Strona główna • Puchar Świata

Kamil Stoch: "Ja sam popełniłem błąd"

Pomimo sporej szansy na podium, a nawet zwycięstwo, Kamil Stoch zakończył sobotnią rywalizację w Oslo na piątej pozycji. Lider polskiej kadry skoczków nie krył rozczarowania po takim obrocie spraw. Jak sam przyznaje - na gorszy skok w finale złożyło się kilka czynników.


- Uważam, że cały dzień był dla mnie bardzo udany. Oddałem cztery solidne skoki. Ostatni może nie był najlepszy od strony technicznej, on był dobry. Nie mam ostatnio szczęścia do szczęścia i było jak było. Nie ma co zwalać tylko na warunki, bo ja sam popełniłem błąd. Finałowy skok nie był tak dobry jak w pierwszej serii, ale też nie był tragiczny - ocenił ostatni zdobywca Kryształowej Kuli.

W Trondheim zabrakło rezerwy na ostatni skok. Czy dziś była odpowiednia moc? - Tak. Właśnie to mnie dzisiaj najbardziej boli i jestem zły na ten konkurs. Najbardziej na siebie, bo dziś miałem wszystko podane na tacy. Fizycznie niczego mi nie brakowało i wystarczyło wyciągnąć rękę po to, na co tak długo pracowałem. Tak bywa, teraz już czasu nie cofnę. Muszę szybko wyciągnąć wnioski i jutro zrobić to co do mnie należy. W dwóch skokach, a nie tylko w jednym.

Można odnieść wrażenie, iż na trybunach najwięcej było dziś Biało-Czerwonych barw. Doping licznie zgromadzonych polskich kibiców pomaga? - Jak widać skoki narciarskie są dla Polaków ważniejsze niż dla samych Norwegów. Z jednej strony jest to przykre, ale z drugiej strony dla nas - polskich skoczków, jest to bardzo pocieszające. Faktycznie tych kibiców słychać. Bardzo im dziękuję za wsparcie. Dzisiaj nie miałem dla nich tyle czasu, ale jutro będzie go więcej. Będzie czas na rozdanie autografów, porobienie zdjęć - będzie fajnie.

Niedziela będzie dla nas? - Tak jest!

Korespondencja z Oslo, Tadeusz Mieczyński.