Strona główna • Artykuły

Skoki wieczorową porą – Turyn 2006

Sporym zainteresowaniem w Polsce cieszył się wyścig o organizację XX Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2006 roku. Powód był jednak całkiem oczywisty – po raz pierwszy w historii chęć bycia gospodarzem największej zimowej imprezy sportowej na świecie wyraziło polskie miasto, a dokładniej Zakopane.


W obliczu skandalu, jaki ujrzał światło dzienne po wyborze Salt Lake City na organizatora ZIO w 2002 roku, Międzynarodowy Komitet Olimpijski postanowił zmodyfikować przepisy regulujące proces wyboru gospodarza imprezy. Aplikacje kandydatów miało ocenić specjalnie powołane do życia kolegium selekcyjne, które wyłaniało dwie najlepsze oferty. Pomiędzy nimi odbywało się tradycyjne głosowanie. O organizację zimowych igrzysk ubiegały się oprócz Zakopanego również Helsinki, Klagenfurt, Poprad, Sion i Turyn. Wybory gospodarza odbyły się podczas sesji MKOl w Birmingham w 1999 roku. Polska oferta ostatecznie nie znalazła się w finałowej rundzie, do której trafiły kandydatury Szwajcarów i Włochów. Od początku wyścigu po igrzyska, wielkim faworytem był Sion, który już po raz drugi z rzędu ubiegał się o te zawody. Werdykt MKOl był jednak zaskakujący. Głosowanie zakończyło się sukcesem Turynu, który pokonał 53:36 swojego rywala. Nieoficjalnie mówiło się, iż przyczyną takiego wyboru mogła być niechęć wobec szwajcarskiego członka MKOl i byłego prezesa FIS, Marca Hodlera, który przyczynił się do ujawnienia skandalu korupcyjnego wokół wyboru Salt Lake City.

Przygotowania Turynu do igrzysk przypominały wyścig z czasem. Media porównywały Włochów do Greków z 2004 roku, którzy również mieli opóźnienia w budowie olimpijskich obiektów na letnie igrzyska w Atenach. Ostatecznie Grecy zdążyli ze wszystkimi robotami. Podobnie rzecz się miała z Turynem. Jeszcze w dniu otwarcia imprezy na ulicach stolicy Piemontu można było dostrzec m.in. robotników kończących pracę nad modernizacją dróg. Całkowity koszt organizacji zawodów wyniósł 3,5 miliarda dolarów. I choć mieszkańcom Turynu udzielił się olimpijski entuzjazm, to większość obiektów i trybun w czasie zawodów świeciła pustkami, przez co trudno było poczuć atmosferę igrzysk.

XX Zimowe Igrzyska Olimpijskie rozpoczęły się ceremonią otwarcia, która miała miejsce 10 lutego 2006 roku na Stadio Olimpico w Turynie. Do Włoch przybyło 2508 sportowców z 80 państw. Po ośmiu latach do rywalizacji powróciły reprezentacje Korei Północnej, Luksemburgu i Portugalii, po dwunastu – Senegalu, zaś po czternastu – Algierii. W stolicy Piemontu na największej zimowej imprezie sportowej zadebiutowały natomiast Albania, Etiopia i Madagaskar. W porównaniu z igrzyskami w Salt Lake City, do Turynu nie przyleciały ekipy Fidżi, Jamajki, Kamerunu, Meksyku, Portoryko oraz Trynidadu i Tobago. Wśród zespołów biorących udział w igrzyskach była również 46-osobowa reprezentacja Polski. Rolę chorążego po raz pierwszy w historii polskiego olimpizmu pełniła kobieta – snowboardzistka Paulina Ligocka. Początkowo ten zaszczyt miał spotkać Jagnę Marczułajtis, która jednak wycofała się z tej roli w dniu otwarcia igrzysk. Znicz olimpijski zapaliła Stefania Belmondo, dwukrotna mistrzyni olimpijska w biegach narciarskich.

Olimpijska rywalizacja skoczków narciarskich została zaplanowana w miejscowości Pragelato, gdzie wybudowano z myślą o imprezie dwie skocznie Trampolino a Monte. Po raz pierwszy w historii konkursy igrzysk olimpijskich w skokach miały zostać rozegrane wieczorem, przy sztucznym oświetleniu. Dodatkową nowością było ograniczenie do ośmiu liczby ekip startujących w finałowej serii konkursu drużynowego. W gronie faworytów do miejsc na podium wymieniani byli przede wszystkim lider i wicelider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata – Jakub Janda i Janne Ahonen. Reprezentant Czech miał na swoim koncie pięć wygranych w olimpijskim sezonie i był uważany wówczas za jednego z największych stylistów, za co otrzymywał wysokie noty sędziowskie. Z kolei Fin był triumfatorem poprzednich dwóch edycji Pucharu Świata. Ahonen i Janda dokonali także niewiarygodnego wyczynu, zwyciężając ex-aequo w przedolimpijskim Turnieju Czterech Skoczni. Dla skoczka z Lahti był to już czwarty triumf w tym turnieju. Oprócz nich, w gronie kandydatów do olimpijskich medali wymieniani byli mistrz świata w lotach narciarskich, Norweg Roar Ljoekelsoey, Fin Matti Hautamaeki, Szwajcar Andreas Kuettel czy będący na fali wznoszącej Austriacy – Andreas Kofler i Thomas Morgenstern. Polacy liczyli oczywiście na Adama Małysza. Dwukrotny medalista poprzednich igrzysk w olimpijskim sezonie nie zdołał jednak ani razu stanąć na pucharowym podium, a w poszukiwaniu formy wycofał się po dwóch konkursach z TCS. Obok „Orła z Wisły” trener naszej kadry, Austriak Heinz Kuttin powołał na igrzyska Stefana Hulę, Roberta Mateję, Kamila Stocha i Rafała Śliża. Do Turynu przybyło 79 skoczków narciarskich z 21 państw. W olimpijskich konkursach skoków zadebiutowali Chińczycy. Po ośmiu i czternastu latach przerwy swoich przedstawicieli w zawodach miały również Słowacja i Kanada. W przeciwieństwie do igrzysk w Salt Lake City, na skoczniach zabrakło reprezentantów Francji, Gruzji, Kirgistanu i Wielkiej Brytanii.

Pierwszym olimpijskim konkursem były rozegrane 12 lutego zawody na normalnej skoczni. W pierwszej serii bardzo daleki lot oddał Dmitrij Wassiliew. Startujący jako dwudziesty piąty zawodnik, Rosjanin poszybował na odległość 104,5 metra i pewnie objął prowadzenie. Tuż po nim na 103,5 metrze lądował Niemiec Michael Neumayer, który otrzymał niższe noty za styl i przegrywał z Wasilliewem różnicą 5,5 punktu. My czekaliśmy na skok Adama Małysza. 28-letni Polak doleciał do 101,5 metra, co w tym momencie dawało mu drugie miejsce ze stratą 5 punktów do lidera. Taką samą odległość jak „Orzeł z Wisły” uzyskał Lars Bystoel. Norweg zyskał jednak wyższe uznanie w oczach sędziów i wskoczył na drugie miejsce, wygrywając o punkt z Małyszem. Skok na odległość 102 metrów oddał z kolei Matti Hautamaeki, co pozwalało Finowi na zajęcie drugiej lokaty ex aequo z Bystoelem. Bliżej od swoich rywali skoczył Andreas Kofler. Niespełna 22-letni reprezentant Austrii uzyskał w swoim skoku dystans 100,5 metra i sklasyfikowany został na szóstej pozycji ze stratą 8 punktów do Wassiliewa. Błysnął za to rodak Koflera, Thomas Morgenstern, który pofrunął na odległość 103,5 metra. Pozwoliło to „Morgiemu” na uplasowanie się na drugim miejscu o pół punktu za prowadzącym Rosjaninem. 2,5 metra bliżej od Morgensterna lądował Michael Uhrmann, który tym samym znalazł się na siódmym miejscu. Skok na odległość 102,5 metra oddał Roar Ljoekelsoey. Dwukrotny mistrz świata w lotach zajmował trzecią pozycję, tracąc 3 punkty do Wassiliewa. Pół metra dalej od Norwega skoczył Andreas Kuettel. Dzięki swojej próbie, Szwajcar o półtora punktu wyprzedził Ljoekelsoeya. Ze swojej szansy na złoty medal nie zamierzał zrezygnować Janne Ahonen. Reprezentant Finlandii poszybował na odległość 103,5 metra i zajął drugie miejsce ex aequo z Morgensternem. Zawiódł natomiast lider Pucharu Świata, Jakub Janda. Czech wylądował na 99 metrze i spadł na 18. miejsce, tracąc szansę na olimpijskie podium. Po pierwszej serii prowadził sensacyjnie Wassiliew przed zajmującymi wspólnie drugą lokatę Ahonenem i Morgensternem. Tuż za czołową trójką sklasyfikowani zostali Kuettel, Ljoekelsoey, Bystoel ex aequo z Hautamaekim oraz Małysz. Do drugiej serii awansowali wszyscy reprezentanci Polski. Kamil Stoch (100 m) zajmował piętnaste, Stefan Hula (95,5 m) dwudzieste siódme, zaś Robert Mateja (95,5 m) dwudzieste ósme miejsce. Do finału nie wszedł z kolei obrońca tytułu. Simon Ammann ukończył konkurs na dalekiej, trzydziestej ósmej pozycji.

Najdłuższy skok drugiej serii okazał się być dziełem Michaela Uhrmanna. Dziesiąty na półmetku Niemiec poszybował na odległość 104,5 metra i został nowym liderem olimpijskiej rywalizacji. Półtora metra bliżej wylądował jego rodak, Michael Neumayer, który został sklasyfikowany na drugim miejscu ze stratą 3,5 punktu do prowadzącego. Nadeszła kolej na skok Adama Małysza. Brązowy medalista sprzed czterech lat doleciał do 102,5 metra. Tym samym Polak wskoczył na drugie miejsce ze stratą 3 punktów do Uhrmanna. Zaraz po Małyszu na belce zasiadł Lars Bystoel. Reprezentant Norwegii skoczył metr dalej od „Orła z Wisły”, a dzięki wyższym notom za styl wyszedł na prowadzenie, wyprzedzając o 2,5 punktu Uhrmanna. Taką samą odległość uzyskał Matti Hautamaeki. Fin jednak przegrał notami sędziowskimi i znalazł się na drugiej pozycji ze stratą 1 punktu do lidera. Metr bliżej od Bystoela i Hautamaekiego skoczył Roar Ljoekelsoey. Norweg tym samym uplasował się na trzeciej lokacie ze stratą 2 punktów do prowadzącego rodaka. Medalowej szansy nie wykorzystał Andreas Kuettel. Czwarty po pierwszej serii reprezentant Szwajcarii doleciał do 101 metra i spadł na piąte miejsce. Presji wyniku nie udźwignął Thomas Morgenstern. 19-letni reprezentant Austrii nie przekroczył nawet granicy setnego metra. Skok na odległość 99,5 metra pozwolił mu zająć dopiero ósmą pozycję. Jeszcze większą niespodzianką był skok na 100 metr w wykonaniu Janne Ahonena. Dwukrotny mistrz świata miał największą szansę w karierze na triumf w olimpijskim konkursie, a tak zanotował spadek w klasyfikacji zawodów na szóstą lokatę. Na górze skoczni pozostał tylko Dmitrij Wassiliew. Sensacyjny lider po pierwszej serii w finale uzyskał odległość 100,5 metra. Rosjanin został jednak najsłabiej oceniony spośród czołówki rywalizacji i ostatecznie zajął dziesiątą pozycję, przegrywając medal o 6 punktów. Tym samym niespodziewanym mistrzem olimpijskim został Lars Bystoel. Reprezentant Norwegii przed wylotem na igrzyska odniósł tylko jedno zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata. Srebrny i brązowy medal przypadł Mattiemu Hautamaekiemu i Roarowi Ljoekelsoeyowi. Konkurs w Pragelato okazał się jednym z najrówniejszych w historii zimowych igrzysk olimpijskich. Różnica pomiędzy zwycięzcą a dziesiątym zawodnikiem wyniosła jedynie 8 punktów. Blisko medalu był Adam Małysz. Reprezentant Polski zajął 7. miejsce, tracąc do podium 3,5 punktu, co w przeliczeniu na odległość wynosi niespełna 2 metry. Kamil Stoch ostatecznie był szesnasty, Robert Mateja dwudziesty siódmy, zaś Stefan Hula dwudziesty dziewiąty.

XX Zimowe Igrzyska Olimpijskie Turyn 2006 - konkurs na normalnej skoczni:

Pragelato, skocznia Trampolino a Monte K-95 HS106, 12 lutego 2006:

1. Lars Bystoel (Norwegia) – 266,5 pkt. (101,5/103,5 m)

2. Matti Hautamaeki (Finlandia) – 265,5 pkt. (102,0/103,5 m)

3. Roar Ljoekelsoey (Norwegia) – 264,5 pkt. (102,5/102,5 m)

4. Michael Uhrmann (Niemcy) – 264,0 pkt. (101,0/104,5 m)

5. Andreas Kuettel (Szwajcaria) – 262,5 pkt. (103,0/101,0 m)

6. Janne Ahonen (Finlandia) – 261,5 pkt. (103,5/100,0 m)

7. Adam Małysz (Polska) – 261,0 pkt. (101,5/102,5 m)

8. Michael Neumayer (Niemcy) – 260,5 pkt. (103,5/103,0 m)

9. Thomas Morgenstern (Austria) – 259,5 pkt. (103,5/99,5 m)

10. Dmitrij Wassiliew (Rosja) – 258,5 pkt. (104,5/100,5 m)

16. Kamil Stoch (Polska) – 247,0 pkt. (100,0/98,5 m)

27. Robert Mateja (Polska) – 229,0 pkt. (95,5/94,5 m)

29. Stefan Hula (Polska) – 218,0 pkt. (95,5/90,5 m)

38. Simon Ammann (Szwajcaria) – 107,0 pkt. (92,5 m)

Sześć dni później rozgrywany był konkurs na dużej skoczni. W pierwszej serii Adam Małysz oddał skok na odległość 123 metrów, co pozwoliło mu po swojej próbie wyjść na prowadzenie. „Orzeł z Wisły” stracił jednak pozycję lidera już chwilę później, po skoku Takanobu Okabe. 35-letni Japończyk doleciał do 125 metra i wyprzedził Polaka o 3,6 punktu. Jeszcze lepiej spisał się Lars Bystoel. Mistrz olimpijski z normalnej skoczni uzyskał 127,5 metra i wysunął się na prowadzenie z przewagą 6,5 punktu nad Okabe. Metr dalej od Bystoela skoczył jego rodak, Bjoern-Einar Romoeren, który tym samym o 0,3 punktu wysunął się na czoło tabeli. Na 126 metrze lądował Matti Hautamaeki. Brązowy medalista konkursu sprzed czterech lat teraz plasował się na trzecim miejscu. I wtedy całą swoją konkurencję przeskoczył Andreas Kofler. Młody reprezentant Austrii pofrunął na odległość 134 metrów. Dodatkowo, w pięknym stylu, za co dostał od trzech sędziów maksymalną notę 20 punktów. Skoczek z Innsbrucka został nowym liderem z przewagą 13,9 punktu nad Romoerenem. Kroku Koflerowi dorównywał jego rodak, Thomas Morgenstern, który skoczył metr bliżej i przegrywał z nim o 4,3 punktu. Granicę 130 metrów o metr przekroczył z kolei Roar Ljoekelsoey, co pozwoliło Norwegowi na zajęcie trzeciej lokaty ze stratą 7,9 punktu do Koflera. Do 127,5 metra doleciał Andreas Kuettel. Szwajcar tym samym został sklasyfikowany na szóstym miejscu. Nie zachwycił Janne Ahonen, który po skoku na odległość 128,5 metra zajął dziewiątą pozycję. Jeszcze niżej, bo na trzynastej lokacie, serię zakończył Jakub Janda. Lider Pucharu Świata wylądował na 122 metrze. Na półmetku rywalizacji o medale prowadził Kofler przed Morgensternem, Ljoekelsoeyem, Romoerenem, Bystoelem, Kuettelem, Hautamaekim, Okabe, Ahonenem i dziesiątym Małyszem. Do drugiej serii zdołał awansować także Kamil Stoch, który po skoku na 116,5 metra zajął trzydzieste miejsce.

W finale Kamil Stoch uzyskał odległość 121 metrów i ostatecznie ukończył rywalizację na 26. miejscu. Zrehabilitował się także trzynasty na półmetku Jakub Janda, który tym razem doleciał do 128 metra i wyszedł na prowadzenie w konkursie. Nadeszła druga próba Adama Małysza. Pomimo wrzawy tysięcy kibiców przybyłych z Polski do Włoch, „Orzeł z Wisły” oddał skok na odległość 123,5 metra i był sklasyfikowany na piątej pozycji, za Jandą, Michaelem Neumayerem, Noriakim Kasaim i Michaelem Moellingerem. Lepiej od Adama wypadł jego rówieśnik, Janne Ahonen. Wicelider Pucharu Świata wyszedł na prowadzenie po locie na 128,5 metra. Identyczną odległość co Fin uzyskał jednak Takanobu Okabe. Japończyk tym samym wyprzedził Ahonena różnicą 2,7 punktu. Metr dalej od lidera skoczył Matti Hautamaeki, dzięki czemu zawodnik z Kuopio wyszedł na prowadzenie, pokonując o 5,6 punktu Okabe. Odległość 127 metrów uzyskał Andreas Kuettel, który tym samym znalazł się na drugiej pozycji ze stratą 3,3 punktu do lidera. Swoją wysoką formę potwierdził Lars Bystoel. Mistrz olimpijski z normalnej skoczni poszybował na odległość 131,5 metra i objął przodownictwo w konkursie, wyprzedzając Hautamaekiego o 8,3 punktu. Zawiódł Bjoern-Einar Romoeren, który po skoku na 125,5 metra wypadł z czołowej trójki, plasując się na czwartej lokacie. Pół metra krócej skoczył jego rodak, Roar Ljoekelsoey. Dwukrotnemu mistrzowi świata w lotach wystarczyło to jednak na zajęcie drugiego miejsca, o 7,9 punktu za, pewnym już drugiego medalu w Turynie, Bystoelem. W grze pozostała już tylko dwójka młodych reprezentantów Austrii. Jako pierwszy skoczył Thomas Morgenstern. Wicelider konkursu pofrunął daleko, lądując na 140 metrze. Stało się jasne, iż olimpijskie złoto wywalczy Austriak. Dodatkowo „Morgi” otrzymał wysokie oceny za styl, w tym jedną „dwudziestkę” i został nowym liderem zawodów z przewagą 26,2 punktu nad Bystoelem. Nadszedł moment skoku Andreasa Koflera. Zwycięzca pierwszej serii wcale nie zamierzał rezygnować z marzeń o złocie. Równie daleki lot, na odległość 139,5 metra, spowodował nerwowe oczekiwanie zawodników na końcowy werdykt. Po chwili wszystko stało się jasne – mistrzem olimpijskim został Morgenstern, który wyprzedził Koflera najmniejszą możliwą różnicą 0,1 punktu! Ostatni taki przypadek na igrzyskach miał miejsce w Sapporo, kiedy identyczną minimalną przewagą zwyciężył Wojciech Fortuna nad Walterem Steinerem. Obok dwójki Austriaków, na olimpijskim podium stanął Norweg Lars Bystoel. Adam Małysz ostatecznie ukończył zawody na czternastej pozycji, tuż przed... obrońcą tytułu Simonem Ammannem.

XX Zimowe Igrzyska Olimpijskie Turyn 2006 - konkurs na dużej skoczni:

Pragelato, skocznia Trampolino a Monte K-125 HS140, 18 lutego 2006:

1. Thomas Morgenstern (Austria) – 276,9 pkt. (133,0/140,0 m)

2. Andreas Kofler (Austria) – 276,8 pkt. (134,0/139,5 m)

3. Lars Bystoel (Norwegia) – 250,7 pkt. (127,5/131,5 m)

4. Roar Ljoekelsoey (Norwegia) – 242,8 pkt. (131,0/125,0 m)

5. Matti Hautamaeki (Finlandia) – 242,4 pkt. (126,0/129,5 m)

6. Andreas Kuettel (Szwajcaria) – 239,1 pkt. (127,5/127,0 m)

7. Bjoern-Einar Romoeren (Norwegia) – 238,2 pkt. (128,5/125,5 m)

8. Takanobu Okabe (Japonia) – 236,8 pkt. (125,0/128,5 m)

9. Janne Ahonen (Finlandia) – 234,1 pkt. (123,5/128,5 m)

10. Jakub Janda (Czechy) – 230,5 pkt. (122,0/128,0 m)

...

14. Adam Małysz (Polska) – 222,7 pkt. (123,0/123,5 m)

15. Simon Ammann (Szwajcaria) – 218,0 pkt. (120,5/124,5 m)

26. Kamil Stoch (Polska) – 200,0 pkt. (116,5/121,0 m)

38. Robert Mateja (Polska) – 84,8 pkt. (111,0 m)

58. (NQ) Rafał Śliż (Polska) – 63,1 pkt. (99,5 m)

Ostatni olimpijski konkurs – rywalizację drużynową na dużej skoczni – rozegrano 20 lutego. Faworytami, po niewiarygodnych wyczynach Thomasa Morgensterna i Andreasa Koflera w zawodach indywidualnych, byli Austriacy. Rywalizacja o złoty medal toczyła się jednak do samego końca pomiędzy nimi a reprezentacją Finlandii. W ostatniej kolejce na odległość 138 metrów pofrunął Matti Hautamaeki. Aby Austriacy mogli cieszyć się z olimpijskiego tytułu, Morgenstern musiał skoczyć co najmniej 136 metrów. I skoczył. Na odległość 140,5 metra, pieczętując złote medale dla siebie, Koflera oraz Andreasa Widhoelzla i Martina Kocha. Brąz przypadł Norwegom, u których nowy rekord skoczni – 141 metrów – ustanowił Roar Ljoekelsoey. Nieoczekiwanie bardzo dobrą piątą lokatę, na szesnaście startujących zespołów, zajęli Polacy w składzie Stefan Hula, Kamil Stoch, Robert Mateja i Adam Małysz. A atmosfera w kadrze była już zgoła odmienna. Nowo wybrany prezes PZN i były trener kadry Apoloniusz Tajner jak ognia unikał rozmów ze swoim następcą, Heinzem Kuttinem. Austriak z kolei twierdził, iż jego asystent Łukasz Kruczek jest tak naprawdę szpiegiem prezesa i łącznikiem na linii sztab trenerski-związek. Ostatecznie jeszcze w czasie igrzysk w Turynie Kuttin ogłosił, iż nie będzie zabiegał o przedłużenie kontraktu i po zakończeniu sezonu zakończy pracę w Polsce. I tak też się stało.

XX Zimowe Igrzyska Olimpijskie Turyn 2006 - konkurs drużynowy na dużej skoczni:

Pragelato, skocznia Trampolino a Monte K-125 HS140, 20 lutego 2006:

1. Austria (Andreas Widhoelzl, Andreas Kofler, Martin Koch, Thomas Morgenstern) – 984,0 pkt.

2. Finlandia (Tami Kiuru, Janne Happonen, Janne Ahonen, Matti Hautamaeki) – 976,6 pkt.

3. Norwegia (Lars Bystoel, Bjoern-Einar Romoeren, Tommy Ingebrigtsen, Roar Ljoekelsoey) – 950,1 pkt.

4. Niemcy – 922,6 pkt.

5. Polska (Stefan Hula, Kamil Stoch, Robert Mateja, Adam Małysz) – 894,4 pkt.

6. Japonia – 893,1 pkt.

7. Szwajcaria – 886,9 pkt.

8. Rosja – 856,8 pkt.

9. Czechy – 397,0 pkt.

10. Słowenia – 390,4 pkt.

Jedną z naszych kandydatek do medali była Justyna Kowalczyk, 23-letnia biegaczka narciarska z Kasiny Wielkiej, mistrzyni świata młodzieżowców, która na miesiąc przed igrzyskami po raz pierwszy w karierze stanęła na podium zawodów Pucharu Świata. Rywalizację na olimpijskich trasach rozpoczęła udanie, zajmując ósme miejsce w biegu łączonym. Wszyscy czekali na start Polki na jej koronnym dystansie – 10 km stylem klasycznym. Kowalczyk jednak zasłabła na trasie na wysokości ósmego kilometra. Atmosferę w kadrze psuły media, które czyniły już z trenera Aleksandra Wierietielnego człowieka nieodpowiedzialnego i utrudniającego pracę dziennikarzom, których nie dopuszczał do badanej po zasłabnięciu zawodniczki. Sześć dni później Kowalczyk odpadła w kwalifikacjach do sprintu, zaś w kraju różni „eksperci” zastanawiali się, jaki jest sens startu Polki w biegu na 30 km st. dowolnym, skoro nie była w stanie ukończyć trzykrotnie krótszego dystansu. Tymczasem nasza zawodniczka pobiegła świetnie, będąc od początku w czołowej grupie narciarek. Na ostatnich kilometrach nawet przodowała stawce, ale na ostatnich 200 metrach przed metą została wyprzedzona przez Czeszkę Katerinę Neumannovą i Rosjankę Julię Czepałową. Brązowy medal był jednak wielkim sukcesem Kowalczyk, a dla nas pierwszym olimpijskim medalem w Turynie – na dwa dni przed zakończeniem imprezy. Aby było zabawniej, medalowy bieg Justyny odbywał się w momencie konferencji prasowej Platformy Obywatelskiej, która obwiniała ówczesną władzę za fatalne starty naszych reprezentantów na zimowych (!) igrzyskach. Warto także wspomnieć o duecie Maciej Kreczmer i Janusz Krężelok, który zajął siódme miejsce w sprincie drużynowym mężczyzn. Największą gwiazdą narciarskich tras była Estonka Kristina Smigun, która triumfowała w biegu łączonym i na 10 km klasykiem. W kombinacji norweskiej błyszczał natomiast Felix Gottwald. Austriak wywalczył złoty medal w sprincie oraz konkursie drużynowym. W starcie indywidualnym był drugi, za Niemcem Georgiem Hettichem.

Szansy na medal upatrywano także w naszym biathloniście, Tomaszu Sikorze, dla którego Turyn był czwartymi – i jak sądził, ostatnimi – igrzyskami w karierze. Zawody we Włoszech nie układały się jednak po myśli naszego reprezentanta, który w pierwszych trzech startach indywidualnych zajął najwyżej osiemnastą lokatę w biegu pościgowym na 12,5 km. W dniu ostatniej konkurencji – wyścigu masowego na 15 kilometrów – Sikora miał już zamówiony wieczorny samolot powrotny do kraju. Musiał jednak zweryfikować plany, ponieważ tego dnia miał miejsce jeden z jego najlepszych startów w karierze. Polak był szybki na trasie i celny na strzelnicy, na której w pierwszych trzech rundach nie popełnił żadnego błędu. Kiedy zaczynał ostatnią kolejkę strzelania, walczył o prowadzenie wspólnie ze słynnym Ole Einarem Bjoerndalenem. Obaj jednak spudłowali po jednym razie, co wykorzystał Michael Greis. Niemiec będący gwiazdą igrzysk sięgnął po trzecie olimpijskie złoto, po biegu indywidualnym i sztafecie. Sikora nie dał sobie jednak wydrzeć największej w karierze szansy na olimpijski krążek i został wicemistrzem olimpijskim, wyprzedzając o 6 sekund trzeciego na mecie Bjoerndalena. Norweg powrócił do kraju bez ani jednego złotego medalu. Z kolei Sikora pozostał w Turynie aż do ceremonii zamknięcia igrzysk, na której wniósł na Stadio Olimpico polską flagę. Na bardzo dobrym szóstym, a po weryfikacji piątym miejscu, kobiecy bieg indywidualny ukończyła Krystyna Pałka, która z naszą sztafetą pań zajęła siódmą pozycję.

W narciarstwie alpejskim po dwa tytuły mistrzowskie wywalczyli Austriaczka Michaela Dorfmeister (zjazd i supergigant) oraz Norweg Kjetil Andre Aamodt (supergigant i slalom gigant). Niespodziankę w konkurencji zjazdowej sprawił z kolei Antoine Deneriaz. Francuz zdobył olimpijskie złoto, chociaż ostatni triumf w zawodach Pucharu Świata odniósł w 2003 roku.

Po raz pierwszy na zimowych igrzyskach olimpijskich rywalizacja łyżwiarzy figurowych toczyła się według nowego systemu punktowego, co było pokłosiem skandalu sprzed czterech lat w Salt Lake City. Zawody zdominowali Rosjanie, którym nie udało się wygrać tylko jednej konkurencji – konkursu solistek, w którym zwyciężyła Japonka Shizuka Arakawa. My liczyliśmy na dobry występ Doroty Zagórskiej i Mariusza Siudka. Nasza para sportowa swój ostatni olimpijski start zakończyła na dziewiątym miejscu.

Największą gwiazdą zmagań w łyżwiarstwie szybkim została Cindy Klassen. Kanadyjka powróciła z Turynu z pięcioma olimpijskimi medalami – 1 złotym (1500 m), 2 srebrnymi (bieg drużynowy i na 1000 m) i 2 brązowymi (3000 i 5000 m). W biegu na 1000 m ósme miejsce zajęła Katarzyna Wójcicka. Polka w czasie igrzysk otrzymała od Holendrów propozycję rezygnacji ze startu na 5000 metrów (wtedy udział w nich wzięłaby ich reprezentantka) w zamian za 50 tysięcy euro. Wójcicka odmówiła i choć w ogóle nie planowała tego startu, pojawiła się na torze i zajęła ostatnią, szesnastą pozycję.

Przed igrzyskami dużo mówiono o medalowych szansach klanu Ligockich i Jagny Marczułajtis. Ostatecznie nasi snowboardzisty nie przywieźli z Włoch ani jednego krążka. Paulina Ligocka zajęła 17. miejsce w eliminacjach halfpipe'u i nie awansowała od finału. Podobny los spotkał Marczułajtis w slalomie gigancie równoległym. Mateusz Ligocki był dwudziesty w crossie, a jego brat, Michał dwudziesty dziewiąty w halfpipe'ie.

Olimpijski turniej hokejowy mężczyzn stał pod znakiem europejskiej dominacji. W decydującym o tytule mistrzowskim spotkaniu zwyciężyli Szwedzi, którzy pokonali 3:2 zespół Finlandii. Po brąz sięgnęli Czesi, którzy wygrali 3:0 z Rosją. W rywalizacji kobiet złote medale wywalczyły Kanadyjki.

Podczas XX Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Turynie odbyły się 84 konkurencje w 15 dyscyplinach. Pierwsze miejsce w tabeli medalowej zawodów zajęli Niemcy, których sportowcy zdobyli 29 krążków – 11 złotych, 12 srebrnych i 6 brązowych. We Włoszech medale wywalczyli zawodnicy z 26 państw. Podobnie jak przed czterema laty w tym gronie znalazła się Polska z identycznym dorobkiem w postaci srebrnego i brązowego medalu. Wszystko to za sprawą Tomasza Sikory i Justyny Kowalczyk.

I tak oto XX Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Turynie przeszły do historii. W trakcie imprezy wielokrotnie narzekano na problemy organizacyjne czy małe zainteresowanie kibiców poszczególnymi dyscyplinami, co było wręcz zaprzeczeniem oficjalnego sloganu zawodów - „Tutaj żyje pasja!”. Sportowcy zaczynali nawet obawiać się stołówkowego jedzenia w wiosce olimpijskiej, kiedy stwierdzono u niektórych z nich objawy zatrucia pokarmowego. Dla Polaków Turyn stał jednak pod znakiem dość długiego oczekiwania na olimpijskie medale naszych reprezentantów. I to oczekiwanie zostało nagrodzone w ostatnich dniach igrzysk. Dzięki Justynie Kowalczyk i Tomaszowi Sikorze, ale także Adamowi Małyszowi, drużynie skoczków czy Krystynie Pałce, zawody w stolicy Piemontu okazały się jednymi z najlepszych w historii polskich startów na zimowych igrzyskach olimpijskich.