Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Apoloniusz Tajner: "Pogubiły się trochę nasze gwiazdeczki"

Prezes Polskiego Związku Narciarskiego, Apoloniusz Tajner, jest dobrej myśli przed pucharowym weekendem w Engelbergu, w rozmowie z Dziennikiem Polskim nie oszczędził jednak polskim skoczkom odrobiny uszczypliwości.


- Zapewniano nas, że plany treningowe były w pełni zrealizowane. Ale sukcesy z minionej zimy trochę stępiły ostrość spojrzenia. Ostrzegałem – nie dajcie się uśpić. Pogubiły się trochę nasze gwiazdeczki, po igrzyskach w Soczi ich głowy za bardzo zaprzątały sprawy związane ze sponsorami i różne spotkania. Teraz dostali zimny prysznic - mówi bez ogródek włodarz PZN-u.

W ubiegłych sezonach Engelberg okazywał się punktem zwrotnym dla polskich skoczków. Tajner ma nadzieję, że tak będzie i tym razem:

- Obiekt w Engelbergu jest dla naszych zawodników szczęśliwy, przed rokiem zwyciężali tam Jan Ziobro i Kamil Stoch. Tamtejsza skocznia nie jest trudna, profilem przypomina nieco Wielką Krokiew. Potrzebujemy jednego dobrego konkursu, aby zawodnicy odzyskali pewność siebie - mówi były trener Małysza.

Swoją teorię na temat słabej postawy polskich skoczków ma dwukrotny olimpijczyk, sędzia FIS, trener AZS Zakopane Kazimierz Długopolski, który źródeł problemów dopatruje się w miesiącach letnich:

- Już lato w wykonaniu naszych skoczków było słabe. Teraz nie widać żadnej poprawy. Nasi skoczkowie zagubili technikę. Szybkościowo i wytrzymałościowo są dobrze przygotowani, ale w locie i na progu prezentują się źle. Na przykład Maciej Kot zrywa skok na progu, leci za płasko, pozostali są pasywni, mało agresywni na progu, widać to szczególnie u Żyły. A przecież on ma dynamit w nogach – twierdzi.

Co jednak jeżeli w Engelbergu nie dojdzie do spodziewanego przełomu?

– Będzie źle, bo potem jest Turniej Czterech Skoczni. A to jest piekielnie trudna impreza. Jeśli ktoś jest w słabej formie, nie ma po co jechać na turniej, bo tam jeszcze bardziej się zdołuje – mówi Długopolski w rozmowie z Dziennikiem Polskim.