Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Andreas Wellinger: "Przede mną jeszcze daleka droga"

Jak pisaliśmy wczoraj, po zakończeniu kariery przez Martina Schmitta nową twarzą marki Milka został jego rodak, Andreas Wellinger. Z tej okazji 19-latek z Weißbach udzielił wywiadu monachijskiemu dziennikowi tz.


Kiedy Martin Schmitt zdobywał srebrny medal olimpijski w konkursie drużynowym w roku 1998, Wellinger miał zaledwie 3 lata. Zapytany, jak przeżywał sukcesy sławnego rodaka i wydarzenia ważne dla świata skoków narciarskich, odpowiada: "Zacząłem swoją przygodę ze skokami narciarskimi w roku 2001, jako 6-latek, i oczywiście to wszystko jakoś do mnie docierało. Poza tym dobrze pamiętam zawody Pucharu Świata w lotach narciarskich w Planicy w 2005 roku. Rekordy tak się tam sypały, że obejrzałem sobie ten konkurs co najmniej 10 razy."

Martina Schmitta młody niemiecki skoczek poznał w trakcie wspólnych treningów. "Po raz pierwszy spotkaliśmy się trzy lata temu na obozie szkoleniowym. Dwa lata temu podczas zawodów Letniej Grand Prix mieszkałem z nim w pokoju. Martin jest niezwykle sympatyczny, bardzo naturalny i od początku starał się mi pomagać. - opowiada Wellinger. Nagle utalentowany nastolatek zaczął skakać dalej niż doświadczony mistrz... "Na początku zupełnie nie umiałem sobie tego wyobrazić, nie mogłem sobie tego uświadomić. Do tej pory znałem to wszystko tylko z telewizji. Ale drużyna przyjęła mnie świetnie."

Zdobywając złoty medal olimpijski w drużynie w Soczi, Wellinger w pewnym sensie już zrównał się z Martinem Schmittem, który złoto wywalczył 12 lat wcześniej w Salt Lake City. Nastolatek twardo stąpa jednak po ziemi: "Zwycięstwa, sukcesy bardzo trudno zaplanować. Chciałbym cieszyć się dobrym zdrowiem i mieć dużo radości ze skoków narciarskich. Gdyby w ciągu najbliższych dziesięciu lat udało mi się osiągnąć sukcesy podobne do tych, które ma na swoim koncie Martin Schmitt, byłoby naprawdę wspaniale, ale do tego jeszcze daleka i ciężka droga."

Niemiec odniósł się także do decyzji Thomasa Morgensterna o zakończeniu sportowej kariery. "W jego przypadku problemem był strach. Jeśli przed startem myśli się, że w locie narty się odepną, nie ma to żadnego sensu. Thomas podjął dobrą dla siebie decyzję."

W rozmowie nie mogło zabraknąć pytania o czekoladę, pod znakiem której przyjdzie mu teraz startować. "Kawałek czekolady jeszcze nikomu nie zaszkodził. Mam to szczęście, że mogę jeść, co chcę, bez przybierania na wadze. Niestety, zazwyczaj zostaje mi najwyżej pół tabliczki, bo mój kolega z pokoju Marinus Kraus zawsze wszystko mi podjada" - śmieje się młody Niemiec.

Wywiad kończy pytanie o to, jak układa się życie uczuciowe mistrza olimpijskiego, na które Wellinger odpowiedział ponoć tajemniczo z szelmowskim uśmieszkiem: "Jestem bardzo zadowolony z aktualnej sytuacji."