Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Kto wygra Turniej Czterech Skoczni?

Śnieg zabezpieczony, skocznie czekają, zawodnicy wygłodniali rywalizacji przebierają nogami a kibice pakują ciepłe kalesony, wróć, lekkie wiatrówki, flagi i różne gadżety. Czas rozpocząć 64. edycję Turnieju Czterech Skoczni. To świetna okazja, bym mógł zaspokoić swoje grafomańskie potrzeby i pospekulować – jak co roku – kto wygra narciarski Wielki Szlem.


Jak wiadomo – siedem ostatnich edycji padło łupem Austriaków. Ostatnim nie-Austriakiem, który wygrał TCS był Janne Ahonen. Ci, co nie potrafią liczyć, powinni dzięki temu wiedzieć, że ostatni raz, gdy Turnieju nie wygrał Austriak, był strasznie dawno temu. No bo jeśli coś wygrał Ahonen, to było to jakąś epokę temu. Nawet przed jego pierwszą emeryturą. Ahonen w tym roku zostaje zresztą w domu i do rywalizacji nie przystąpi. Spójrzmy zatem, kto przystąpi i kto ma realne szanse, by zgarnąć główną nagrodę.

Michael Hayböck: Wydaje się, że 24-letni zawodnik z Linzu ma wszystko co potrzeba, by zatriumfować w tej imprezie. Rok temu zajął drugie miejsce, tracąc do zwycięzcy – Stefana Krafta – zaledwie 6 punktów. Wie, jak wygrywać – ma na koncie jedno pucharowe zwycięstwo, ale i tytuł Mistrza Świata Juniorów. Jest na fali wznoszącej. W tym sezonie dwukrotnie stanął na podium PŚ w trzech ostatnich konkursach nie wypadając z pierwszej dziesiątki. No i w końcu ma szansę dlatego, że on jeszcze Turnieju nie wygrał.

Stefan Kraft: W historii Turnieju ośmiokrotnie zdarzyło się, że triumfator poprzedniej edycji obronił tytuł w następnym roku. Przy czym Wirkola wygrał trzy razy z rzędu a Ahonen swoje drugie z rzędu zwycięstwo dzielił z Jakubem Jandą. Ostatnim, który tej sztuki dokonał, był Gregor Schlierenzauer zaledwie trzy lata temu. Czy Stefan Kraft może tego dokonać? Myślę, że nie należy go skreślać. Reprezentant klubu SV Schwarzach-Salzburg nie błyszczy w tym sezonie, ale występy w Engelbergu zdają się pokazywać, że jego forma rośnie. Dwa miejsca w pierwszej dziesiątce w bardzo - jak na realia tego sezonu - sprawiedliwych pod względem wiatru konkursach, to nie jest zły prognostyk. Z tego poziomu łatwo jest już atakować najwyższe cele. Zwłaszcza, jeśli Kraft dobrze przepracował świąteczną przerwę.

Gregor Schlierenzauer: Tego zawodnika nigdy nie można lekceważyć. Do triumfu w TCS był już przymierzany wiele razy, po raz pierwszy dziesięć lat temu. Jego próby były jednak pasmem rozczarowań. Do czasu. W styczniu 2012 udało mu się po raz pierwszy, a rok później, jako ósmy zawodnik w historii obronił tytuł. Dwa ostatnie sezony są w jego wykonaniu rozczarowujące. A i tak zakończył je w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej PŚ. I to pokazuje skalę jego talentu, ale i oczekiwań. Nie wygrał konkursu od ponad roku. Po bardzo słabym starcie sezonu zrobił sobie przerwę od startów. Dlatego też nikt tak naprawdę nie wie, w jakiej formie jest w tej chwili. Jeśli długa przerwa od startów wypełniona treningami zaowocowała, Gregor może ucieszyć swoich fanów.

Manuel Fettner: Czy ktoś zauważył, że wiecznemu rezerwowemu austriackiej kadry stuknęła tym roku trzydziestka? Czy ktoś zauważył, że na TSC będzie najstarszym i najbardziej doświadczonym austriackim zawodnikiem? (Ze startujących w tym sezonie starszy jest tylko Kofler) Czy ktoś zauważył, że dla Fettnera jest to już szesnasty(!) sezon startów w Pucharze Świata? Sezon zaczął słabiutko - przepadł w kwalifikacjach w Klingenthal, odpadł w pierwszej serii pierwszego konkursu w Lillehammer (31. miejsce) ale potem było już coraz lepiej i właściwie jest to jego najbardziej udane wejście w sezon w karierze licząc zawody do Engelbergu. Tylko zimą 2007/2008 miał lepsze wyniki. Został dokooptowany do kadry właśnie na Engelberg. Zajął dwa miejsca w pierwszej dziesiątce i wywalczył sobie start w TCS, gdzie zawiódł kompletnie. Czy tym razem będzie lepiej? Jeśli chce odnieść w życiu jakiś poważny sukces, to jest to dla niego chyba ostatni dzwonek. Jedno miejsce na podium PŚ w karierze (podczas TCS zresztą) wygląda smutnie i samotnie.

Manuel Poppinger: Poważniejsze skakanie w PŚ zaczął dwa lata temu. Od zeszłorocznego Turnieju jest podstawowym kadrowiczem Heinza Kuttina (opuścił tylko zawody w Polsce). W Falun był członkiem srebrnej drużyny. Od początku sezonu skacze raczej przeciętnie. Czy może nagle wyskoczyć jak diabeł z pudełka? Mógł dwa lata temu Thomas Diethart, może i on.

A Wy jak sądzicie? Kto może... słucham? Powoli, nie wszyscy na raz. Nie słyszę. Że co? Gdzie Prevc? Gdzie Freund? Gdzie Norwegowie? Dlaczego nie wziąłem pod uwagę nikogo poza Austriakami? No cóż. Uznałem, że to strata czasu...

***

Tak na ucho Wam powiem, że podstęp. Mam nadzieję, że zapeszę. Że typowanie do zwycięstwa tylko rodaków Mozarta, pomoże wreszcie przełamać tę austriacką klątwę. Czy się uda, nie wiadomo. W Turnieju Czterech Skoczni tylko dwie rzeczy są pewne. Narty.