Strona główna • Puchar Świata

Wypowiedzi Macieja Kota i Aleksandra Zniszczoła po niedzielnym konkursie

Dzisiejsze zawody w Willingen nie były szczęśliwe dla Macieja Kota oraz Aleksandra Zniszczoła. Obaj zajęli odległe miejsca w piątej dziesiątce. Co było powodem tak słabych występów?


Maciej Kot, który w tym roku w Willingen występował zarówno w roli przedskoczka jak i zawodnika, po dzisiejszym 46. miejscu na pewno nie może czuć się zadowolony - Tragedia. Wolałbym szybko o tym weekendzie zapomnieć. Skoki jakie oddałem jako przedskoczek nie były dobre, tak samo te w konkursie. W każdym skoku próbowałem coś innego zrobić, żaden nie wyszedł – więc dalej szukam. Na tą chwilę mam pustkę w głowie. Trzeba będzie znowu siąść i spokojnie przeanalizować – stwierdził Kot.

- Nie rozmawiałem z trenerem na temat kolejnych startów w konkursach. Właściwie to na żadne informacje nie czekam, bo raczej nie będą wesołe. Co będzie to będzie. Ja na razie muszę sam sobie spokojnie pomyśleć co i jak. Wolałbym nie wchodzić teraz w szczegóły tych skoków i ogółem tej sytuacji. Czasem za dużo mówię, a potem tylko na tym tracę – dodał na zakończenie 23-latek.

Nieco bardziej optymistyczne podejście może mieć Aleksander Zniszczoł, który co prawda dzisiaj był 43., ale podczas piątkowego konkursu uplasował się na 15. pozycji - Jak najbardziej jakieś pozytywy są, bo zrobiłem najlepsze miejsce w sezonie, nie licząc tej dyskwalifikacji. Nie ukrywam, zepsułem skok – wszystko poszło trochę pasywnie. Może to jednak nie był mój dzień dzisiaj. Trzymam się jednej wizji i staram się tak skakać cały czas, ale każdemu zdarzają się błędy. Odczuwam cały czas skutki wczorajszego wypadku, boli mnie trochę kolano, które wykręciłem i plecy.

- Ciężko mi coś powiedzieć o warunkach na skoczni. Niby wieje wiatr, ale w powietrzu go nie czuć. Miałem odjętych tylko siedem punktów, więc to nie był mocny wiatr, ale z dość niskiego rozbiegu trudno było coś ulecieć. Gdybym miał lepsze warunki, może być coś z tego jeszcze wyciągnął, ale wyhamowałem prędkość na buli i później nie było już z czego odlecieć – dodał Zniszczoł.

Korespondencja z Willingen, Adrian Dworakowski.