Strona główna • Puchar Świata

Łukasz Kruczek: "Jankowi można dać dużego plusa"

Polska drużyna w inauguracyjnym konkursie sezonu 2015/2016 zajęła szóste miejsce. Jest to wynik lepszy niż zeszłoroczny, ale gorszy od tego sprzed dwóch lat. Spokojnie do sytuacji podchodzi trener Łukasz Kruczek, który zauważył pewne błędy u swoich podopiecznych, ale zapewnia, iż wejście w cykl Pucharu Świata przebiega zgodnie z planem.


- Po szkolnemu oceniłbym konkurs w naszym wykonaniu na 3+. Chcieliśmy spokojnie wejść w sezon i to zrealizowaliśmy, ale szkoda tego piątego miejsca. Faktycznie dwóch rywali, a więc Niemcy i Słowenia odlecieli, natomiast dalej wszystko mogło się zdarzyć. Niemniej eksperyment z końcowym przygotowaniem do sezonu oceniam na plus. Paniki nie ma. Aktualna sytuacja nie jest bardzo komfortowa, bo trzeba planować kolejny etapy sezonu, ale nie ma nerwówki - oznajmił szkoleniowiec.

Dla wielu kibiców dzisiejszy skład był małym zaskoczeniem. Skąd taki wybór? - Gdyby nie było skoków treningowych, skład wyglądałby podobnie. Oglądaliśmy niedawno zawodników na polskich skoczniach i widzieliśmy ich formę. W konkursie drużynowym potrzeba stabilizacji formy. Pierwszy skok Klimka zdecydowanie nie wyszedł, pozostali skakali równo, natomiast te skoki nie były do końca takie, jakich byśmy oczekiwali. Pojawiały się błędy. Pierwszy start wniósł trochę nerwowości, bo od Hinzenbach nie mieliśmy kontaktu z czołówką.

Dwa lata temu było 4. miejsce, a przed rokiem 9. Dzisiejszy rezultat jest satysfakcjonujący? – Lepiej jest wystartować lepiej, ale najgorzej jest wystartować źle. Wtedy robi się nerwówka i gonienie. Za nami jeden konkurs, przed nami trzydzieści sześć.

Dzisiejsze dyskwalifikacje były zaskoczeniem? - Jeżeli coś jest nieprzepisowe, wówczas jest dyskwalifikacja. Można się było ich spodziewać, jednak częściej pojawiają się w konkursach indywidualnych, a nie drużynowych. Kontrola na dole była bardzo restrykcyjna i dokładna. Widać, że jury podchodzi do tematu poważnie.

Stres przed startem dotyczył tylko Kamila Stocha? – U wszystkich było tak samo. Zawodnicy są różni. Niektórzy potrzebują napędzić się stresem, ale gdy ktoś przesadzi, to później jest zbyt dużo nerwowości. To jest dyscyplina techniczna, gdzie stres przynosi błędy.

Na największą pochwałę zasłużył Jan Ziobro? - Nikogo nie wyróżniałbym specjalnie. Wszyscy skoczyli na miarę swoich dzisiejszych możliwości. Jakie one są w szerszej perspektywie, widzieliśmy na zgrupowaniach. Jeżeli miałbym kogoś wyróżnić, Jankowi można dać dużego plusa.

Ile zajmie naszej ekipie wejście na najwyższe obroty? - Cały świat będzie wchodził na wysokie obroty. To, że dzisiaj pewni skoczkowie skakali dobrze, nie oznacza, iż za 3-4 tygodnie nadal będą w czołówce. Za nami pierwszy konkurs, dodatkowo po wczorajszym zamieszaniu. Poczekajmy, bo wszystko musi się rozkręcić. Dla wszystkich były to pierwsze skoki na śniegu.

Porażka Słoweńców z Niemcami jest niespodzianką? - Trochę tak. Patrząc na treningowe próby Słoweńców, pojedynek z Niemcami był solidnym zastrzykiem emocji. Uważam, że gospodarzom konkurs wygrał Andreas Wank.

Korespondencja z Klingenthal, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński.