Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Bracia ze Skrzypnego

Mateusz i Łukasz Rutkowscy. Wielkie nadzieje polskich skoków narciarskich. Pierwszy z nich rocznik 1986, a drugi 1988. Co ich łączy, poza tym, że są braćmi? Niewykorzystany potencjał. Co ich różni? Powody zahamowania kariery sportowej.


SZYBKI SUKCES

Jest luty 2004 roku. Polskie skoki narciarskie to wyłącznie Adam Małysz. Kibice znad Wisły, oprócz skoków naszego mistrza, mogą ekscytować się tym, czy Wojciechowi Tajnerowi uda się wskoczyć do czołowej 30. Fani znad Wisły z nadzieją patrzą na młodziutkiego Kamila Stocha, który zalicza swój mało udany debiut w Pucharze Świata. Nagle z w norweskiego Strynu nadchodzi świetna informacja — Mateusz Rutkowski Mistrzem Świata Juniorów! Jak przebiegała kariera starszego z braci Rutkowskich?

Mateusz zaczął skakać, gdy miał 9 lat. Podobnie jak jego brat dostał narty na Mikołaja, po czym chłopcy zbudowali sobie prowizoryczną skocznię. Nie byli dziećmi sukcesów Adama Małysza. Od początku to w Matim pokładano większe nadzieje, ponieważ w odróżnieniu od Łukasza, Mateusz wygrywał prawie wszystkie zawody juniorskie. Sezon 2002/2003 dał przyszłemu Mistrzowi Świata Juniorów pierwsze punkty w Pucharze Kontynentalnym. Kolejny rok startów był o wiele lepszy (jak się później okazało, najlepszy w karierze). Zapowiedzią sukcesów był tytuł Mistrza Polski Juniorów z września 2003 roku. Rutkowski wyprzedził Jana Ciapałę oraz Kamila Stocha. Celem na sezon dla Mateusza była pierwsza trójka podczas Mistrzostw Świata Juniorów w Strynie. Pod koniec roku Mateusz Rutkowski dwukrotnie triumfował w zawodach Alpen Cup.

Forma szła w górę, czego dowodem było zwycięstwo w Planicy z 3 stycznia 2004 roku, gdzie rywalizowano w Pucharze Kontynentalnym. Po tym sukcesie Rutkowski otrzymał szansę występu w Pucharze Świata w Libercu. W debiucie był 37., a następnego dnia zajął 30 miejsce. Jeszcze przed weekendem w Czechach Heinz Kuttin studził rozgrzane głowy, twierdząc, że Mateusz nie jest jeszcze dobrze przygotowany pod względem fizycznym do wielkiego sportu. Austriak wyraził pogląd że póki co Mateusz jest tylko dobrze zapowiadającym się zawodnikiem. 17 i 18 stycznia Zakopane gościło najlepszych skoczków narciarskich. Tutaj Mateusz Rutkowski pokazał się z bardzo dobrej strony. Co prawda pierwszego dnia rywalizacji nie zakwalifikował się do 2. serii konkursu Pucharu Świata, ale w kolejnych zawodach zajął 15. miejsce po próbach na odległości 124 i 115 metrów.

W lutym 2004 roku przyszedł czas na Mistrzostwa Świata Juniorów w Narciarstwie Klasycznym w Strynie. Polska ekipa w składzie z Rutkowskim zdobyła srebro w konkursie drużynowym, plasując się za Austrią, a przed Niemcami. Zawody indywidualne przyniosły polskim kibicom miłą i niemałą niespodziankę. Mateusz Rutkowski zdecydowanie pokonał faworyzowanego Thomasa Morgensterna, zdobywając złoto w Norwegii. Po raz pierwszy polski skoczek wygrał tego typu imprezę. Po sukcesie młody zawodnik mógł usłyszeć pochlebne opinie ze strony między innymi Adama Małysza. Euforyczne nastroje uspokajał jedynie Edi Federer (menedżer Małysza), mówiąc o tym, że Polacy mają skłonność do wyolbrzymiania sukcesów, które tak naprawdę wiele nie znaczą.

SZYBKI UPADEK

Sezon nadal trwał i Mateusz Rutkowski powrócił do rywalizacji w Pucharze Świata. Niestety, w Willingen Mistrz Świata Juniorów nie przebrnął kwalifikacji, podczas gdy Morgenstern zajął w konkursie 12. lokatę. W tym samym czasie toczyła się walka między Polskim Związkiem Narciarskim a Eddim Federerem. Spór dotyczył kontraktu reklamowego Mateusza. Młody skoczek zaczął unikać mediów. Jak się później okazało najlepsze dni Mateusz Rutkowski miał już za sobą. Zawodnik ze Skrzypnego nie zdobył już więcej punktów w Pucharze Świata, ale sezon 2003/2004 można i tak było uznać za udany. Kuttin starał się cały czas uczulać swojego zawodnika, na to jak dużo jeszcze czeka go pracy.

Rutkowski gubił się i nie brał do serca uwag szkoleniowca kadry. W maju 2004 roku prasa poinformowała, o tym, że mistrz świata ze Strynu, wraz z m.in. Marcinem Bachledą oraz Kamilem Stochem, przesadził w świętowaniu swych sukcesów sportowych. W wyniku tego Mateuszowi zawieszono stypendium i wypłatę nagród. Do tego doszły przykre konsekwencje w szkole. Niedługo potem mogło się wydawać, iż Mati wziął się za siebie. Dowodem tego miały być punkty zdobywane w Letniej Grand Prix, a nawet wywalczone z drużyną trzecie miejsce w konkursie zespołowym w Hinterzarten. W rzeczywistości jednak niewiele w zachowaniu Mateusza się zmieniło. Trenerzy Heinz Kuttin i Łukasz Kruczek widząc jak niesportowy tryb życia prowadzi skoczek próbowali wpływać na jego zachowanie. Nie odniosło to skutku, dlatego Rutkowski nie wystąpił w LGP w Zakopanem. Po tej nauczce został przywrócony do składu na konkursy LGP w Predazzo. Mateusz miał według gazety "Fakt" przeprosić Kuttina za swe zachowanie. Żeby doprowadzić Rutkowskiego do optymalnej formy, polski sztab szkoleniowy przygotował dla nastolatka specjalny plan treningowy. W listopadzie Łukasz Kruczek poinformował o tym, że zawodnik ze Skrzypnego zmienił swój tryb życia. Mimo to mistrz ze Strynu nie mógł utrzymać odpowiedniej dla skoczka wagi. W następnym miesiącu Mateusz Rutkowski oraz doświadczony Wojciech Skupień dostali upomnienie od prezesa PZN. Powodem była zbyt wysoka waga obu panów. Niewiele ponad rok po zwycięstwie na Mistrzostwach Świata Juniorów, Rutkowski nadal zmagał się ze zbyt dużą masą ciała. Sezon zimowy okazał się bardzo nieudany. Mateusz miał świadomość, że powodem słabych startów był źle przepracowany okres przygotowawczy, jednakże deklarował, że pokaże jeszcze na co go stać.

Pokazał. Niestety nie w taki sposób, jakby tego sobie wszyscy życzyli. W maju 2005 roku Rutkowski stracił prawo jazdy i został wyrzucony z kadry, znajdując się poza grupą szkoleniową. Mateusz wyczerpał limit cierpliwości szkoleniowców. Decyzja trenerów była jak najbardziej zrozumiała. Półtora roku po sukcesie, Rutkowski zniweczył swój wysiłek, który włożył przez lata treningów w szlifowanie swoich umiejętności. Sezon 2005/2006 był skrajnie nieudany dla Mateusza Rutkowskiego, który startował w międzynarodowych zawodach tylko w Zakopanem. W słabo obsadzonym Pucharze Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS Cup) zajął 9. miejsce, a w konkursie zaplecza Pucharu Świata, czyli w Pucharze Kontynentalnym, był dopiero 30. Mateusz nie zdobył już więcej punktów w FIS-owskich zawodach.

Maj 2006 roku był ostatnim momentem, w którym Mateusz Rutkowski mógł uratować swoją karierę. Wówczas 20-letni skoczek ze Skrzypnego trenował z kadrami A i B pod okiem Hannu Lepistoe. Rutkowski pozytywnie zaskoczył fińskiego szkoleniowca. Dalszy los Mateusza zależał od jego samozaparcia w pracy nad swą formą. Medalista ze Strynu zaczął powoli wracać do lepszej dyspozycji. Dowodem tego było 14. miejsce na Mistrzostwach Polski w Szczyrku. 7 lipca 2006 roku Mateusz Rutkowski wziął udział w konkursie Letniego Pucharu Kontynentalnego w Velenje. Bez sukcesu. Potem nie wystąpił już ani razu w oficjalnych zawodach międzynarodowych.

Sprawa Mateusza Rutkowskiego ucichła. Było już jasne, że nie ma dla niego możliwości powrotu do zawodowego sportu. W październiku 2008 roku starszy z braci Rutkowskich wziął udział w Mistrzostwach Słowacji, gdzie znalazł się nawet na podium. Razem z nim startował Tomisław Tajner, który wygrał te zawody. Pokazuje to na jak miernym poziomie stała ta rywalizacja. Krótko po tym pojawiły się informacje, iż Mateusz wraca do sportu. Sensacje te okazały się nieprawdziwe. Później starszy Rutkowski pojawił się jeszcze na Pucharze Prezesa Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego. Wyniki dawnej nadziei polskich skoków były bardzo słabe. W 2012 roku Mateusza można było zobaczyć podczas zawodów LOTOS Cup 2012. Startował tam też Łukasz, czyli młodszy z Rutkowskich, który stwierdził, iż w przypadku znalezienia prawdziwej motywacji, były Mistrz Świata Juniorów miałby szansę na osiągnięcie jeszcze czegoś w skokach.

Dwukrotny Mistrz Olimpijski, Kamil Stoch, przyznał, że swego czasu trochę zazdrościł sukcesów swojemu koledze z kadry juniorów. Jednak ciężką pracą i podporządkowaniem się reżimowi treningowemu dotarł na sam szczyt. Inaczej niż były skoczek ze Skrzypnego. „Mateusz Rutkowski chodził sobie swoimi ścieżkami. Dla mnie to była dobra lekcja. Mogłem zobaczyć, co się dzieje, jeżeli człowiek się pogubi. Najgorsze jest to, że Mateusz nie miał nikogo przy sobie, kto by mu pomógł. Ja byłem za młody. Nie potrafiłem mu pomóc. Nie bardzo w ogóle rozumiałem, co się dzieje. Może też po części mu zazdrościłem, że jest na topie i dobrze mu idzie, bo ja wtedy musiałem ciężko harować”- tak wspominał w rozmowie w portalem onet.pl swojego byłego kolegę z juniorskiej kadry, Kamil Stoch.

Mateusz Rutkowski nie bez powodu jest nazywany jednym z najbardziej zmarnowanych talentów w historii polskiego sportu. Od momentu zdobycia złotego medalu na Mistrzostwach Świata Juniorów do wykluczenia z kadry narodowej minęło tak naprawdę niewiele czasu. W wywiadzie dla TVN 24 Rutkowski przyznał, że jego karierę zahamował alkohol, nie bez znaczenia w jego przypadku było też zwyczajne lenistwo. W tej samej rozmowie dodał, iż w trudnych chwilach nie mógł liczyć na wsparcie PZN-u. Mateusz wspomniał m.in., że musiał sam płacić za swój wyjazd na Puchar Kontynentalny. Przypomniał też o wybrykach Tomisława Tajnera (syna Apoloniusza) i jego kuzyna Wojciecha, które uszły im na sucho. Dodatkowo w upadku Mateusza miał mieć udział Edi Federer. Będący w najlepszym okresie swojej kariery skoczek, związał się z Austriakiem kontraktem sponsorskim. Zdaniem Rutkowskiego finansowe obietnice Federera nie miały pokrycia w rzeczywistości. Zniechęciło to wtedy młodego skoczka ze Skrzypnego. Jego motywacja do treningów spadła. Rutkowski po odcięciu pomocy ze strony PZN miał jeszcze wsparcie od prywatnej firmy. W pewnym momencie Mateusz musiał zacząć myśleć o utrzymaniu swojej rodziny, ponieważ gdy miał 20 lat, urodził mu się syn. Szukał pracy, która gwarantowałaby mu stały dochód, w międzyczasie chwytał się dorywczych zajęć. I tak na przykład w 2010 roku pracował w ekipie przygotowującej skocznię na PŚ w Zakopanem. W wywiadzie dla TVN 24 zdradził, że obecnie pracuje u kolegi, a w jego planach jest wyjazd zarobkowy za granicę.

O problemie alkoholu w sporcie można powiedzieć dużo. Wiadomo powszechnie, że wyczynowy zawodnik nie powinien nadużywać napojów wyskokowych, a jego życie powinno być podporządkowane treningom, a nie szkodliwym dla organizmu przyjemnościom. W dużej mierze to Mateusz jest sam sobie winien. Młody skoczek dostawał sygnały ostrzegawcze, przebył dużo rozmów wychowawczych, ale nic z tego nie wyniósł. Skarżenie się na PZN może być uzasadnione, jednak tylko w części. Układy, układziki są wszędzie, ale to nie one w tym przypadku przystawiały butelkę z piwem do ust Mateusza. Były skoczek miał zadatki na wielkiego sportowca, jednakże zabrakło w jego przypadku charakteru i prawdziwego autorytetu, którego słowa trafiłyby do Mateusza Rutkowskiego. Dzisiaj Mistrzowi Świata Juniorów ze Strynu w 2004 roku pozostały wspomnienia, medale oraz żal niewykorzystanej szansy.

POUKŁADANY, ALE PECHOWY

Łukasz Rutkowski nie jest tak utalentowany, jak jego starszy brat. Jednakże jego umiejętności i tak pozwalały mu wygrywać zawody już w wieku 9 lat. Młodszego z Rutkowskich od początkowej fazy kariery prześladował pech. Łukasz jako junior był bliski zakończenia przygody ze sportem. Powodem była operacja usunięcia migdałków, która wymusiła 1,5 roczną przerwę w skakaniu oraz spowodowała przybranie na wadze. Po powrocie do skakania Łukasz w 2004 roku złamał na skoczni lewą nogę. Wydawało się, że Łukasz Rutkowski wyczerpał już limit nieszczęścia.

Sezon 2005/2006 przyniósł Rutkowskiemu dobre występy w zawodach z cyklu FIS Cup oraz w Pucharze Kontynentalnym. Łukasz zajął też 4. miejsce na Mistrzostwach Świata Juniorów w Kranju. W mediach z miejsca zaczęto zastanawiać się czy młodszy z braci Rutkowskich nie popełni tych samych błędów co Mateusz. Piotr Fijas w rozmowie ze Skijumping.pl uspokajał kibiców twierdząc, że Łukasz jest poukładany i nie powieli błędów Mistrza Świata Juniorów. Satysfakcjonujące wyniki sprawiły, że coraz głośniej mówiło się o powołaniu Łukasza do kadry narodowej.

Ostatecznie Rutkowski znalazł się w kadrze B na następny sezon. Łukaszowi dokuczały piszczele, przez co źle lądował, lecz problem udało się wyeliminować przed letnimi zawodami. O swym drugim seniorskim roku startów na pewno Łukasz Rutkowski chciałby zapomnieć. Jego osiągnięcia były wówczas bardzo rozczarowujące. Kolejny sezon 2007/2008 pokazał, że skoczek ze Skrzypnego się nie załamał, a jego ciężka praca przyniosła efekty w postaci regularnych punktów w Pucharze Kontynentalnym, debiutu w Pucharze Świata, a także udanego występu na MŚJ. 19-latek w lutym 2008 roku zajął czwarte miejsce na Mistrzostwach Świata Juniorów w Zakopanem. Mało brakowało, by Łukasz powtórzył osiągnięcie swojego brata sprzed czterech lat, ale nieudane lądowanie skoczka spowodowało, że Polak wypadł poza podium. Na osłodę musiał pozostać brąz wywalczony drużynowo. To imponujące osiągnięcia zważając na to, jak burzliwy był dla niego lipiec i sierpień 2007 roku. Najpierw brat Mateusza doznał urazu kręgosłupa na Średniej Krokwi, gdzie nie zdołał ustać dalekiego skoku, a następnie ucierpiał w groźnym wypadku samochodowym. Łukaszowi automatycznie przypisano negatywne cechy Mateusza (w 2005 roku stracił prawo jazdy), chcąc obarczyć go winą za spowodowanie wypadku.

Patrząc na wyniki Łukasza Rutkowskiego, można było odnieść wtedy wrażenie, że jego kariera idzie, mimo trudności, w dobrą stronę. Latem 2008 roku Łukasza można było oglądać w Letniej Grand Prix. W zakopiańskim konkursie Rutkowski stanął nawet na najniższym stopniu podium. Tymczasem nadal ciągnęła się za nim sprawa wypadku samochodowego. Jeden z uczestników kolizji obarczył Łukasza winą za spowodowanie kraksy. Ponadto od czasu upadku na treningu i udziału w zderzeniu aut, Rutkowski miewał bóle lędźwiowego i szyjnego odcinka kręgosłupa. Nie przeszkodziło mu to w zdobyciu pierwszych punktów w Pucharze Świata. Przez cały sezon 2008/09 brat Mateusza uzbierał 29 "oczek". Poza tym Łukasz Rutkowski został powołany do kadry na mistrzostwa świata. W konkursie drużynowym razem z kolegami otarł się o podium, a indywidualnie był poza 30. W sezonie 2009/2010 Łukasz dość regularnie punktował w Pucharze Świata. Na ostateczny dorobek 79. punktów złożyły się głównie 13. miejsca w Bad Mitterndorf oraz Sapporo (dwukrotnie). Rutkowski zakończył klasyfikację generalną Pucharu Świata w lotach narciarskich na 23. pozycji, a na mistrzostwach świata w lotach był 4. (drużynowo) oraz 33. Dostąpił także zaszczytu wzięcia udziału w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich 2010 w Vancouver. Wystąpił w średnio udanym dla Polaków konkursie drużynowym, w którym nasza ekipa zajęła szóstą pozycję.

Sezon poolimpijski przyniósł nagły spadek formy Rutkowskiego. 2 występy w LGP, czołowe lokaty w Letnim Pucharze Kontynentalnym i bardzo słabe wyniki w zimowym "kontynentalu" — tak można było podsumować starty skoczka ze Skrzypnego. W grudniu 2010 roku przy okazji zawodów organizowanych przez TZN, gdzie startował i wygrał Łukasz Rutkowski, olimpijczyk z Kanady wyraził nadzieję, że szybko wróci do optymalnej dyspozycji. Oczekiwania Łukasza nie sprawdziły się, a dobre wyniki nadal nie chciały przyjść. W listopadzie 2011 roku Rutkowski postanowił zawiesić swą karierę sportową. Decyzja ta została spowodowana przedłużającymi się problemami zdrowotnymi. W tym samym miesiącu zawodnik ze Skrzypnego poddał się zabiegowi wycięcia polipa w okolicach zatok. Następnie skoczka czekało farmakologiczne leczenie żołądka, który był zniszczony przez odchudzanie i źle dobraną dietę. W styczniu 2012 roku pojawiły się informacje o powrocie Łukasza na skocznię. W wywiadzie dla www.pzn.pl z lutego tego samego roku Rutkowski oświadczył, iż wyeliminował problemy zdrowotne. Dodatkowo młodszy z braci Rutkowskich ogłosił, że chce stopniowo wracać do dobrej dyspozycji.

W sezonie 2012/2013 Rutkowski znalazł się w kadrze A, gdzie pracował pod okiem trenera Fijasa. Łukasz przyzwoicie spisywał się w Pucharze FIS i letnim oraz zimowym Pucharze Kontynentalnym. Co więcej trener Kruczek znalazł dla niego miejsce w składzie kadry na polskie konkursy Pucharu Świata, w których jednak nie zdołał zdobyć punktów. Koniec sezonu był dla Rutkowskiego pechowy. Skoczek złamał rękę w lewym łokciu podczas Pucharu Kontynentalnego w Libercu. Podczas zakończonego właśnie sezonu Łukasz Rutkowski nadal nie przypominał zawodnika chociażby z 2010 roku. Letni Puchar Kontynentalny, zimowy "kontynental" i FIS Cup nie były naznaczone wspaniałymi występami Łukasza.

CO DALEJ?

Młodszy z braci Rutkowski ma charakter, który pozwoliłby mu być w czołówce światowych skoczków narciarskich. Wiedział, że nie można powielać błędów brata. W tym przypadku o zahamowaniu kariery zawodniczej zadecydowały liczne problemy zdrowotne. Mamy zdolną młodzież, która napiera na starszych zawodników. Czy przed następnym sezonem PZN znajdzie miejsce dla Rutkowskiego w składzie którejś ze swoich kadr? Ktoś w końcu może zadecydować, że Łukasz już nie rokuje nadziei na dobre wyniki, a trenowanie bez pomocy związku, może okazać się dla niego zbyt uciążliwe finansowo. Czy młodszy z Rutkowskich pójdzie śladami brata i przedwcześnie skończy karierę, a może Łukasz pokaże jeszcze na co go stać? Czy nazwisko Rutkowski będzie kojarzyło się w polskich skokach tylko z niespełnionymi talentami? Wszystko w jego rękach i jego dyspozycji zdrowotnej.

Opracowano na podst.:

"Trybuna Śląska", "Tygodnik Podhalański", dziennikpolski24.pl, fakt.pl, natemat.pl, nicesport.pl, onet.pl, przglądsportowy.pl, pzn.pl, skijumping.pl, skokinarciarskie.pl, skokipolska.pl, sportowefakty.pl, tvn24.pl, z-ne.pl.