Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Piotra Żyły i Jana Ziobry po drugim konkursie w Lillehammer

Niedzielny konkurs indywidualny w Lillehammer nie był udany dla reprezentantów Polski. Poza Stefanem Hulą, wszyscy nasi zawodnicy nie zakwalifikowali się do finałowej serii. Po zawodach wywiadów dla naszego portalu udzielili Piotr Żyła i Jan Ziobro.


Dzisiejszy start reprezentacji Polski można nazwać w skrócie porażką? - W skrócie to było na skoczni - żartuje Piotr Żyła, który po chwili dodaje: - Można tak powiedzieć, nie było za cudownie, ale co zrobić. Tak czasem bywa i trzeba po prostu wyciągnąć jakieś konsekwencje i walczyć dalej. Mam już jakiś pomysł, także o tyle jest dobrze.

Czy problemem dla wiślanina była może normalna skocznia, na której awaryjnie rozegrano oba konkursy w Lillehammer? - Skocznia nie była problemem. (śmiech) Skocznia nigdy nie bywa problemem, raczej skoki, ale ja mogę się wypowiadać tylko za siebie. Skoki były problemem, po prostu zostawałem z tyłu, "posadziło" mnie teraz w tym ostatnim skoku. Wszystko podjechało i w ogóle nic się nie dało zrobić - twierdzi czterdziesty zawodnik niedzielnych zawodów na Lysgaardsbakken.

Zawody w Lillehammer to "zimny prysznic" dla polskiej kadry? - Można tak powiedzieć. Klingenthal, teraz Lillehammer. Ale myślę, że w Niżnym Tagile już powinno być lepiej. Zobaczymy, we wtorek mamy skakać w Zakopanem, złapać trochę lepszego czucia i walczyć dalej. Bo tak dłużej być nie będzie - zapewnia Piotr Żyła.

Bliski awansu do finałowej serii był Jan Ziobro. Ostatecznie członek brązowej drużyny MŚ w Falun przegrał awans o 1,3 punktu. - Ciężko jest cokolwiek powiedzieć, nie jest kolorowo. Wczoraj pech, bo dyskwalifikacja. Dzisiaj niewiele mi brakło do trzydziestki. Z drugiej strony to nie jest sens w tym, żeby nie można było się załapać do trzydziestki, tylko tutaj trzeba skakać tak, żeby rywalizować z najlepszymi. A tak nie jest i nie wiem, czemu tak jest. Ciężko mi powiedzieć, czemu tak jest, a nie inaczej. Jakbym wiedział, to bym wam powiedział i pewnie bym miał jakieś lekarstwo na to. A teraz pozostaje mi rozłożyć ręce, podrapać się po głowie i zastanowić się, dlaczego jest tak, a nie inaczej - szczerze wyznaje reprezentant Polski.

W ostatnich latach to już niemal stała reguła, że pierwsze weekendy sezonu nie należą do udanych dla polskich skoczków. Czy istnieje szansa, aby przełamać ten niekorzystny dla nas trend? - Na pewno da się to zmienić. Nie powinno być tak, że co roku jest jedno i to samo. Z roku na rok jest jedno i to samo i nie wiemy, czemu tak jest. Nie będziemy ukrywać, że wiemy, nie będziemy owijać w bawełnę i - za przeproszeniem - piep...ć jakichś głupot, że wiemy czemu tak jest, a nie inaczej, bo nie wiemy i tyle. Jest tak, a nie inaczej i na pewno chcielibyśmy, aby było lepiej. My, kibice, trenerzy i wszyscy. Ale jest tak jak jest. I trudno - przyznaje 33. zawodnik dzisiejszego konkursu w Lillehammer.

Czy Jan Ziobro widział nieudany konkursowy skok Kamila Stocha? - Widziałem, ale nie wiem co tam się stało. Nie zagłębiam się tak w jego skoki. On ma swoje skoki, ja mam swoje.

Po powrocie z Norwegii nasza kadra ma ponownie trenować w Zakopanem. - Na pewno każdy trening w tej sytuacji będzie dla nas pomocny. Trochę to jest śmieszne. Wydaje nam się, że na treningach skaczemy dobrze, przyjeżdżamy na zawody i jest - za przeproszeniem - kicha. Nie wiem, czy tylko nam się tak wydaje, że skaczemy dobrze, czy coś jest nie tak w tych zawodach - mówi skoczek WKS Zakopane.

Pozostaje trzymać kciuki, aby od następnego weekendu nasza kadra dostarczała powodów do radości. - Lepiej na mszę za nas zanieście, zamiast trzymać kciuki! - kończy z uśmiechem Jan Ziobro.

Korespondencja z Lillehammer, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela