Strona główna • Puchar Świata

Wolfgang Loitzl: To był moment...

Podczas trwania niedzielnego konkursu Pucharu Świata w Zakopanem, zdarzył się taki moment, kiedy wszyscy patrzyli przerażeni. Zawodnik, który właśnie usiadł na belce nagle, zamiast zjeżdżać w dół po torach, przewrócił się i zaczął szybko zsuwać się po rozbiegu. Wszyscy widzowie zamarli...

Skoczek hamował czym mógł, spod jego rąk fruwała na boki dekoracja najazdu... Horror trwał parę sekund... Zawodnik zdołał jednak zatrzymać się. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Do nieszczęścia brakowały tylko dwa metry...

Reporter Dziennika Polskiego rozmawiał potem z pechowym zawodnikiem, Wolfgangiem Loitzlem z Austrii:

- Może Pan opisać, co się stało, gdy po raz pierwszy usiadł Pan na belce startowej?

- Chciałem się mocno odepchnąć, by ruszyć dynamicznie, ale zahaczyłem butem o belkę startową i narta pociągnęła mnie do przodu, nie zdążyłem się złapać belki i poleciałem w dół. To był moment, w jednej chwili zjeżdżałem po zeskoku, szorując kombinezonem po śniegu. Straszne!

- Bał się Pan, że runie Pan w dół na progu?

- Tak, to była pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy. Przestraszyłem się tego i jak mogłem hamowałem nartami i rękami, by wytracić prędkość. Udało się, zatrzymałem się dwa metry przed progiem.

- Potłukł się Pan?

- Trochę uszkodziłem prawy łokieć. Ale to nic poważnego.

- Zdarzyło się Panu kiedyś coś takiego?

- Nie, nawet na treningach. W ogóle nie słyszałem o czymś takim od dwudziestu lat. Chyba przeszedłem w ten sposób do pucharowej historii (śmiech). Trochę mi z tego powodu głupio, ale co zrobić.

- Nie zapomni Pan tego długo...

- Tak, tym bardziej że pewnie teraz będą to w kółko odtwarzać wszystkie telewizje świata. Ale co tam. Zakopane i tak wspominam miło, przecież skaczę tu od kilku lat i publiczność zawsze mnie dobrze przyjmowała.

- Co Pan czuł, gdy pozwolono Panu spróbować skoczyć jeszcze raz i po raz drugi usiadł na desce?

- Byłem trochę zdenerwowany. Skakałem po liderze Pucharu Jannie Ahonenie, jako ostatni w serii, co zdarzyło mi się po raz pierwszy w karierze. Uważałem, by nie stracić za wcześnie kontaktu z belką (śmiech).

- I jakby pecha było mało, zajął Pan 31. lokatę, najgorszą dla skoczka w pierwszej serii!

- Rzeczywiście, ten skok nie był najlepszy, warunki mi nie sprzyjały, a ja byłem trochę zdezorientowany.

Walter Hofer, dyrektor Pucharu Świata uważa, że był to po prostu wypadek. Zawodnik zahaczył butem o prawidłowo ustawioną belkę startową. Przypomniał też, że taki sam wypadek miał 20 lat temu Miran Tepes. Słoweńcowi wtedy również pozwolono powtórzyć skok.

Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, a sympatycznego Austriaka, który z takim uporem dobija sie do kadry narodowej swojego kraju, zobaczymy na niejednych jeszcze zawodach Pucharu Świata.

na podstawie: DP