Strona główna • Puchar Świata

Piotr Żyła: "Jakbym wczoraj popił, a nie piłem"

Po świetnych skokach w zawodach drużynowych, wielu ekspertów spodziewało się walki o podium ze strony Piotra Żyły. Skończyło się jednak na miejscu pod koniec drugiej dziesiątki. Pojawiło się rozczarowanie?


- Można tak powiedzieć. Nie zawsze w skokach jest tak, jakby się tego chciało. Moje próby były normalne, ale spóźnione. Szczególnie w drugiej serii nie było z czego odlecieć. Za to telemark był dobry, chociaż jakieś plusy tego dzisiejszego konkursu. Dwa razy wylądowałem na miarę moich możliwości. Nie był to klasyczny telemark, ale było ok.

Koledzy zepsuli humor nie wchodząc do drugiej serii? - Koncentruję się na sobie oraz na swoim skoku. Standardowo miałem swoje punkty do koncentracji. Wszystko grało, ale trochę za długo mi się jechało. Jakbym wczoraj popił, a nie piłem <śmiech>.

Wspomnienia z Kuopio? - Dawniej nie miałem stamtąd dobrych wspomnień. Do czasu powstania skoczni w Hinzenbach, to był jeden z moich najgorszych obiektów. Ostatnimi laty bardzo fajnie mi się tam skakało. Jest to specyficzna, typowo fińska skocznia. Można ją nieco porównać do tej w Wiśle Malince. Jest trudna technicznie. Jeśli się popełnia błędy, ciężko cokolwiek odlecieć. Przy czystych próbach można daleko poskakać. Myślę, że w tym roku nie będzie problemów żadnych. Przede wszystkim musi być walka, wtedy jest dobrze. Miejsce pal licho.

Wystarcza motywacji na końcówkę sezonu? - Do końca sezonu jest jeszcze sporo czasu. Z dnia na dzień człowiek wpada w taki młyn, że nie wie co się dzieje. W pewnym sensie jest to dobre. Przychodzi się do hotelu, idzie się spać, wstaje się i ten koniec sezonu jest taki, że człowiek jest pozytywnie zakręcony. Jak dla mnie to do lipca moglibyśmy skakać. Nie ma problemu.

Korespondencja z Lahti, Tadeusz Mieczyński.