Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Dyrektor COS w Zakopanem: "Prezes Kozak od początku nie chciał organizować LGP"

Nie milkną echa piątkowej wypowiedzi prezesa Tatrzańskiego Związku Narciarskiego - Andrzeja Kozaka, który oznajmił, że planowane na 2 sierpnia zawody z cyklu Letniej Grand Prix nie odbędą się ze względu na zły stan Wielkiej Krokwi. Jak twierdzi dyrektor Centralnego Ośrodku Sportowego w Zakopanem - Jacek Bartlewicz, obiekt jest gotowy na organizację takiej imprezy, natomiast przeciwni temu pomysłowi od samego początku byli przedstawiciele TZN.


Cykl Letniej Grand Prix miał powrócić do Małopolski po czterech latach przerwy. Miał, ponieważ jak wiemy od piątkowego wieczoru - do zawodów nie dojdzie. Jak podaje Radio ZET, Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) otrzyma taką informację od Polskiego Związku Narciarskiego w najbliższy poniedziałek. Świat skoków narciarskich zadaje sobie jedno pytanie. Kto jest winny zaistniałemu skandalowi?

Wieczorem 17 lipca Andrzej Kozak w rozmowie z Tygodnikiem Podhalańskim przyznał, iż FIS nie wydała certyfikatu pozwalającego zorganizować zawody, ze względu na zły stan techniczny Wielkiej Krokwi. Zmieniony powinien zostać m.in. profil skoczni, co nie stało się do dnia dzisiejszego.

Odmienne zdanie na ten temat ma dyrektor zarządcy obiektu, a więc Centralnego Ośrodku Sportowego w Zakopanem - Jacek Bartlewicz. - TZN do tej pory nie podpisał umowy z miastem dotyczącej przejęcia obiektu. Prezes Andrzej Kozak od początku nie chciał organizować LGP. Odgrażał się, że certyfikatu z FIS nie będzie. Tymczasem w czerwcu czeski delegat FIS wizytował skocznię i stwierdził, że jest ona w dobrym stanie, wystąpi o certyfikat, na który do tej pory czekamy, ale to tylko TZN jako członek FIS może zorganizować zawody. Dyrektor COS w Zakopanem dodaje, iż w ostatnim czasie na modernizację obiektu wydano 60 tys. złotych.

W rozmowie z portalem eurosport.onet.pl, na zły stan techniczny obiektu HS 134 w Zakopanem uwagę zwracali m.in. Łukasz Kruczek i Maciej Kot.

- Tory rzeczywiście są bardzo zużyte i jak jest ciepło, to bardzo zwalnia na najeździe. W czasie zawodów nie powinno to jednak stanowić problemu, bo narty są przecież inaczej przygotowywane. Niestety na treningu nie da się skakać na tej skoczni. Nie mamy bowiem aż tyle czasu, by za każdym razem przygotowywać narty - powiedział trener kadry A, Łukasz Kruczek.

Zaskoczenia zaistniałą decyzją nie kryje członek kadry B oraz mieszkaniec Zakopanego, Maciej Kot. - Nie mam pojęcia czyja to wina i nie chcę się w to mieszać. Ale to jest sygnał, że trzeba coś zrobić z tą skocznią, aby w przyszłości takie wpadki się nie zdarzały. W tej chwili nawet zimowy Puchar Świata jest zagrożony, a nie wyobrażam sobie kalendarza tego cyklu bez startu w Zakopanem. Zapewne tak samo myślą inni zawodnicy, nawet z zagranicy. Podczas naszych treningów widziałem trwające na Wielkiej Krokwi prace, jednak były to kosmetyczne poprawki, które nie wpłynęły na najważniejsze elementy skoczni takie jak tory najazdowe czy zeskok.

Przedstawiciel FIS - Josef Slavik, który wizytował w czerwcu Wielką Krokiew, określił jej stan jako dobry, ze wskazaniem kilku poprawek do wykonania. Ostatecznego odbioru dokonać miał przedstawiciel polskiej strony - Jacek Włodyga.

- Prezes Kozak podważył więc kompetencje upoważnionego delegata FIS Josefa Slavika, który przyznał, że skocznia jest w dobrym stanie. Po wtóre, zgodnie z ustaleniami, informowaliśmy o tym również trenera Kruczka, mieliśmy wymienić cztery panele rozbiegowe przy progu skoczni i to zrobiliśmy. Do 16 lipca nie było mowy o wymianie całego toru najazdowego, bo wszyscy wiedzieli, że w przyszłym roku skocznia będzie modernizowana, w tym wymieniany będzie rozbieg. Od początku więc TZN mnożył problemy, aby tych zawodów nie zorganizować - dodaje Bartlewicz.

Dodatkowym problemem jest fakt, iż do dnia dzisiejszego Tatrzański Związek Narciarski nie podpisał z miastem Zakopane umowy zezwalającej na organizację takich zawodów. Jakie stanowisko w zaistniałej sytuacji mają włodarze miasta?

- Zrobiliśmy wszystko z naszej strony, żeby impreza się odbyła. Miasto zarezerwowało środki na ten cel. Uzgadnialiśmy wszystko z Tatrzańskim Związkiem Narciarskim i z Centralnym Ośrodkiem Sportu. Dlaczego jednak TZN, jako główny organizator tej imprezy, odwołał ją? O to proszę pytać pana Kozaka. Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać, bo to są kwestie techniczne. Oczekuję jednak, że mimo wszystko impreza się odbędzie. Są przecież jeszcze dwa tygodnie i w tym czasie wiele rzeczy można zrobić. Jesteśmy gotowi pomóc w tym - stwierdził na łamach eurosport.onet.pl burmistrz Zakopanego - Leszek Dorula.

Wydaje się jednak, że dla Andrzeja Kozaka temat LGP w Zakopanem jest zamknięty. Pojawiły się nawet pierwsze pomysły na rozwiązanie kwestii sprzedanych biletów. - Bilety będziemy zwracać ludziom, a być może zaproponujemy, że w zamian zaoferujemy im wejściówki na Puchar Świata. Będziemy prowadzić rozmowy z tymi osobami, które zakupiły bilety - oznajmił prezes TZN.

Komu i dlaczego zależały na tym, aby LGP w Zakopanem nie doszło do skutku? Dyrektor COS ma swoje zdanie na ten temat. - Reprezentująca TZN delegatka FIS, w przeciwieństwie do swojego kolegi, delegata FIS, Josefa Slavika, nie przedstawiła żadnego upoważnienia do tego, aby kontrolować obiekt. Mimo to respektowaliśmy jej uwagi i wszelkie prace wykonano. Do 16 lipca wiedzieliśmy, bo to ustalaliśmy m.in. z TZN, że wymienimy panele najazdowe na progu skoczni i to zrobiliśmy. Wykonaliśmy także na skoczni wszystkie inne, zalecone nam prace, co potwierdził protokół spisany po wizytacji obiektu. Może więc prezes Kozak wyjaśni, jeśli tak chciał organizować Letnią GP, dlaczego do tego momentu nie podpisał z miastem stosownej umowy. COS taką umowę podpisał z miastem trzy miesiące temu, więc pytanie brzmi - chciał prezes Kozak robić zawody, czy nie?