Strona główna • Puchar Świata

Walter Hofer: "Nie godzimy się na to"

Powoli opadają emocje związane z zakończonym sezonem zimowym skoków narciarskich. Dyrektor Pucharu Świata Walter Hofer udzielił wywiadu dla portalu Berkutschi, w którym ocenia ostatnią edycję cyklu, wypowiada się na temat zmian w regulaminie, a także zapowiada co czeka zawodników i kibiców w kolejnym sezonie.


Walter Hofer przyznał, iż wciąż jest pod wrażeniem emocjonującego zakończenia tegorocznej edycji Pucharu Świata w skokach narciarskich. - Oczywiście, te wrażenia wciąż we mnie pozostają, ponieważ było to wyjątkowe doświadczenie z wielką ekscytacją stworzoną przez zawodników. To była konstelacja zdarzeń, które zazwyczaj potrzebują świetnego scenariusza. To było bardzo dobre - przyznaje dyrektor PŚ.

Czy czteromiesięczna rywalizacja o Kryształową Kulę, która zostaje rozstrzygnięta ostatnim skokiem finałowego konkursu, to marzenie 60-letniego Austriaka? - To jest oczywiście najlepsze rozwiązanie, ale nie zawsze jest ono możliwe. Ale ta sytuacja jest powiązana z naszym celem, który realizujemy w zgodzie naszą polityką. Chcemy mieć jak największą liczbę różnych zwycięzców, jak to tylko możliwe; chcemy posiadać dużą zmienność w zakresie zwycięzców i zawodników na konkursowym podium, aby pochodzili oni z jak największej ilości państw jak to tylko możliwe. To był nasz cel i to wspaniałe, że udało się to dokładnie tak jak w zakończonym sezonie - wyjaśnia Walter Hofer.

Dyrektor Pucharu Świata nie ukrywa również satysfakcji z niedawno zakończonej edycji tego cyklu. - To był zdecydowanie jeden z najbardziej udanych sezonów Pucharu Świata. Mieliśmy 13 różnych zwycięzców, a także dodatkowego triumfatora na mistrzostwach świata. To zostanie prawdopodobnie potwierdzone przez kluczowe czynniki, takie jak oceny, których jeszcze nie otrzymaliśmy. To była jedna z najbardziej ekscytujących, ale również jedna z najtrudniejszych zim, ponieważ wielokrotnie zmagaliśmy się z warunkami pogodowymi. Ale dzięki naszym systemom technicznym, udało nam się przeprowadzać zawody, nawet jeśli nie zawsze było łatwo - zaznacza Austriak, który przypomina również gdzie organizatorzy mieli najwięcej problemów z warunkami pogodowymi: - Na mistrzostwach świata w Falun zawodnicy nie mogliby oddać ani jednego skoku bez siatek przeciwwietrznych. Mieliśmy tam do czynienia ze stałym wiatrem, wiejącym z prędkością ok. 8-9 m/s. Również kolejne 14 dni w Skandynawii nie były łatwe. W Lahti, na najprawdopodobniej najbardziej osławionej pod względem wiatru skoczni, przeprowadziliśmy jedne z najbardziej spokojnych konkursów. Ale później nastały duże problemy w Kuopio, Trondheim i Oslo. Również łatwe do przeprowadzenia nie były zawody Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie i Innsbrucku. Na skoczni Kulm musieliśmy odwołać jeden z konkursów. Mieliśmy wielokrotnie problemy pogodowe, ale byliśmy w stanie przeprowadzić większość zawodów dzięki naszym systemom wspomagającym.

Triumfator tegorocznej edycji Pucharu Świata Severin Freund wywalczył pierwszą od piętnastu lat Kryształową Kulę dla swojego kraju. I chociaż dyrektor zawodów powinien zachowywać neutralność, to czy z czysto pragmatycznych powodów może stwierdzić jak istotna dla całej dyscypliny jest coraz silniejsza reprezentacja Niemiec? - Jest istotna dla krajowego związku narciarskiego. Trzeba wiedzieć, iż FIS nie posiada praw marketingowych i telewizyjnych do zawodów Pucharu Świata. Te prawa są w posiadaniu narodowych federacji. Tak więc dla nas wspaniałą sytuacją jest posiadanie tak wielu zwycięzców z różnych państw, zaś silna kadra Niemiec to doskonała sytuacja dla Niemieckiego Związku Narciarskiego. Oczywiście, każdy krajowy związek jest bardziej niż mile widziany i może mieć zawodnika-triumfatora klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Nasza filozofia nie skupia się wyłącznie na samym sportowcu, ale także na produkcie jakim są skoki, na zbudowaniu sceny dla zawodników. To wtedy zawodnicy umieszczają przysłowiową wisienkę na torcie. To jest to, co sprawia, iż możliwy jest tak szeroki zakres od Freunda do Prevca, od Kasaiego do Ahonena, od Stocha do Ammanna. Trzeba to stworzyć. Ten system nie zadziała, jeżeli będziemy się skupiać wyłącznie na pojedynczym zawodniku, ale gdy stworzymy scenę, na której sportowcy mogą wykonywać swoje spektakle. I my poradziliśmy sobie z tym bardzo dobrze w ciągu ostatnich dwudziestu lat - dodaje Hofer.

Niedawno zakończony sezon przyniósł także kilka gorzkich momentów. Kibicom zapadły w pamięci szczególnie dwa groźne upadki w wykonaniu Nicholasa Fairalla i Simona Ammanna na skoczni w Bischofshofen. Jaką rolę odgrywają upadki w analizach sezonu? Czy skoki mogą stać się jeszcze bezpieczniejsze, czy jest to po prostu ryzyko wkalkulowane w ten sport, z którym trzeba się pogodzić? - Nie godzimy się na to. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, iż skoki narciarskie to sport wysokiego ryzyka. Wiemy także, że różnymi środkami udało nam się zwiększyć bezpieczeństwo w tym sporcie. Ale każdy wypadek na skoczni to o jeden wypadek za dużo. I dlatego musimy pracować nad tym każdego dnia, aby zapobiegać następnym upadkom. To jest to, nad czym ciągle pracujemy i próbujemy udoskonalać nasze systemy. Jesteśmy na bardzo dobrej drodze w sprawie rozbiegów skoczni, a także fazy lotu. Wciąż zdarzają się jednak problemy związane z fazą lądowania i zeskokami obiektów. Poza tym, wszystko zmierza we właściwym kierunku. Wraz z przepisami dotyczącymi sprzętu udało się zmniejszyć liczbę kontuzji w ostatnim sezonie, szczególnie urazów kolan - zaznacza dyrektor Pucharu Świata.

Innym wydarzeniem ostatniego sezonu było ustanowienie nowego nieoficjalnego rekordu świata w długości lotu narciarskiego. Obecnie wynik ten wynosi 251,5 metra i został ustanowiony przez Andersa Fannemela podczas konkursu w Vikersund. Czy zdaniem Waltera Hofera zawodnicy osiągnęli już maksymalną granicę tamtejszego obiektu, a także swoich własnych umiejętności? - To nie fizyczne możliwości naszych zawodników osiągnęły limit, ale rozmiar skoczni. Komitet skoków narciarskich ogranicza rozmiar obiektów. Skocznie w Vikersund i Planicy osiągnęły maksymalny pułap, więc odległości zawodników pozostaną w granicach, które widzieliśmy w ostatnim sezonie. Inne mamucie obiekty są mniejsze. Nie wyobrażam sobie, aby normy dotyczące budowy skoczni zostały przedłużone w następnych latach, by dalsze przebudowy były możliwe. Ale to nie zależy wyłącznie od nas - przyznaje Austriak. Czyli nie powinniśmy się spodziewać widoku koparek w Vikersund i Planicy, które wznowią pracę w celu zwiększenia możliwości oddania jeszcze dłuższych lotów? - Jeżeli koparki wznowią pracę, to w celu poszerzenia miejsc dla widzów. Skoki narciarskie są zależne od entuzjazmu i emocji. Bylibyśmy nierozsądni, jeśli chcielibyśmy budować coraz większe obiekty kosztem coraz bardziej oddalonych trybun. To musi działać odwrotnie. To kibic musi być bliżej rywalizacji. To jest właściwa droga.

W przyszłym sezonie nie zostanie rozegrana żadna wielka impreza rozmiarów igrzysk olimpijskich czy mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. Walter Hofer zauważa jednak przewagę skoków nad pozostałymi konkurencjami narciarskimi. - Jesteśmy jedyną dyscypliną pod egidą FIS, która ma w przyszłym sezonie mistrzostwa świata - w lotach narciarskich. Oczywiście mamy również rywalizację w Pucharze Świata z licznymi wydarzeniami. Mamy Turniej Czterech Skoczni, zawody w Zakopanem, Vikersund i Planicy. Ponownie zawitamy do Rosji i po raz pierwszy będziemy w Kazachstanie. To będzie sezon pełen atrakcji - uspokaja dyrektor cyklu.

W porównaniu z ostatnim sezonem nie powinny nastąpić wielkie zmiany w przepisach. - Jesteśmy zadowoleni z obecnego wyglądu skoków narciarskich. zwłaszcza iż wykonaliśmy mały krok wstecz dotyczący kombinezonów w porównaniu z ubiegłym rokiem. Przyniosło to pozytywny efekt. Dokonanych zostanie tylko kilka drobnych modyfikacji, aby stały się one łatwiejsze dla zawodników. Ale poza tym, nie będzie żadnych zmian mających bezpośredni wpływ na sportowców - zapowiada Hofer.

Kolejna rywalizacja najlepszych skoczków świata nastąpi podczas najnowszej edycji Letniego Grand Prix. Czy w kalendarzu cyklu nastąpią większe zmiany? - Chcemy, aby LGP miało bardziej spójny program. Dlatego pierwsza połowa cyklu odbędzie się w Europie. Zaczniemy w Polsce, następnie udamy się do Klingenthal i Hinterzarten, zaś potem do Courchevel i Einsiedeln. Po zawodach na Starym Kontynencie będziemy kontynuować cykl w Azji, Rosji i Kazachstanie. Finał odbędzie się w Hinzenbach - zdradza Austriak.

Walter Hofer wielokrotnie powtarzał, iż swoją pracę nie traktuje jako zawód, ale jako hobby. Czy zatem dyrektor Pucharu Świata znajduje czas na odpoczynek? - Kiedy jestem w domu, cały czas jestem w stanie regeneracji. Pracuję nad kalendarzami i planami kontroli. Oczywiście to miłe, kiedy choć ten jeden raz nie muszę się martwić o pogodę. Zazwyczaj prognoza pogody na nadchodzący weekend wisi nade mną jak miecz Damoklesa. Teraz czekają nas posiedzenia komitetu, konferencja ws. kalendarzy zawodów, planowanie inspekcji. Pracujemy już nad Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Pyeongchang w 2018 roku. Będziemy także wizytować Lahti i Seefeld, organizatorów kolejnych mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. To stały cykl. Także, jest to tylko zmiana trybu pracy z mobilnej na stacjonarną - wyjaśnia dyrektor PŚ.