Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "Nie jechałbym do Bischofshofen"

Już we wtorek austriackie Bischofshofen stanie się areną zmagań najlepszych skoczków świata w czwartym, finałowym konkursie tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni. Tymczasem jutro, o godzinie 11:30 na skoczni im. Paula Ausserleitna rozpocznie się oficjalny trening, w którym wystąpi tez - Adam Małysz, mimo że najchętniej nie startowałby w ostatnim konkursie TCS...

Oto wywiad, jakiego udzielił Adam Małysz dla "Dziennika Polskiego", po bardzo nieudanych dla siebie zawodach w Innsbrucku:

- Trener Tajner mówił mi przed paroma dniami, że wie, jaki błąd popełnia Małysz przy wybiciu...

- Ja też, na szczęście, wiem co należy poprawić i to jest wielki plus. Ale potrzeba mi teraz spokojnego treningu przez kilka dni. Gdzieś daleko od zgiełku wielkich zawodów. Konkursy, nawet oficjalne treningi wyzwalają emocje. A ja muszę trenować z wyrachowaniem, na zimno.

- Czy powinien Pan jechać do Bischofshofen?

- To leży w gestii trenerów...

- Ale gdyby to od Pana zależało?

- To nie jechałbym do Bischofshofen.

- Rywale skakali na Bergisel wspaniale...

- To prawda, czołówka prezentowała się świetnie, choć nawet najlepsi też mieli nierówne skoki. To z powodu wiatru, który rządził na skoczni. Mnie zwłaszcza w pierwszym skoku nie sprzyjał.

- Jak na Pana dyspozycję mogła wpłynąć wiadomość o spaleniu domu fundacji w Wiśle?

- Jakieś myśli kłębiły się po głowie, ale to nie wpłynęło na moje skoki. Do konkursu przystąpiłem jednak skoncentrowany. Jak radzić sobie ze stresami nauczył mnie dr Jan Blecharz.