Strona główna • Puchar Świata

To dopiero był finał sezonu! 22 marca 1998 w Planicy...

Wciąż jeszcze nie opadły emocje po wczorajszym szalonym konkursie kończącym sezon Pucharu Świata. Warto jednak przy tej okazji wrócić do wydarzeń, jakie w Planicy rozegrały się na zakończenie sezonu 1997/98. Ówczesny finał zmagań najlepszych skoczków był równie, a może nawet i bardziej pasjonujący, od tego co oglądaliśmy wczoraj...


W sezonie 1997/98 Primoż Peterka bronił wywalczonej rok wcześniej Kryształowej Kuli. Początek cyklu Pucharu Świata nie był jednak dla niego szczególnie udany. W grudniu stanął co prawda na podium w Predazzo, Villach i Engelbergu, ale na pierwsze zwycięstwo musiał czekać do 18 stycznia 1998 roku, kiedy to triumfował podczas drugiego konkursu na Wielkiej Krokwi. Właściwy wiatr w żagle złapał jednak dopiero na ostatniej prostej sezonu, podczas Turnieju Nordyckiego. Wygrał tam zawody w Lahti, Falun i Kuopio, dzięki czemu do Planicy jechał z dużymi szansami na obronę Pucharu Świata.

Kazuyoshi Funaki natomiast swoje największe chwile zimą 1997/98 przeżywał podczas Turnieju Czterech Skoczni oraz igrzysk w Nagano. Japończyk wygrał trzy pierwsze konkursy narciarskiego "wielkiego szlema", nie wytrzymał jednak presji w Bischofshofen (8 miejsce) i nie został pierwszym zwycięzcą wszystkich czterech turniejowych potyczek. Niemniej w ten sposób austriacko-niemiecką imprezę wygrał bezapelacyjnie, a po drodze do finału sezonu został jeszcze dwukrotnym mistrzem olimpijskim, indywidualnie i drużynowo z Nagano, srebrnym medalistą tych igrzysk i mistrzem świata w lotach w Oberstdorfie, które były wtedy zaliczane do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Sezon kończyła rywalizacja w Planicy, areną zmagań nie był jednak słynny mamut, a skocznia duża, dla której były to ostatnie zawody Pucharu Świata aż do sezonu 2013/14, kiedy to jednak na jej miejscu powstał zbudowany od podstaw nowy obiekt. W żółtym plastronie lidera jechał do Planicy Andreas Widhoelzl, ale jak miało się wkrótce okazać Austriak zupełnie nie liczył się w decydującym starciu. Realne szanse na zwycięstwo w PŚ miał też Masahiko Harada. Wszystko rozegrało się jednak pomiędzy Funakim a Paterką. 21 marca, podczas pierwszego konkursu triumfował Japończyk wyraźnie o ponad 10 punktów wyprzedzając reprezentanta gospodarzy. Prowadzenie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata objął jednak Peterka.

Nadszedł wreszcie dzień ostatecznej rozgrywki. Po pierwszej serii konkursu kończącego sezon konkursu prowadził Noriaki Kasai, który oddał fantastyczny skok na odległość 147,5 m. Do dnia dzisiejszego, pomimo przebudowy obiektu, w oficjalnych międzynarodowych zawodach nikt nie pofrunął dalej na Bloudkovej Velikance (ten rekordowy skok można zobaczyć tutaj). Na drugiej pozycji plasował się inny z "samurajów", Hiroya Saito. Po pierwszej części zawodów Peterka zajmował czwarte miejsce, Funaki był dopiero 7. W drugiej części Japończyk znacznie się poprawia - oddaje świetny skok na odległość 132 metrów, który finalnie okaże się drugim rezultatem drugiej serii. Peterka nie wytrzymuje napięcia. W finałowym skoku uzyskuje odległość zaledwie 115,5 m., a trybuny wokół Velikanki zalewa martwa cisza. Po skoku Peterki na prowadzeniu utrzymuje się rzecz jasna Funaki, pozostaje jeszcze czołowa trójka pierwszej serii.

Znajdujący się na trzeciej pozycji Martin Hoelwarth robi swoje - oddaje skok na odległość 124,5 metra, co pozwala mu o 1,8 pkt. wyprzedzić Funakiego. I w tym miejscu na moment się zatrzymajmy. Do zakończenia konkursu pozostało jeszcze dwóch zawodników - rodaków Funakiego. Wystarczyłoby gdyby skoczyli na "pół gwizdka", a Kryształowa Kula trafiłaby do rąk mistrza olimpijskiego z Nagano z dużej skoczni. O ile Jurijowi Tepesowi podczas wczorajszego konkursu było trudno kalkulować (gdyby rzecz jasna chciał kalkulować), bo nie wiedział jeszcze co zrobi Prevc, o tyle Saito i Kasai mieli wówczas sytuację bardzo klarowną. Słabsze skoki znajdujących się na czele rywalizacji Azjatów, dałyby Krajowi Kwitnącej Wiśni po raz pierwszy w historii to niezwykle prestiżowe trofeum, jakim jest puchar dla najlepszego na przestrzeni całej zimy skoczka. Kalkulowania jednak nie było. Saito uzyskał odległość 136,5 m. i objął prowadzenie w konkursie, utracił je chwilę później na rzecz Kasaiego, któremu do triumfu wystarczyło lądowanie na 131 metrze. Puchar Świata po raz drugi z rzędu trafił do rąk siódmego ostatecznie w finałowym konkursie Primoża Peterki. Słoweniec w ostatecznym rozrachunku wyprzedził Funakiego o zaledwie 19 punktów...