Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Movember

Przyszedł wreszcie ten długo wyczekiwany listopad, miesiąc w którym startuje Puchar Świata w skokach narciarskich. Przyszedł i – jak to listopad – wylał na rozpalone głowy kubły, strugi i wiadra zimnej deszczówki.

Listopad kojarzyć się może różnie. Dla jednych jest miesiącem walki z cukrzycą, dla innych miesiącem pamięci, dla jeszcze innych był do niedawna miesiącem podwójnego opodatkowania. Ostatnio medialnie listopad kojarzy się mocno z wąsami a to za sprawą ogólnoświatowej kampanii Movember mającej na swoim szczytnym celowniku walkę z męskimi odmianami nowotworu. Od zawsze się kojarzył też ze słotą, zapowiedzią zimy, szarymi, długimi wieczorami pełnymi zimnego wiatru poruszającego bezlistnymi konarami drzew i przyprawiającego o depresję deszczu który dzwoni o szyby niczym dzwon z powieści Hemingwaya. Kibicom skoków narciarskich kojarzy się jednak z inauguracją PŚ, do tego stopnia, że niektórzy są gotowi nazwać swój fanklub November.pl.

No i przyszedł ten długo wyczekiwany listopad i ta długo wyczekiwana inauguracja. Dla polskich kibiców była ona równie przyjemna, co degustacja niedosmażonej i przesolonej wątróbki na niedomytym talerzu, popijanej wodą po pierogach.

A zaczęło się nawet nieźle. Ba, trzeba przyznać że w sobotniej drużynówce dokonaliśmy nie lada sztuki. Prowadzić po pierwszej grupie skoczków, żeby przegrać wejście do drugiej serii o 0,1 to niezła sztuka. Coś jak wczesny Jaś Fasola. Tak, wiem, marudzę, w końcu przegrać z Austriakami o 0,1 punktu to żaden wstyd. Grunt to myśleć pozytywnie, prawda? Po niedzieli jednak nawet takich pozytywów trudno się doszukać. Lider naszej kadry nabawił się kontuzji stawu skokowego i wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie wystartował w konkursie indywidualnym. Skoro Łukasz Kruczek mówi "miejmy nadzieję, że do Kuusamo będzie w pełni sił" to znaczy, że zakłada, że jednak może nie być. Reszta kadry zanotowała falstart. Poza Piotrem Żyłą nie można nikogo pochwalić a i po Wewiórze spodziewaliśmy się nieco więcej.

Z dobrych wiadomości – nie jest to najsłabsza inauguracja PŚ w wykonaniu Polaków. Ba – słabsze były całkiem niedawno. Dwa lata temu po pierwszym weekendzie mieliśmy 12 punktów w klasyfikacji generalnej. Pięć lat temu – 10. Z tych gorszych wiadomości – w Pucharze Narodów nasze 20 punktów daje nam w tej chwili dziesiąte miejsce. Tuż za Francją…

Wystawiając nos poza swoje podwórko - co tam ciekawego się zdarzyło w tym Klingenthal? Jest kilka rzeczy nowych, jest kilka starych. Ze starych - niezniszczalny Kasai dalej wymiata, Neumayer dalej skacze jak (porównanie kradzione) pies do przerębla, Prevc nadal mocny, Ammanna wciąż stać na dalekie skoki. Z nowych - Norwegowie się przecknęli, Finowie nieśmiało wystawili koniuszek nosa z czarnej dziury i sprawdzają, czy jeszcze ktoś o nich pamięta a Kilian Peier chyba będzie próbował udowodnić, że w Szwajcarii mogą istnieć skoki po Ammannie i niekoniecznie trzeba zaorać skocznie i obsiać je pszenicą GMO czy innym ryżem skrzyżowanym z maniokiem. Jeśli Deschwanden będzie się rozwijał jak przez ostatnie dwa sezony, to może będę skłonny uwierzyć.

Roman Koudelka wreszcie wygrał konkurs. Czaił się wokół tego podium od paru sezonów, czaił i czaił, dziwię się, że mu garb nie wyrósł. Cztery lata temu był raz na podium - trzeci. Trzy lata temu - raz drugi. Dwa lata nic - i zwycięstwo. Norma na tę zimę wykonana? A może początek czegoś większego? Električka ma talent, to wiedzą wszyscy. Mógł Bardal wyrosnąć na wiodącą postać skoków w wieku 30 lat, może Koudelka w wieku 25. Poza tym Roman zapuścił wąsy, a jak wie każdy kibic, który ogląda skoki od 2001 roku, wąsy noszą ci najlepsi. Janda też zapuścił wąsa, zresztą łudząco podobnego do wąsa Małysza i w drużynówce oddał świetny skok. Nie wiem czy Czesi też robią Movember, czy to ich nowa tajna broń, ale działa.

Tak więc drogi trenerze polskiej reprezentacji Łukaszu Kruczku. Wierzymy, że chwilowy kryzysik wkrótce zostanie przezwyciężony. Nie pierwszy to i pewnie nie ostatni trudny weekend dla biało-czerwonych, a wiemy z doświadczenia ostatnich lat, że i nasi skoczkowie sroce spod ogona nie wypadli i nasz sztab trenerski głowy ma nie od noszenia czapek z logo sponsorów. Więc na pewno jakiś plan naprawczy już został wdrożony albo i wdrożony wkrótce zostanie. Ale jakby nie zadziałał - Samozwańczy Autorytet już dla trenera dokonał analizy i ma za darmo dobrą a niezawodną radę. Zapuszczajcie wąsy!

Cytat zupełnie nie na temat:

“What was left when that fire was gone
I thought it felt right but that right was wrong
All caught up in the eye of the storm
And trying to figure out what it's like moving on
And I don't even know what kind of things I said
My mouth kept moving and my mind went dead
So picking up the pieces now where to begin
The hardest part of ending is starting all again"
(Linkin Park)

I to by było na tyle. Już w następny weekend Kuusamo. A tam tylko dwie rzeczy są pewne: renifery i wiatry. Bez skojarzeń proszę.