Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Moje własne narty czasem chcą zmnie zabić"

Maciej Kot spisał się dziś w kwalifikacjach najlepiej z Polaków, zajmując czternastą lokatę. Skoczek miał w konkursie w Trondheim wyjątkowego pecha do wiatru, jutro może być zresztą podobnie, bo skocznia w Oslo należy do tych bardziej narażonych na wietrzne podmuchy.

"Moje skoki nie były złe. Pracowałem nad jedną rzeczą. W kwalifikacjach udało mi się osiągnąć cel, ale inne elementy na tym ucierpiały. Ale skoro cel jest osiągnięty, to trzeba pozytywnie podejść do jutrzejszych zawodów, bo zaczął mi się tworzyć w głowie pewny plan. Trzeba go dobrze jutro wykonać i jeszcze mieć szczęście do warunków, bo dziś były po prostu loteryjne. Widziałem na własne oczy skok Andersa Fannemela, (Norweg po problemach w powietrzu spadł na 90. metr - przyp. aut.) byłem akurat koło progu. Na żywo nie wyglądało to za przyjemnie a na powtórkach na telebimie jeszcze gorzej. Na szczęście nic mu się nie stało. Warunki są jakie są. Siadając na belce trzeba się z tym pogodzić i robić swoje. Gdyby cały czas myśleć, na jakie trafi się warunki, to można by się nabawić jakiejś blokady psychicznej" - wyjaśniał skoczek.

Zawodnik AZS-u Zakopane nie uważa skoczni w Oslo za trudną: "Skocznia nie należy do moich ulubionych, ale nie jest zła. Najgorsze są właśnie warunki. Gdyby na tej skoczni panowała cisza, to skakałoby się naprawdę przyjemnie. Ale tu często wieje i to z różnych kierunków a najgorsze jest to, że najmocniej wieje tuż za progiem. Ja mam taki problem, że często narty wychodzą mi z progu pod zbyt dużym kątem. Przy mocnym, nagłym podmuchu pod narty one czasem chcą mnie zabić, a to nie jest przyjemne" - zażartował Maciek.

"Atmosfera zawsze jest tu rewelacyjna. Nasi kibice dają nam poczucie, że skaczemy w przyjaznym dla nas miejscu. Dziś były tylko kwalifikacje, ale jutro na pewno będzie ich więcej, może tylu co przed rokiem. To jest piękne, że możemy dzięki nim mieć taki posmak domu" - zakończył Kot.