Strona główna • Mistrzostwa Świata

Wypowiedzi polskich medalistów po konkursie drużynowym

Nastroje w polskiej drużynie po dekoracji medalowej były iście szampańskie i nie ma się czemu dziwić. O przebiegu konkursu, nagrodzie za ciężką pracę i planowanym świętowaniu opowiadają brązowi medaliści Mistrzostw Świata w Falun!


Czy po skoku Klemensa Murańki wiedzieli już, że będzie medal? – Nie, skoki jeszcze dalej trwały i decydowały też skoki kolegów, które były naprawdę solidne i dzięki tym skokom osiągnęliśmy to, o czym marzyliśmy – medal – uśmiecha się Klimek Murańka. Czy da się porównać medale juniorskie i seniorskie? – To jest troszkę inny medal, bo jest jednak o półkę wyżej. Nie mówię, że te juniorskie nie są ważne, bo też ważne i bardzo się z nich cieszyłem. Ale to jest jednak medal mistrzostw świata seniorów – inne uczucie po prostu, więcej trzeba pracy było włożyć w ten medal. Zdobyłem brązowy medal, więc na pewno w głowie jest coś takiego, że się da, będę pracował, żeby te skoki były jeszcze lepsze.

– Nie zliczając średniej, to były moje najlepsze mistrzostwa, bo na dużej indywidualnie też byłem dość wysoko. I te skoki w drużynie też były takie spokojne, takie normalne, nie było nic nowego, nic wykombinowanego, tylko skoczyłem po prostu tak, jak umiałem i tak skoczył każdy dziś. To była podstawa do tego, żeby walczyć o ten medal – swoje normalne, dobre skoki – mówi Piotr Żyła. – Ten medal smakuje tak samo, jak ten 2 lata temu. Medal jest medal, wtedy była wiewiórka, teraz jest koń... (śmiech). W Predazzo było trochę zamieszania, tu tego akurat nie było, medal wywalczony, każdy z nas skakał na miarę swoich możliwości i z tego się cieszymy. To jest takie ukoronowanie całego sezonu, całej tej pracy, którą się latem włożyło, pokazanie, że jednak nas stać i jesteśmy w stanie sięgać po ten medal. Jest taka satysfakcja, że ta cała praca, całe lato, zima nie poszła na marne – bo jest medal. Na pewno trzeba trochę poświętować, bo teraz będzie na to czas, bez przesady, bo mamy jeszcze kilka zawodów przed sobą, także delikatnie, delikatnie i do domu. Siostry może mają jakieś swoje piwniczki... (śmiech).

– Jeżeli zawodnik sobie już coś usnuje w głowie wcześniej, a idzie z taką sportową złością po tym pierwszym skoku, tak jak ja miałem, to choćby go ściągali z belki pięć razy, to jedno ma zakodowane i jedno robi. Ściągnęli mnie, ale jakoś strasznie mnie to nie wzruszyło. Jeżeli by to było w pierwszej serii to może jakoś bym na to zareagował, ale szczerze powiedziawszy, to dopiero teraz przypomniałeś mi,że mnie ściągnęli – przyznaje Jan Ziobro. Czy zaklął pod nosem po pierwszym skoku? – A ty nie zakląłeś? (śmiech) Tak jest w życiu, że sportowcy też są normalnymi ludźmi i też czasami sobie zaklną. Nie wyszło i nie da się tego ukryć, ale walczyłem do końca, mogłem odpuścić i skoczyć 90 m, ale skoczyłem jeszcze 116...

Ziobro odniósł się też do swoich słów sprzed konkursu na dużej skoczni, w którym nie wystąpił: – Trenowałem po to, żeby wystartować tutaj w każdym konkursie. Po 8. miejscu wiedziałem, że skaczę dobrze i że jestem w stanie walczyć dalej, ale nie dostałem takiej szansy i dlatego mówiłem, że dla mnie Falun się już skończyło, ale myliłem się, bo dzisiaj mam medal. I tyle (śmiech).

– Nie wiedziałem, jakie są różnice przed ostatnim skokiem, natomiast wiedziałem, jakie miejsce zajmujemy, ponieważ jest odwrotna kolejność w ostatniej grupie. To dało mi podgląd sytuacji. Widziałem tę zieloną linię i ciągnąłem, ile mogłem, do samego końca, żeby ją uzyskać. Wiem, że na tym straciłem trochę punktów, jeżeli chodzi o noty sędziowskie. Ale i tak się opłacało, bo zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy dzisiaj, przy pełnej mobilizacji wszystkich zawodników, przy normalnych skokach i zrobieniu wszystkiego tak, jak się potrafi, przy odrobinie szczęścia możemy zdobywać medale – uważa Kamil Stoch.

– Medal bardzo ładny i bardzo ciężki, jeżeli chodzi o pracę, jakość wykonania tej pracy. Uważam, ze tutaj się należy podziękowanie nie tylko tej pozostałej trójce, która dzisiaj zrobiła medal, ale całej drużynie, pozostałym zawodnikom, którzy też nas wspierali, byli dzisiaj z nami na skoczni, walczyli o miejsce w drużynie tak jak każdy z nas, ale też całemu sztabowi szkoleniowemu, w ogóle każdemu, kto w nas wierzył, kto nas wspierał do samego końca i wiedział, że ten medal i te dobre wyniki są w naszym zasięgu. To, co dzisiaj zrobili wszyscy, łącznie ze sztabem, Dawidem i Olkiem – naprawdę, zasłużyliśmy dzisiaj na ten medal. Dzisiaj była jeszcze większa presja niż dotąd, bo pierwszy raz jechałem na dużej imprezie, wiedząc już, że mamy szansę na medal. Jadąc przedostatni, wiedziałem, że walczymy o medale. Wiedziałem, że jeśli wykonam normalnie swoją pracę, to wszystko będzie dobrze. I tak się stało. Zabrakło niewiele do srebra, dzięki temu mamy świadomość, że wciąż mamy jakieś niewykorzystane pokłady i stać nas na jeszcze coś więcej. Ale to ważne, bo mamy nad czym pracować.

Korespondencja z Falun, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński.