Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch: "Moja wina, że tego nie upilnowałem"

Kamil Stoch był dziś mocno zasmucony z powodu dyskwalifikacji, która stała się jego udziałem. Nasz najlepszy skoczek całą winę za zaistniałą sytuację bierze wyłącznie na siebie.


- Może nie tyle jestem wściekły, co jest mi bardzo przykro, że zawiodłem nie tylko kibiców, ale też moich kolegów z drużyny i po części sztab szkoleniowy. Nie upilnowałem pewnej rzeczy, którą powinienem upilnować. Kiedy rano się mierzyłem, miałem 1 centymetr więcej w objętości brzucha, a podczas zawodów, kiedy organizm się mobilizuje, kiedy wydziela więcej energii spada masa ciała. No i ten obwód się zmniejszył o centymetr, przez co kombinezon stał się autentycznie za duży. No tak się zdarza, jest to moja wina, bo tego nie upilnowałem. Nie przewidziałem, że coś tak oczywistego może się wydarzyć - przyznaje mistrz olimpijski z Soczi.

- Moja czujność była trochę uśpiona. Ostatnie sukcesy utwierdziły mnie w tym, że wszystko jest ok, a tu jednak jak widać cały czas trzeba się pilnować. z jednej strony jest mi bardzo przykro, ale z drugiej cieszy to, że jury podchodzi bardzo restrykcyjnie do przepisów i wszystkich traktuje jednakowo - przyznał Kamil.

- Wcześniej dostawałem już ostrzeżenia związane z kombinezonem, z tymże cały czas starałem się mieć ten kombinezon prawidłowy, no a dzisiaj, tak jak mówię, zdarzyła się rzecz, którą powinienem wcześniej przewidzieć - dodał najlepszy polski skoczek.

- Dobrze, że stało się to teraz, a nie w Falun. To taki sygnał ostrzegawczy nie tylko dla mnie, ale dla nas wszystkich, by dokładnie pilnować swojego sprzętu - uważa lider polskiej kadry.

- Nie jest to pierwsza moja dyskwalifikacja w karierze. Bywały już takie sytuacje, kiedy dostawałem dyskwalifikacje, czasami z powodu jakichś błahostek, które tak naprawdę nie mają wpływu na skoki. Ten centymetr dzisiaj też nie robi żadnej różnicy, no ale przepis jest przepisem - twierdzi podopieczny Łukasza Kruczka.

-Mój dzisiejszy skok był trochę spóźniony i przez to musiałem, jak my to mówimy "gonić prędkość". Wytraciłem sporo zaraz nad bulą , a później już nie dało się daleko polecieć - zakończył Kamil Stoch.

Korespondencja z Willingen, Adrian Dworakowski.