Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Łukasz Kruczek: "Często decyduje dyspozycja dnia"

Trener Kruczek zdradza, że skład polskiej kadry na Mistrzostwa Świata w Falun jest już praktycznie ustalony, a jedyna decyzja, jaka pozostała do podjęcia to to, czy Polacy udadzą się do Szwecji z pięcioma czy sześcioma zawodnikami.


- Kamil skacze aktualnie bardzo dobrze. Dobrze i bardzo dobrze skacze Piotrek, z wahaniami. Wyłonił nam się trzeci zawodnik w ekipie - Olek Zniszczoł - który pokazuje, że stać go na plasowanie się w czołowej piętnastce lub nawet dziesiątce Pucharu Świata. Jest dosyć regularny, w ostatnich tygodniach nie wyszedł mu jeden skok - w Willingen, a pozostałe były wysokich lotów. Później mamy trójkę zawodników zbliżonych do siebie poziomem - Jasiek Ziobro, Dawid Kubacki i Klemens Murańka. Oni zarówno w zawodach jak i na treningach są obok siebie, chociaż ostatnio wybija się z nich nieco Janek Ziobro - analizuje Łukasz Kruczek.

- Jedyny ból głowy w kontekście MŚ to taki, czy wziąć pięciu zawodników czy zdecydować się na sześciu. Oba rozwiązania mają swoje plusy i minusy. Jeśli zabierzemy pięciu skoczków to jest mniej problemów tam na miejscu, wszyscy mogą skakać na skoczni dużej, do odrzucenia jest jeden na zawody drużynowe oraz zmagania na skoczni normalnej. Nie osłabia się w ten sposób Pucharu Kontynentalnego. Jeśli jednak mamy trzech zbliżonych zawodników to często decyduje dyspozycja dnia, jak zawodnik zachowuje się w ostatnich godzinach przed startem. Jeśli z tej trójki jeden się wybije to wtedy mieć sześciu na miejscu jest zaletą. Na razie czekamy na skoki w Titisee-Neustadt, zobaczymy jak się wszyscy zaprezentują i prawdopodobnie w niedzielę podejmiemy ostateczną decyzję - tłumaczy szkoleniowiec polskiej kadry skoczków.

- Do Vikersund posyłamy reprezentację, pojedzie tam Maciej Maciusiak ze swoją grupą. My w tym czasie chcemy zostać w kraju i przygotowywać się do konkursu na normalnej skoczni, dopiąć pewne kwestie sprzętowe. Ostateczny skład podamy pewnie w poniedziałek lub wtorek. Bardzo prawdopodobne że pojedzie do Norwegii Piotrek Żyła, ponieważ jest szósty w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w lotach, a to interesująca kwestia zarówno dla zawodnika jak i dla nas. Mamy jeszcze dosyć czasu, aby wrócił, odbył resetujący trening na skoczni normalnej i był gotowy na Mistrzostwa Świata - zapowiada Kruczek.

Szkoleniowca polskiej kadry zapytaliśmy również o komentarz odnośnie minionych konkursów Mistrzostw Świata Juniorów oraz Uniwersjady.

- Te Mistrzostwa Świata Juniorów były jednymi z najtrudniejszych ostatnich lat. Cała trójka na podium to zawodnicy, którzy dobrze punktowali już w Pucharze Świata. Sądzę, że start Przemka Kantyki jest jak najbardziej w porządku i zasługuje na pochwałę. Może trochę więcej wszyscy spodziewali się po Andrzeju Stękale, ale dla tych młodych zawodników to pierwsze takie większe zawody międzynarodowe, przetarcie przed kolejnymi sezonami. Mówienie o tych zawodnikach, że to słabszy rocznik jest krzywdzące dla nich. To zawodnicy, którzy w większości pierwszy raz skaczą w Pucharze Kontynentalnym, pierwszy raz otrzymują szanse na starty w Pucharze Świata, poza Przemkiem Kantyką i Krzyśkiem Leją, którzy już mieli okazję się pokazać. Roczniki, które mieliśmy w poprzednich latach to takie, które trenowały dłużej w ramach systematycznej grupy szkoleniowej, a to jest różnica - ocenia trener naszych skoczków.

- Zawsze było tak, że w MŚJ startują zawodnicy z czołówki PŚ. Bodajże w 1992 roku startowali Toni Nieminen, Martin Hoellwarth oraz Sylvian Freiholzl, czyli absolutna szpica Pucharu Świata. Tak to jest ustalone, kategorie wiekowe są zrównane we wszystkich dyscyplinach i nie ma co dyskutować. Będą lata, gdy tych bardzo dobrych młodych zawodników będzie startowało tam bardzo dużo, a będą takie, w których zostaną oni w Pucharze Świata. Chociażby mamy przykład Gregora Schlierenzauera, który był juniorem, mógł jechać, ale został w PŚ - dodaje szkoleniowiec.

- Uniwersjada czasem też jest mocniej obsadzona, chociaż nie można jej porównać z zawodami Pucharu Kontynentalnego czy nawet czasem FIS Cup. W tym roku mieliśmy tam zawodników z pierwszej kadry rosyjskiej, ale to była jedyna ekipa, która wystawiła skład, startujący w PŚ. Pozostali to zawodnicy zdecydowanie drugiej, trzeciej rangi. To impreza o randze mistrzowskiej, ale słabiej obsadzona - zakończył Łukasz Kruczek.

Korespondencja z Titisee-Neustadt, Tadeusz Mieczyński