Strona główna • Inne

Kłamstwo i prawda o polskim narciarstwie

W styczniowym numerze (2004) - popularnego miesięcznika - "Magazynu Olimpijskiego" ukazał się absolutnie niedorzeczny artykuł, autorstwa red. Andrzeja Martynkina. Zaliczany do działu "komentarze" tekst nosi tytuł "czy w Polsce jest narciarstwo?" Jak można się łatwo domyśleć konkluzją tego artykułu jest to, że nie ma w Polsce narciarstwa, a jedyne co możemy pod tym pojęciem rozumieć to: narciarstwo polskie = Adam Małysz... Tymczasem wcale tak nie jest! I nie jest to - zapewniam - moje tzw. "chciejstwo", tylko rzetelnie oddana rzeczywistość, poparta wynikami poszczególnych zawodników.

Nim przedstawię szczegółowe rezultaty, pragnę przybliżyć kilka fragmentów tekstu red. Martynkina. Argumenty autora są wprost komiczne. W pierwszej części tekstu zamieszcza takie zdanie"...polskie narciarstwo jeszcze nigdy nie prezentowało tak niskiego poziomu". Następnie - i to jedyny pozytywny fragment tekstu - A. Martynkina prezentuje historię sukcesów naszych narciarzy w przeszłości (lata 60 i 70 XX wieku) oraz wymienia nazwiska wspaniałych Polaków, min. Łuszczek, Fortuna, Staszel, Hula, Gąsienica-Groń, Bachleda, Fijas, Łaciak, Budny, Czerniawska, składy sztafet (zajmowały wysokie lokaty na MŚ i IO), Legierski, Ustupski.

Historia uzupełniana jest wstawkami typu "...Małysz i reszta...reszty właściwie nie ma. Żadnych nadziei w konkurencjach alpejskich... (a przypominam, że obecna członkini kadry Polski w konkurencjach alpejskich Dagmara Krzyżyńska to 9. zawodniczka MŚJ)...biegowych (to już naprawdę szczyt bezczelności - przecież Justyna Kowalczyk jest wicemistrzynią świata juniorek w sprincie w sezonie 2002/2003!!!)... i kombinacji (w tym, jedynym wypadku rzeczywiście tak jest, choć trzeba liczyć na Janusza Zygmuntowicza, który ostatnio zaprezentował zwyżkę formy).

W kolejnym fragmencie autor felietonu pisze, że w czasach lat 60 i 70 XX wieku nikt nie słyszał o takich reprezentacjach jak, min. Francja (to ciekawe,że red. Martynkin nie słyszał o tym że Jean Paul Pierrart na MŚ w Lahti 1978 zdobył brąz na 50 km. ), USA (cóż... Bill Koch to przecież medalista olimpijski i zdobywca PŚ), Włoch (żadnych sukcesów? A Franco Nones, Maurillo de Zolt, Giulio Capitano) Nie wspomnę innych. Powyższe przykłady niestety potwierdzają brak fachowości autora. następnie czytamy (to kolejna olbrzymia wpadka), że Janusz Krężelok - nasz najlepszy biegaczy wśród mężczyzn - miał jednorazowy wyskok w IO w SLC, gdzie zajął 9m. - co, notabene, jest najwyższym miejscem ind. polskiego biegacza w historii IO! - o czym, rzecz jasna, red. Martynkin nie wspomniał ani słowem... Poza tym twierdzenie, że Janusz miał "wyskok" to kłamstwo. Przecież przed IO - w Lahti (MŚ) był 16, w zawodach PŚ w sez. olimp. był w czołowych piętnastkach, a w kolejnym sez. 2002/2003 był raz ósmy.

Oburzające jest pisanie, iż biegacze nie wchodzą "jest to dla nich nie osiągalne" do czołowych 15 w PŚ, kiedy niedawno J. Kowalczyk - jeden z największych talentów jaki pojawił się w naszych biegach - była właśnie 15, a J. Krężelok 12. (dodam że obecny sezon 2003/2004 jest pierwszym jej - gdy startuje w gronie seniorek.

W następnej kolejności autor tak oto pisze o naszym alpejczyku (trzecim w zawodach FIS)"...nie sądzę aby można było liczyć na Michała Kałwę, bo czas mija a on naszych nadzieji nie spełnia" (jak można tak traktowac sportowców - nie zależnie od wieku!) Red. Martynkin nie wspomniał ani słowem o biathlonistach (Sikora, Gwizdoń) należy więc wnioskowac, że potraktował narciarstwo jako takie: klasyczne i alpejskie. Jak więc w takiej sytuacji można wygłaszac pogląd, iż w tak złej sytuacji polskie narciarstwo nigdy nie było?! To przecież jest parodia! Justyna Kowalczyk jest medalistką MŚJ. Kiedy ostatnio nasz narciarz (klasyk, alpejczyk) był medalistą na tego typu imprezy? - w 1992 roku Ryszard Łabaj - brąz w biegach na 10 km klas.).

Fakty są takie, że z naszym narciarstwem (ogólnie) oczywiście nie jest tak jakbyśmy chcieli, ale z pewnością w całych latach 90 XX wieku było - narawdę, jeśli chodzi o wyniki, znacznie gorzej (pomijam sprawy organizacyjne, liczbę zawodników, w kadrach poszczególnych dyscypin, gdyż skupiamy sie wyłącznie na tym co obiektywne - czyli wynikach).

A wracając do alpejczyków - Michał Kałwa mówił, że tak dobrych warunków do przygotowań do obecnego sezonu jeszcze, za jego - krótkich zresztą - czasów kadra nie miała. W końcu musi to przynieść jakiś efekt. U Dagmnary Krzyżyńskiej - podobnie. Postęp - wprawdzie powolny ale da się zaobserwować z sezonu na sezon. Nie zapominajmy także o Katarzynie Karasińskiej.

Dobrze byłoby abyśmy zaczęłi doceniać realne sukcesy, a nie wciąż rozwodzić się nad niespełnionymi nadziejami lub lekceważyli duże sukcesy.

Autor red. Andrzej Martynkin, używał argumentów (zresztą w części fałszywych) takich jakich chciał użyć; zakończenie felietonu również jest "odpowiednie". Tylko po co pisac takie artykuły? Pisanie tego rodzaju tekstów na prawdę nie zmieni niczego na lepsze. Co należy robić?

Osobiście proponowałbym zacząć od szerszego informowania czytelników o wyniikach naszych zawodników (w tym konkretnym przypadku narciarzy - ale problem dotyczy wszystkich sportów zimowych). Bo czego można dokonać podobnym felietonem - chyba tylko zniechęcić młodzież do podjęcia treningu tego wyczerpującego (obojętnie w jakiej odmianie) sportu. Młody adept narciarstwa nie może chyba dojść do żadnego innego wniosku - po przeczytaniu takiego artykułu.

Tymczasem realne przykłady (wcześniejszych) i obecnych zawodników, dowodzą, że - da sie osiągnąć wspaniałe sukcesy, które przynoszą chwałę Polsce i Polakom! czekamy zatem na rozwój kariery J. Kowalczyk, na poprawę wyników Janusza Krężeloka ( w obecnych sez. - najwyżej 12) i innych, także skoczków.

Zmiana nastawienia do "całych" sportów zimowych w Polsce jest szalenie potrzebna. Aby nie było jakiegoś takiego "przypominania sobie o poszczególnych zawodnikach. Jak np. sukces odniesie Paulina Ligocka, dziennikarze mówią "... a zatem proszę Państwa: Adam Małysz i Paulina Ligocka" Albo ostatnio: "Małysz i Marczułajtis) A także "Małysz i Zygmunt", Słyszałem również:" Laszczak, Waniczek i Małysz". Również na początku grudnia tego sezonu (2003/2004): M. Gwizdoń i A. Małysz. To jakaś tragedia!

Proponuję wynagradzać zawodników w jedyny, moim zdaniem słuszny sposób - nie poprzez porównywanie ich do osoby Adama Małysz, a przez rzetelne i dokładne informowanie o ich sukcesach...

Potrzebni są naszemu narciarstwu ludzie, którzy nie żyją Z narciarstwa, ale DLA narciarstwa. A wiem, że tacy są, jednak niestaty nie sprawują kierowniczych stanowisk w PZN...

Krzysztof Szujecki