Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Dyrektor COS-u: "Jak widać na Wielkiej Krokwi da się skakać"

Wraz z końcem miesiąca zakończą się prace modernizacyjne na Wielkiej Krokwi. Roboty idą pełną parą, a jedyne co blokuje ich wcześniejszy finisz to treningi zagranicznych ekip na zakopiańskiej skoczni.


- Jesteśmy w trakcie wymiany letnich torów. Chodzi oczywiście o sławetne już guziki porcelanowe, po których sunie narta skoczka. Jesteśmy w połowie wymiany tych torów. Musimy robić przerwy, bo cały czas trenują u nas skoczkowie zagraniczni. Byli Kazachowie, Ukraińcy, a teraz trenują Rosjanie. Jak widać, jednak da się na skoczni skakać. Wymieniamy te porcelanowe kulki, jak również aluminiowe prowadnice, które były już częściowo wytarte przez narty zawodników. Jedyne, co nam przerywa prace, to treningi skoczków - mówi Jacek Bartlewicz, dyrektor Centralnego Ośrodka Sportu w Zakopanem w rozmowie z Dziennikiem Polskim.

Głównym punktem przyszłorocznej ofensywy modernizacyjnej będzie montaż torów lodowych. Co wiąże się z tym zabiegiem?

- Aby położyć te tory lodowe, musimy odpowiednio wyprofilować rozbieg i fragment zeskoku. To w skrócie sprowadza się do tego, że zawodnicy po przebudowie będą lecieć znacznie niżej nad zeskokiem, a jednocześnie osiągać większą odległość. Dlatego najpierw będziemy profilować skocznię, a potem układać nowe tory lodowe. W dalszej kolejności będzie wymiana band i nagłośnienia. Szacunkowy kosztorys opiewa na 5 mln zł. Chcemy wykonywać te prace stopniowo. Skocznia ma homologację do końca 2016 roku, więc mamy jeszcze trochę czasu. Pieniądze będą pochodzić z budżetu Ministerstwa Sportu i Turystyki - tłumaczy Bartlewicz.

Przypomnijmy, że przebudowana skocznia będzie miała HS usytuowany na 139 metrze.