Strona główna • Wywiady

Kamil Stoch: "Sport jest tylko na chwilę"

Olimpiada w Soczi właśnie się zaczyna. Kamil Stoch będzie tym czarnomorskim kurorcie (a właściwie w Krasnej Polanie) walczył o trzy medale. O wadze miłości w życiu, o tym jaką drużyną gra w FIFĘ, i o tym co cennego można ugrać na Igrzyskach mówi naszemu portalowi Kamil Stoch.


Skijumping.pl: Ostatni dłuższy wywiad przeprowadziłem z Tobą w 2007 roku, przed prawie siedmiu laty. Jaki był Kamil Stoch 7 lat temu? Czy bardzo się zmienił i jak?
Kamil Stoch: Na pewno się zmieniłem. Jak? O to najlepiej byłoby pytać mojej rodziny. Oni widzą to z boku. Mi trudno jest mówić o samym sobie, czy się zmieniłem. Czy na lepsze? Czy na gorsze? Ale wydaje mi się, że mieniłem się i to bardzo. Wiele rzeczy zrozumiałem. Wiele rzeczy zacząłem doceniać. Szczególnie takich, na które wcześniej w ogóle nie zwracałem uwagi.

Skijumping.pl: Co zrozumiałeś jako sportowiec?
K.S: Zrozumiałem, że to nie sport jest najważniejszy w życiu. I jeśli coś nie wyjdzie, jeden skok, jeden konkurs, to świat się nie zawali. Jest rodzina, która czeka na mnie w domu i kocha mnie bez względu na to, które miejsce zająłem w zawodach.

Skijumping.pl: Co zatem jest ważniejsze w życiu? Sport czy miłość?
K.S: Oczywiście, że miłość. Sport jest tylko na chwilę. I nic nie da się w nim przewidzieć na dłuższą metę. A w miłości można. Jeśli kochasz, jeśli w związku dbacie o siebie nawzajem, to miłość będzie trwała do końca życia.

Skijumping.pl: Twoje małżeństwo to związek sportowca i artystki. Co Was łączy poza miłością? Macie wspólne pasje?
K.S: Naszą największą wspólną pasją jest wspólne spędzanie czasu. Mamy też wzajemny podziw dla tego, co w życiu robimy. Ja bardzo cenię profesjonalne podejście Ewy do fotografii. A jednocześnie ilość serca, jakie wkłada w fotografowanie. Robi to całym sercem i całą duszą. Widać to na papierze, nawet na ekranie komputera. Jej zdjęcia żyją. Ewa jest zresztą taka we wszystkim, czego się podejmuje.

Skijumping.pl: Czy jesteś już w tym momencie kariery, gdy w głowie rodzi się pytanie „co potem”?
K.S: Owszem. Ale w tej chwili moje życie jest dość poukładane i skupiam się na teraźniejszości. Robię, to co robię i najważniejsze, że robię to dobrze. Bogu dzięki, zdrowie dopisuje. Na razie chcę jak najdłużej skakać na nartach. Póki co, udało mi się skończyć studia (wychowanie fizyczne – przyp. aut.). Przyszłość mam więc teoretycznie zaplanowaną i zapewnioną. Kolejnym ważnym krokiem będzie wybudowanie domu. Studia zresztą traktowałem jako plan B. Nigdy nie wiadomo, jak się potoczy kariera sportowca. Nawet będąc w świetnej dyspozycji można doznać kontuzji, która przerwie karierę.

Skijumping.pl: Jaką książkę teraz czytasz?
K.S: Pieśń Lodu i Ognia. Fantastyczna książka. Jak zresztą film, choć z czasem ekranizacja coraz bardziej odbiega od pierwowzoru.

Skijumping.pl: Inne metody relaksu?
K.S: Muzyka, filmy i gry komputerowe.

Skijumping.pl: W co ostatnio grałeś na konsoli?
K.S: FIFA. Zwykle gram Liverpoolem. Ale od pół roku nie miałem jej w ręce.

Skijumping.pl :Na Olimpiadzie w Turynie byłeś niemal anonimowy. Do Vancouver jechałeś jako zawodnik rozpoznawalny, który rok wcześniej na MŚ sprawił niespodziankę zajmując czwarte miejsce. Na Igrzyska w Soczi jedziesz jako faworyt. Czo to będą najważniejsze igrzyska w życiu?
K.S: Nie. Nie są najważniejsze. Od Leszka Blanika – w końcu też Mistrza Olimpijskiego - przejąłem dewizę, że trzeba podejść do zawodów jako elementu w planie długofalowym. Leszek Blanik wspominał, że gdy przygotowywał się docelowo do ważnej imprezy, to nie odnosił sukcesów. Co innego, gdy zakładał, że Igrzyska są kolejną imprezą w planie, nie ostatnią. Uważam, że to bardzo dobre nastawienie. Po pierwsze – podchodzi się do zawodów luźniej, daje to dużo komfort fizyczny i psychiczny. Po drugie – wtedy pojawia się myślenie, że konkursy olimpijskie to właściwie takie same zawody jak pucharowe.

Skijumping.pl: Czy medal Igrzysk waży dla Ciebie więcej, niż Mistrzostw Świata, czy zwykłe zwycięstwo w Pucharze Świata?
K.S: W praktyce są to takie same zawody jak każde inne. Rywale ci sami, trudność taka sama. Ale są cenniejsze ze względu na prestiż. Mając medal IO zawodnik zapisuje się na kartach historii. Gdybym taki medal zdobył, moje nazwisko byłoby wymieniane przez wiele lat. I to jest tak naprawdę cenne w Olimpiadzie – że na dłużej zapamiętano by moje nazwisko. Nie do końca i nie zawsze jednak świadczy to o klasie sportowej zawodnika. Przecież bywali zdobywcy Pucharów Świata, nawet tacy, którzy dominowali przez kilka lat w swoich dyscyplinach a złota olimpijskiego nigdy nie zdobyli. A przecież nie umniejsza się ich umiejętności ani klasy sportowej. Mówi się, że byli wybitni.

Skijumping.pl: Jesteś swego rodzaju fenomenem. Skaczesz w PŚ od dziesięciu lat i nigdy w tym okresie nie miałeś sezonu gorszego od poprzedniego. Pomijając stagnację z lat 2007-2009, gdy przez trzy lata zajmowałeś w PŚ 30. miejsce, co roku pniesz się do góry. Nie ma drugiego takiego zawodnika w stawce. Jak to się robi?
K.S: Są różne rodzaje zawodników. Są tacy, którym zwycięstwa przychodzą łatwo i szybko a inni muszą na taki sukces długo i ciężko pracować. I czekać. Ja jestem właśnie tym drugim typem. Ale ja tak wolę. Wiem, że zapracowałem na to, co osiągnąłem, nikt mi tego nie dał za darmo. Więc trochę czasu minęło, zanim zacząłem wygrywać. Dlaczego do tej pory nie miałem wyraźnego dołka? Nie wiem. Ale zawsze, do samego początku powtarzałem dziennikarzom, że chcę się rozwijać i stawać się coraz lepszym sportowcem a także coraz lepszym człowiekiem. Cieszę się z tego, że robię postępy, że się rozwijam. Przez to również coraz lepiej poznaję samego siebie.

Skijumping.pl: Gdy rozmawialiśmy poprzednim razem siedem lat temu, powiedziałeś, że jedyny rekord jaki Cię naprawdę interesuje, to rekord świata. Podtrzymujesz?
K.S: Zdecydowanie.

Skijumping.pl: Przyznanie Rosji Igrzysk było dość szeroko krytykowane. Czy kraj, który na taką skalę łamie prawa człowieka powinien organizować taką imprezę?
K.S: Ja jestem sportowcem, nie powinienem i nie chcę się wypowiadać na ten temat. Może kiedyś Igrzyska wyglądały inaczej, ale ja jestem od tego, by reprezentować mój kraj. Czy dostanę powołanie na zawody w Rosji, w Kazachstanie czy w Chinach – pojadę i będę robił wszystko, by osiągnąć jak najlepszy wynik.

Skijumping.pl: Czego życzyć Ci w przededniu Igrzysk?
K.S: Wystarczy trochę szczęścia. A z resztą to już sobie jakoś poradzę.

Rozmawiał Marcin Hetnał