Strona główna • Byli Mistrzowie

4 skocznie, 62 edycje, 47 zwycięzców. Część czwarta.

Powoli zbliża się do końca 63. Turniej Czterech Skoczni. Turniej to wyjątkowy, cieszący się niesłabnącym prestiżem i wielkim zainteresowaniem. Poniżej przedstawiamy poczet wszystkich zwycięzców dotychczasowych edycji TCS. Krótko i na temat.

Link do części pierwszej
Link do części drugiej
Link do części trzeciej


Dieter Thoma, RFN, 1990. Przed zjednoczeniem Niemiec skoczkowie z NRD wygrywali Turniej aż 11 razy. Z RFN - tylko dwa. Drugi i ostatni triumf zawdzięczają Niemcy Zachodnie Dieterowi Thomie - skoczkowi dorównującemu niemal Weißflogowi formatem i osiągnięciami. W tym Turnieju byli jeszcze rywalami (Weißflog zajął trzecie miejsce), rok później - już kolegami z drużyny. Thoma to skoczek, który swoim ostatnim skokiem w karierze wprowadził dyscyplinę w 2000 rok. Dosłownie. 31 grudnia 1999 roku o 23:59 zasiadł na belce skoczni w Garmisch-Partenkirchen. Odepchnął się od niej jeszcze w 1999, wylądował na zeskoku już w 2000.

Toni Nieminen, Finlandia, 1992. Cudowne dziecko fińskich skoków. Pierwszy człowiek, który ustał skok powyżej 200 metrów. Prawie wszystko, co w życiu wygrał, wygrał zanim skończył 17 lat. Tylko że to "wszystko" było niemalże wszystkim, co w skokach wygrać można. Turniej Czterech Skoczni był jego pierwszym trofeum, w lutym dorzucił trzy medale (dwa złote) na Igrzyskach w Albertville, miesiąc później, już jako mistrz olimpijski, został mistrzem świata juniorów i na koniec sezonu odebrał Kryształową Kulę. Na 14 konkursów w których wziął udział, wygrał osiem a tylko trzy skończył poza podium. Odpuścił sobie 1/3 sezonu a i tak wygrał z wygodną przewagą. Stał się najmłodszym złotym medalistą w całej historii ZIO i najmłodszym zdobywcą PŚ we wszystkich sportach zimowych. I zgasł. Po tej fantastycznej zimie wygrał już tylko raz w życiu - w Kuopio w 1995. Jak spadać - to z wysokiego konia.

Andreas Goldberger, Austria, 1993 i 1995. Cudowne dziecko austriackich skoków, choć dziecko raczej z buźki, bo debiutując w PŚ miał już 19 lat. Posiadacz imponującej kolekcji medalowej i innych trofeów, choć wśród 9 medali IO i MŚ ma tylko jedno złoto. Za to zdobył aż trzy Puchary Świata. Znakomity lotnik. Jeden z najpopularniejszych skoczków, wzbudzający bardzo pozytywne reakcje kibiców aż do końca swej kariery. Mało kto pamięta, że i on miał swoją ciemną stronę. Za branie kokainy został zawieszony przez rodzimy związek na pół roku. Doszedł do porozumienia z "górą" gdy media obiegła wieść, że zmienia barwy i będzie skakał dla Jugosławii. W latach 2000-2003 był rekordzistą świata w długości skoku.

Espen Bredesen, Norwegia, 1994. Gdy w 1993 roku w Falun zostawał mistrzem świata, nie miał jeszcze na swym koncie choćby podium w PŚ. Powetował to sobie w późniejszych latach, wygrywając w karierze 8 konkursów a w sezonie 1993/1994 sam Puchar. Jeśli chodzi o sam Turniej, był niezwykle emocjonujący a Bredesen stoczył heroiczny bój z Weißflogiem, który wygrał przed Norwegiem w Oberstdorfie. W Ga-Pa nastąpił rewanż, ale Niemiec pozostał liderem o pół punktu. Powiększył przewagę w Innsbrucku do prawie 13 punktów, ale Norweg w Bischofschofen zdeklasował rywali. Choć Weißflog zajął wtedy trzecie miejsce i tak stracił do Bredesena ponad 20 punktów.

Primož Peterka, Słowenia, 1997. Cudowne dziecko słoweńskich skoków - oba Puchary Świata wywalczył jako nastolatek. Swój zwycięski Turniej zaczął od siódmego miejsca ale potem przyszły trzy miejsca na podium. W Bischofschofen Peterka przegrał zresztą drugie miejsce o 0,6 punktu z Adamem Małyszem. Inny polski akcent - pierwszy konkurs PŚ wygrał w Zakopanem. Sezon 1996/1997 był jego opus magnum. Do zwycięstwa w Turnieju dołożył Puchar Świata i Puchar Świata w Lotach. Rok później drugą Kryształową Kulę wygrał z przewagą zaledwie 19 punktów nad Kazuyoshim Funaki.

船木和喜, Japonia, 1998. Nazwałem po nim swojego drugiego chomika. Jeden z dwóch Japończyków, a jedyny skoczek, który został uhonorowany medalem Holmekollen. Bodajże najpiękniej skaczący zawodnik, kolekcjonował "20". Wygrał trzy pierwsze konkursy Turnieju, niestety - w Bischofschofen był zaledwie ósmy. Tamten konkurs wygrał... Sven Hannawald. Na Igrzyskach w Nagano Japończyk niemalże powtórzył wyczyn Nykänena, wywalczył na nich dwa złote medale i jeden srebrny. W swojej karierze wygrał wszystko co było do wygrania, poza Pucharem Świata. W sezonie w którym wygrał Turniej, zabrakło mu do tego celu zaledwie 19 punktów.

Janne Ahonen, Finlandia, 1999, 2003, 2005, 2006 i 2008. Pięć zwycięstw i w sumie dziesięć razy na podium Turnieju. Nie mógł tego pewnie dokonać żaden inny skoczek, tylko ten, który przez pierwsze piętnaście sezonów w Pucharze Świata tylko raz uplasował się poza pierwszą dziesiątką klasyfikacji generalnej. 108 razy na podium PŚ to również osiągnięcie, którego nie pobije nikt przez długi czas, a może nigdy. Nie było w historii drugiego tak regularnego skoczka. Jaka szkoda, że jego pierwsze zakończenie kariery nie było jedynym. Dwa razy kończył karierę, dwa razy wracał i teraz legenda rozmienia się na drobne. Inna rysa na jego wizerunku pojawiła się, gdy przyznał, że w 2005 roku w Planicy skakał na olbrzymim kacu i nie ustał skoku, który mógłby być wtedy rekordem świata.

Andreas Widhölzl, Austria, 2000. Zawodowy żołnierz. Niezwykle utytułowany skoczek, choć większość jego medali IO i MŚ pochodzi z konkursów drużynowych. Pomimo 18 zwycięstw i 49 podiów nie udało mu się też zdobyć Pucharu Świata - trzy razy stawał na podium klasyfikacji generalnej. Wygrał Turniej wygrywając trzy konkursy a w Oberstdorfie zajął trzecie miejsce. Był wyśmienitym lotnikiem, zdobył Puchar Świata w Lotach, nic więc dziwnego, że swój ostatni skok oddał na skoczni w Planicy. On również na tej skoczni oddał skok, który mógł być rekordem świata, ale go nie ustał.

Adam Małysz, Polska, 2001. Gdy podczas Turnieju jego forma nagle wystrzeliła, dla większości było to tak zaskakujące, że wielu szukało "Wunderwaffe". Historię o bułce z bananem znają wszyscy. Nie wszyscy jednak może pamiętają, że Japończycy skupili się na kolędach. Z przetłumaczonych na japoński artykułów w "Gazety Wyborczej" dowiedzieli się, że za radą psychologa Jana Blecharza Małysz na wyciągu skoczni śpiewa sobie kolędy. Nalegali, by Michał Pol, dziennikarz tejże wytłumaczył im co to są te kolędy. A potem, by im dla przykładu zaśpiewał choć jedną. Więc Pol śpiewał w centrum prasowym Bischofschofen "Przybieżeli do Betlejem" otoczony wianuszkiem japońskich dziennikarzy, którzy ze skupieniem podsuwali mu pod nos dyktafony...

Sven Hannawald, Niemcy, 2002. Bożyszcze fanek, które posyłały mu swoje staniki. Wśród skoczków spopularyzował określenie "latryna" - tak nazywał belkę startową. "Wiele w tym prawdy, bo tu na górze wszyscy skoczkowie - nawet ci, którzy się do tego nie przyznają - robią pod siebie". Przede wszystkim jednak jeden z najwybitniejszych niemieckich skoczków. W jubileuszowym, 50. Turnieju Czterech skoczni dokonał rzeczy, na którą czekano pół wieku - wygrał wszystkie cztery konkursy. Właściwie to wygrał 5 konkursów TCS z rzędu, bo jego łupem padło też zwycięstwo w Oberstdorfie w grudniu 2002. Gdyby nie syndrom wypalenia, który dopadł go w wieku 30 lat, jego imponująca lista osiągnięć mogła być jeszcze dłuższa.

cdn.

Źródła: www.fis-ski.com, skijumping.pl, Wikipedia, www.sports-reference.com, "Triumf. Upadek. Powrót do życia." Sven Hannawald i Ulrich Pramann, "Skok do Piekła" Leszek Błażyński, "Na skoczniach Polski i świata" Stanisław Marusarz, "Moje Życie- Adam Małysz" Sebastian Szczęsny i Maciej Kurzajewski, "Na krilich smučarskich letalcev" Otto Giacomelli i Aleš Guček, artykuły prasowe Wojciecha Szatkowskiego, informacje własne.