Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "Ubolewam, że nie będę mógł wspierać kolegów"

"Jestem wściekły, że sprawy tak się potoczyły. Trochę na siebie, ale przede wszystkim na przepisy, które moim zdaniem są bzdurne" - mówił rozgoryczony Adam Małysz na temat rezygnacji z funkcji attache olimpijskiego na Igrzyska w Soczi.


Czterokrotny medalista igrzysk olimpijskich podkreśla, iż jego rezygnacja nie miała związku z brakiem możliwości zabrania do Soczi małżonki Izy.

"Jestem rozgoryczony, że taki przekaz pojawił się w mediach. Jeżeli kogoś się obraża i przypisuje coś, co mija się z prawdą, to człowiekowi robi się przykro. Ja nigdy nie uzależniałem tego, czy pojadę do Soczi, od obecności żony. Owszem, chciałem zabrać Izę ze sobą, za własne pieniądze. Prosiłem PKOl o pomoc w uzyskaniu akredytacji, ale okazało się to niemożliwe. Nie miało to jednak związku z moją rezygnacją" – powiedział Małysz podczas dzisiejszej konferencji prasowej "Orlen Teamu".

"Jestem wściekły, że sprawy tak się potoczyły. Trochę na siebie, ale przede wszystkim na przepisy, które moim zdaniem są bzdurne. Uprawiam dziś sport, który jest bardzo drogi i mogę sobie na to pozwolić tylko dzięki sponsorom. Mogłem polecieć do Soczi na własną odpowiedzialność, ale ze względu na trwające kampanie z moim udziałem mógłbym zostać wydalony z wioski olimpijskiej. Gdybym o takich przepisach dowiedział się dwa lata temu, to mógłbym to rozegrać inaczej. Albo od razu zrezygnować, albo umówić się ze sponsorami na zawieszenie kampanii podczas igrzysk. Mam nadzieję, że za cztery lata te przepisy będą już zmienione" – dodał "Orzeł z Wisły".

"W całej tej sytuacji najbardziej ubolewam nad tym, że nie będę mógł wspierać kolegów na skoczniach w Soczi. Chciałem zobaczyć, jak igrzyska wyglądają od środka. Tym bardziej, że widzę duże szanse medalowe. Kamil jest w super formie, chłopaki tez wydają się dobrze przygotowani. Z optymizmem czekam na te konkursy" – zakończył Małysz.