Strona główna • Artykuły

Dwa razy dwa - Zakopane 2004

Minęło kolejne dwanaście miesięcy i najlepsi skoczkowie globu ponownie przybyli do Zakopanego, aby wziąć udział w zawodach Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi. Po raz kolejny dopisali także kibice, którzy wykupili pulę 32 tysięcy biletów na każdy z dwóch konkursów w zimowej stolicy Polski.


Podobnie jak w poprzednich latach głównym tematem ostatnich dni przed rozpoczęciem zawodów była forma Adama Małysza. Trzykrotny zdobywca Pucharu Świata rozpoczął sezon od dwóch drugich pozycji w fińskim Kuusamo, ale w kolejnych zawodach ani razu nie stanął na podium, kończąc nawet rywalizację w trzeciej dziesiątce konkursu. Po zajęciu piętnastej pozycji w 52. Turnieju Czterech Skoczni wiślanin został wycofany z konkursów w czeskim Libercu. Podwójny mistrz świata z Val di Fiemme nie trenował jednak pod okiem Apoloniusza Tajnera, a trenera klubowego, prywatnie wujka, Jana Szturca. Tajner został telefonicznie poinformowany przez Szturca o decyzji Adama i przystał na nią. Małysz trenował na obiektach w Wiśle-Łabajowie oraz Skalite w Szczyrku. Jednak media nie zostawiały suchej nitki na Apoloniuszu Tajnerze. Od Turnieju Czterech Skoczni spekulowały one, iż potencjał obecnego szkoleniowca już się wyczerpał. Żurnaliści coraz częściej zadawali również pytanie czy Tajner nie powinien zostać zwolniony ze swojego stanowiska.

Pewne zmiany nastąpiły także wokół Wielkiej Krokwi. Postawiony został 2,5 metrowy płot odgradzający trybuny od zawodników. Ta zmiana z pewnością nie spodobała się kibicom, którzy zostali na tyle szczelnie oddzieleni od skoczków narciarskich, iż prawie niemożliwe stało się zdobycie ich autografów lub zrobienie wspólnego zdjęcia. Organizatorzy byli jednak przede wszystkim zadowoleni z prognoz pogody, które zapowiadały idealne warunki do rozegrania zawodów.

Na polskie święto skoków narciarskich ponownie przybyła światowa elita tego sportu. Głównymi gwiazdami imprezy mieli zostać lider Pucharu Świata Fin Janne Ahonen oraz triumfator Turnieju Czterech Skoczni Norweg Sigurd Pettersen. Tradycyjnie na starcie zabrakło reprezentantów Japonii, ale także i Szwajcarów. Tym samym pod Tatrami zameldowało się 52 zawodników z 10 państw – Polski, Austrii, Białorusi, Czech, Finlandii, Niemiec, Norwegii, Rosji, Słowacji i Słowenii.

Rywalizacja na Wielkiej Krokwi rozpoczęła się od rozegranych przedpołudniem piątkowych serii treningowych. Na skoczni zabrakło jednak tego, na którego kibice czekali najbardziej, czyli Adama Małysza. W pierwszej serii najdalej poszybował Martin Hoellwarth. Trzykrotny wicemistrz olimpijski z Albertville oddał skok na odległość 133,5 metra. Kolejny trening zakończył się wygraną Andersa Bardala, który wylądował na 129 metrze. Zaplanowane na wieczór kwalifikacje nie doszły jednak do skutku. Wszystko za sprawą coraz mocniejszego wiatru, wiejącego z prędkością 5 m/s, który uniemożliwił kontynuowanie eliminacji po skokach szesnastu zawodników. Tym samym wszyscy zgłoszeni zawodnicy, w tym komplet Polaków, otrzymali prawo startu w sobotnich zawodach.

32 tysiące kibiców na trybunach oraz drugie tyle poza skocznią szykowało się do sobotniego konkursu, kiedy na Wielkiej Krokwi rozgrywana była seria próbna. W niej, po raz pierwszy podczas tego weekendu, na belce startowej zasiadł Adam Małysz. Obrońca Kryształowej Kuli uzyskał niezły rezultat 124,5 metra, który uplasował go na ósmej pozycji. Serię wygrał Reinhard Schwarzenberger, który z wyższego rozbiegu osiągnął wynik 128,5 metra. Słabo spisali się pozostali polscy reprezentanci, spośród których tylko Wojciech Tajner znalazł się w czołowej trzydziestce po próbie na 117 metr.

Sobotni konkurs otworzył niespełna 17-letni Kamil Stoch. Zawodnik LKS Poroniec, który tym samym zadebiutował w Pucharze Świata, wylądował na 105,5 metrze. Nie dało mu to większych szans na awans do finałowej serii. Ta sztuka udała się innym naszym reprezentantom – Wojciechowi Tajnerowi (117 m), Marcinowi Bachledzie (117 m) i Wojciechowi Skupieniowi (116,5 m) – którzy ukończyli pierwszą rundę odpowiednio na 25., 27. i 29. pozycji. Tymczasem nastała pora skoków najlepszych. Prowadzenie w zawodach objął Matti Hautamaeki po skoku na odległość 128,5 metra. Zwycięzcę konkursu z 2002 roku przeskoczył jednak Michael Uhrmann. Reprezentant Niemiec pofrunął na 134 metr i wysunął się na pozycję lidera z przewagą 9,9 punktu nad Finem. Do czołówki wskoczył również Bjoern-Einar Romoeren, który po próbie na 129,5 metra zajął drugą lokatę. Wtedy nastała kolej Adama Małysza. "Orzeł z Wisły" nie zawiódł swoich fanów, poszybował na 132 metr i wskoczył na drugie miejsce ze stratą 3,6 punktu do Uhrmanna. Z pozostałych w stawce zawodników tylko dwóch zdołało dołączyć do czołówki pierwszej kolejki. Byli to Thomas Morgenstern i Janne Ahonen, którzy po skokach na 128 i 125 metrów zajmowali piąte i szóste miejsce.

Druga seria przyniosła poprawę lokat Wojciecha Skupienia i Marcina Bachledy. Reprezentanci Polski wylądowali na 114 metrze, co dało im awans na 27. i 24. pozycję. Spadek zanotował z kolei Wojciech Tajner, który po skoku na 109,5 metra spadł na 29. miejsce, wyprzedzając... zwycięzcę konkursów sprzed roku, Niemca Svena Hannawalda. Szósty na półmetku Janne Ahonen w finale doleciał do 120 metra. Dla lidera Pucharu Świata oznaczało to przegraną z Austriakiem Martinem Hoellwarthem, który w drugiej rundzie poszybował na 125 metr, różnicą 2,4 punktu. Na prowadzenie wyszedł z kolei Thomas Morgenstern. Mistrz świata juniorów wylądował na 119,5 metrze i pokonał swojego kolegę z reprezentacji o 1,1 punktu. Szansę na podium stracił Matti Hautamaeki, który w drugiej serii uzyskał rezultat 114,5 metra. Z miejsca w czołowej trójce nie zrezygnował Bjoern-Einar Romoeren. Norweg doleciał do 120 metra, co wystarczyło na objęcie prowadzenia. Jeszcze lepiej, ku uciesze kibiców, spisał się Adam Małysz. Odległość 127 metrów – o siedem metrów dalej od prowadzącego Romoerena – oznaczała objęcie pierwszej pozycji w zawodach. Na górze pozostawał jedynie Michael Uhrmann. Niemiec nie zmarnował jednak swojej szansy na pierwsze pucharowe zwycięstwo w karierze. Wylądował na 126,5 metrze i wyprzedził wiślanina o 3,7 punktu.

- Trzy razy dotąd startowałem w konkursie w drugiej serii na końcu, za każdym razem spadałem na dalsze miejsce. Ostatni raz w Trondheim. Warto jednak było zaczekać i zamiast w Norwegii w obecności 3 tysięcy kibiców wygrać tutaj, w Zakopanem, przed tak kapitalną publicznością. Mam nadzieję, że Adam mi to wybaczy, ale jeszcze większą satysfakcją jest dla mnie to, że wygrałem, pokonując w Polsce właśnie jego. To ma dla mnie zupełnie wyjątkową wartość – powiedział Michael Uhrmann po sobotnim triumfie na Wielkiej Krokwi.

Puchar Świata Zakopane 2004, Wielka Krokiew K-120, 17.01.2004:
Lp.ZawodnikKrajSkok 1Skok 2Nota
1 Michael Uhrmann GER 134.0 126.5 270.9
2 Adam Małysz POL 132.0 127.0 267.2
3 Bjoern-Einar Romoeren NOR 129.5 120.0 251.6
4 Thomas Morgenstern AUT 128.0 119.5 245.5
5 Martin Hoellwarth AUT 120.5 125.0 244.4
6 Janne Ahonen FIN 125.0 120.0 242.0
7 Matti Hautamaeki FIN 128.5 114.5 235.9
7 Andreas Kofler AUT 120.5 122.5 235.9
9 Roar Ljoekelsoey NOR 120.0 121.0 234.8
10 Peter Żonta SLO 119.5 122.0 233.7
24 Marcin Bachleda POL 117.0 114.0 210.8
27 Wojciech Skupień POL 116.5 114.0 207.4
29 Wojciech Tajner POL 117.0 109.5 201.7
32 Tomisław Tajner POL 114.5 - 104.1
37 Mateusz Rutkowski POL 113.5 - 100.3
44 Robert Mateja POL 109.5 - 93.6
47 Krystian Długopolski POL 107.0 - 89.1
49 Kamil Stoch POL 105.5 - 83.9

Pomimo braku wygranej Adama Małysza, Zakopane i tak oszalało ze szczęścia. Wszyscy byli zgodni, iż obrońca Kryształowej Kuli odzyskał swoją upragnioną formę. Tym bardziej wszyscy z niecierpliwością oczekiwali niedzielnych zmagań, zwłaszcza, iż "Orzeł z Wisły" okazał się najlepszy w serii próbnej, po skoku na odległość 132 metrów. Taki sam rezultat uzyskał również Thomas Morgenstern.

Niedzielna rywalizacja nie poszła po myśli pozostałym reprezentantom Polski. Do finałowej kolejki zdołał awansować tylko lider kadry B dowodzonej przez Heinza Kuttina, Mateusz Rutkowski. Zwycięzca konkursu Pucharu Kontynentalnego w Planicy wylądował na 124 metrze, co zapewniło mu czternaste miejsce na półmetku zawodów. Niespodziewanych emocji dostarczył wszystkim Wolfgang Loitzl. Austriak nie trafił nartami w tory najazdowe i zjeżdżał na plecach po rozbiegu skoczni. Na szczęście, zdołał wyhamować przed progiem. Sędziowie pozwolili mu na powtórzenie próby na końcu pierwszej serii. Tymczasem daleki lot na 128 metr oddał Morten Solem. Norwega na prowadzeniu nie zmienił jego kolega z kadry, Tommy Ingebrigtsen, który skoczył dwa metry dalej, ale otrzymał niższe oceny sędziowskie za styl. Po raz kolejny daleko poszybował zwycięzca sobotniego konkursu, Michael Uhrmann, który po skoku na 127,5 metra zajmował drugą pozycję ex-aequo z Ingebrigtsenem. Następnie na belce zasiadł Adam Małysz. Trzykrotny zdobywca Pucharu Świata wylądował na 125,5 metrze, co oznaczało w tym momencie dla Polaka czwartą pozycję ze stratą 4,5 punktu do Solema. Daleki skok oddał także Peter Żonta. Słoweniec uzyskał rezultat 127 metrów i wyprzedził Małysza różnicą 0,2 punktu. Pozycję lidera objął natomiast Roar Ljoekelsoey. Reprezentant Norwegii pofrunął na 128 metr i o jeden punkt wyprzedził swojego kolegę z kadry. Do czołówki wskoczył także Martin Hoellwarth. Austriak skoczył metr bliżej od Ljoekelsoeya i na półmetku rywalizacji zajmował drugie miejsce ze stratą 0,7 punktu do Norwega. Siódmą lokatę zajmował Małysz, który do lidera tracił 5,5 punktu. Na koniec ponownie na starcie pojawił się Wolfgang Loitzl. Pech jednak nie opuścił Austriaka, gdyż skok na odległość 116 metrów zapewnił mu... 31. miejsce i brak awansu do finału.

Druga seria niedzielnych zmagań rozgrywana była w śnieżycy, która nasilała się z każdą minutą. W trudnych warunkach na 115 metrze wylądował Mateusz Rutkowski, który tym samym zakończył rywalizację na piętnastej pozycji. Po raz kolejny błysnął z kolei Adam Małysz. Siódmy po pierwszej serii wiślanin oddał w coraz silniejszej śnieżycy najdłuższy skok serii, frunąc na odległość 125,5 metra. Zaraz po Polaku, który objął prowadzenie w konkursie, startował Peter Żonta. Zwycięzca konkursu w Innsbrucku oddał nieudany lot na 102,5 metra i spadł do trzeciej dziesiątki zawodów. Z trudnymi warunki niezbyt poradził sobie Tommy Ingebrigtsen, który po próbie na 114,5 metra był piąty ze stratą 19,7 punktu do Małysza. Z coraz mocniejszą śnieżycą nie dał sobie rady również Michael Uhrmann. Triumfator z soboty wypadł z pierwszej dziesiątki niedzielnych zmagań po skoku na odległość 110,5 metra. Podobny los spotkał Mortena Solema, który wylądował metr dalej od Niemca. O wiele lepszy skok oddał natomiast Martin Hoellwarth. Wicelider po pierwszej serii doleciał do 122,5 metra i, jak się okazało, wyszedł na prowadzenie, wyprzedzając Małysza minimalną różnicą 0,3 punktu. Wszystko za sprawą wyższych not sędziowskich, które Austriak otrzymywał po każdym z dwóch skoków. Konkurs zamknął Roar Ljoekelsoey. Prowadzący na półmetku Norweg wylądował na 122 metrze, ale wystarczyło mu to na zajęcie dopiero trzeciej pozycji. Tym samym zwycięzcą zawodów został Martin Hoellwarth. Dla niespełna 30-letniego Austriaka było to siódme pucharowe zwycięstwo w karierze i pierwsze w trwającym sezonie. - Wiedziałem, że warunki się pogarszają, ale udało mi się skoncentrować wyłącznie na skoku. Ale to prawda, że przy takiej pogodzie lepiej radzili sobie zawodnicy bardziej doświadczeni - wyznał triumfator niedzielnych zawodów.

Puchar Świata Zakopane 2004, Wielka Krokiew K-120, 18.01.2004:
Lp.ZawodnikKrajSkok 1Skok 2Nota
1 Martin Hoellwarth AUT 127.0 122.5 252.6
2 Adam Małysz POL 125.5 125.5 252.3
3 Roar Ljoekelsoey NOR 128.0 122.0 251.5
4 Georg Spaeth GER 124.5 122.5 245.6
5 Andreas Kofler AUT 122.0 120.5 236.0
6 Andreas Goldberger AUT 120.5 122.0 234.0
7 Tommy Ingebrigtsen NOR 130.0 114.5 232.6
7 Akseli Kokkonen FIN 124.5 117.5 232.6
9 Sigurd Pettersen NOR 121.5 121.0 232.5
9 Thomas Morgenstern AUT 123.0 117.0 232.5
15 Mateusz Rutkowski POL 124.0 115.0 226.7
32 Marcin Bachleda POL 115.0 - 105.0
38 Wojciech Tajner POL 110.5 - 95.4
41 Tomisław Tajner POL 107.0 - 88.1
43 Wojciech Skupień POL 107.5 - 85.0
48 Robert Mateja POL 100.0 - 74.5
49 Krystian Długopolski POL 91.0 - 56.8
50 Krzysztof Styrczula POL 88.5 - 46.8

Wielkie szczęście było blisko. Do wygranej Adamowi Małyszowi zabrakło jednej wyższej o pół punktu sędziowskiej noty. Mimo to "Orzeł z Wisły" nie krył radości z dwóch drugich miejsc w Zakopanem. - Fantastycznie! To wielka zasługa publiczności, która przybyła pod skocznię tak licznie. Myślę, że dzięki temu wielkiemu dopingowi tak bardzo mnie poniosło. Stworzyli naprawdę niesamowitą atmosferę, w takich warunkach skoki są po prostu lepsze. Nawet trenerzy to potwierdzą po analizach. Tak, to, że publiczność tak za mną stanęła, bardzo mnie poniosło. Dlatego to jej dedykuję te drugie miejsca – powiedział obrońca Kryształowej Kuli po niedzielnych zawodach.

Po Zakopanem w mediach porzucono chwilowo temat dymisji Apoloniusza Tajnera. Bardziej zaczęto spekulować nad rosnącą szansą Adama Małysza na czwarty z rzędu triumf w Pucharze Świata. Po zawodach w Polsce wiślanin awansował z ósmej na piątą pozycję w klasyfikacji generalnej cyklu ze stratą 262 punktów do liderującego Janne Ahonena. Kolejne lokaty za Finem zajmowali startujący bez błysku pod Tatrami Sigurd Pettersen, Martin Hoellwarth oraz Roar Ljoekelsoey.

Atmosfera na Wielkiej Krokwi ponownie urzekła cały świat skoków narciarskich. Trener Norwegów Mika Kojonkoski startował swoich zawodników specjalną łapką z napisem I love Zakopane. Opaskę z podobnym wyzwaniem nosił na głowie z kolei dyrektor Pucharu Świata, Austriak Walter Hofer. Wszyscy zawodnicy zgodnie zapowiadali chęć przyjazdu do zimowej stolicy Polski w kolejnym roku.