tydzień temu skończył karierę. Tak, ten dwudziestodwulatek. Cóż, Niemcy proszę Państwa. Tam jest konkurencja, tam nie można być młodym-dobrze-zapowiadającym-się do trzydziestki. Pocieszające jest, że u nas już też. * Młodzi idą ławą. Szeroką.

Tak off topic, nie żeby mi się jakoś skojarzyło. Tonio Tajner wystąpi w teledysku Michała Wiśniewskiego. Ten to wie, jak się zakręcić. Dosłownie zresztą. Gdyby nie wiedział kiedy odejść, to w ten weekend trząsł by się skulony pod kocem w idiotyczne purpurowe kwiatki na wysokiej stalowej wieży na jakimś fińskim zadupiu a potem i tak by wszytko anulowali. A on w dobrze ogrzanej i ładnie oświetlonej sali tuli do piersi piękną partnerkę. I jeszcze w telewizji będzie. Podejrzewam, że odsłony tego teledysku będą się na youtube cieszyły większą popularnością niż filmiki z jego skokami. Grunt to rodzinka a szwagier nie da zginąć.

Dobra, dosyć ględzenia o niczym, przejdźmy do konkretów, czyli tabelek:

Poczet zwycięzców 1.12.2013
Lpzawodnikkrajilośćw PŚš
1 Krzysztof Biegun Polska 1 1
1 Gregor Schlierenzauer Austria 1 3

I aktualna czołówka:

Czołówka PŚš 1.12.2013
Lpzawodnikkrajpkt.strata1strata2
1 Krzysztof Biegun Polska 113 0 0
2 Marinus Kraus Niemcy 112 1 1
3 Gregor Schlierenzauer Austria 100 13 12
4 Andreas Wellinger Niemcy 96 17 4
5 Taku Takeuchi Japonia 79 34 17
6 Thomas Morgenstern Austria 76 37 3
7 Jurij Tepes Słowenia 74 39 2
8 Piotr Żyła Polska 53 60 21
9 Simon Ammann Szwajcaria 51 62 2
10 Maciej Kot Polska 50 63 1
10 Rune Velta Norwegia 50 63 1

Tak jak przewidziałem – Krzysztof Biegun nadal jest liderem. Z pierwszej dziesiątki wypadł nam Janek Ziobro, ale nadal mamy w niej trzech zawodników. Jest moc.

Zamykamy rozdział z napisem ” Kuusamo”, teraz czeka nas skocznia olimpijska w Lillehammer. A w Lillehammer tylko dwie rzeczy są pewne: mniej wiatru, więcej sportu.

Cytat zupełnie nie na temat: „Ludzie wchodzą i wychodzą a mnie w oczy szczypie dym”

*) SPROSTOWANIE:

W swoim felietonie podałem nieprawdziwą informację, jakoby Pascal Bodmer zakończył karierę. Informację tę, niezgodnie ze sztuką dziennikarską, oparłem tylko na jednym źródle, nie weryfikując jej. W dodatku skorzystałem z dość niepewnego źródła - Wikipedii (niemieckiej wersji) w której przeczytać można, że zawodnik podjął tę decyzję 23 listopada b.r.

Tymczasem Pascal Bodmer NIE ZAKOŃCZYŁ KARIERY o czym poinformował mnie dzisiaj rzecznik prasowy Niemieckiego Związku Narciarskiego.

Za wprowadzenie w błąd szanownych czytelników najmocniej przepraszam.