Strona główna • Puchar Świata

Wypowiedzi Stefana Huli i Macieja Kota po konkursie w Oberstdorfie

Wtorkowe popołudnie na skoczni w Oberstdorfie nie przyniosło polskim zawodnikom powodów do radości. Mimo to Stefan Hula i Maciej Kot zachowują spokój i z optymizmem patrzą w przyszłość. Oto, co powiedzieli nam po swoich skokach.


Stefan Hula (42. miejsce) jest w ostatnim czasie jednym z najbardziej stabilnych zawodników w polskiej kadrze, ale dzisiaj coś zawiodło... - Ja zawiodłem, po prostu. Zepsułem skok. Wydaje mi się, że nie było tak jak do tej pory, żeby robić swoje, tylko wkradło się coś takiego, że chciałem trochę więcej. I wszystko popsułem przez to. Nogi nie zapracowały tak, jak powinny, nie było takiego czystego pchania, tylko takie trochę "przewalone" i przy tych warunkach, na które trafiłem, było ciężko.

Na trybunach Schattenbergschanze zgromadziła się liczna i głośna publiczność – czy to ma jakiś wpływ na skoczków? Czy przez to wkradła się trema? - Nie, po prostu ja sam ze sobą przegrałem. Zamiast koncentrować się na tym, co powinienem zrobić, to skoncentrowałem się trochę na wyniku, a nie na swojej pracy, i to był główny błąd – wyjaśnia Stefan Hula. Czy warunki były dziś stabilne? - Stabilne, bo wieje cały czas z tyłu, tylko że raz mocniej, raz słabiej. To też robi dużą różnicę.

Czy Hula zamierza coś teraz zmieniać w swoich skokach, jeśli chodzi o technikę, czy pozostanie przy tym, co robił do tej pory? - Tutaj nie było jakiegoś bardzo dużego błędu technicznego – to znaczy był, "przewaliłem", nie poszło to pchanie od nogi czysto, tylko było takie urwane. Ale bardziej będę po prostu starał się skupić na swojej pracy, a nie tak jak dzisiaj – bardziej na wyniku.

Kolejny konkurs 1 stycznia w Garmisch-Partenkirchen – może uda się dobrze rozpocząć nowy rok... - Może się uda – ale nie można tak do tego podchodzić, że "może się uda". Trzeba robić wszystko, żeby było dobrze, po prostu – uważa nasz zawodnik. Czy do kolejnych zawodów podchodzi z optymizmem? - Jasne, że tak, świat się nie zawalił. Żyję dalej i chcę robić to, co umiem najlepiej i czerpać z tego radość, żebym był z siebie zadowolony. Dzisiaj nie jestem, nie wyszło i muszę to przetrawić.

Kto jest faworytem Huli do zwycięstwa w Turnieju Czterech Skoczni? - Prevc. Skacze najrówniej i jest najpewniejszy.

Maciej Kot zawody ukończył na 32. miejscu, więc do awansu do drugiej serii zabrakło niewiele. Mimo to nie jest chyba zadowolony ze swojego konkursowego skoku... - Nie jestem zadowolony. Teraz nie powinniśmy rozpatrywać przegranej, tylko powinienem spokojnie dostać się do drugiej serii, bo to było w zasięgu. Ten skok był lepszy niż wczorajszy w kwalifikacjach, w ciężkich warunkach, ale czegoś zabrakło. Przede wszystkim dobrego lądowania, bo gdyby to lądowanie było normalne, dostałbym o punkt więcej od każdego sędziego i to dałoby mi taki pewny awans gdzieś w okolicach 23. miejsca i z tym można by było walczyć o wejście do drugiej dziesiątki w drugiej serii. Ale to jest w tej chwili takie gdybanie.

Czy bardzo odczuwa się tutaj publiczność, dopingującą głównie Niemców? - Tak, w tym roku jeszcze nie było takiej atmosfery, bo konkursy w Norwegii, w Finlandii czy w Rosji są raczej mniej uczęszczane przez kibiców. Tutaj czuć tę taką atmosferę Turnieju Czterech Skoczni – to jednak jest wielki prestiż, wielkie zainteresowanie mediów i kibiców. Super się skacze przed taką publicznością. Niestety, skoki nie idą w parze ze wspaniałą atmosferą...

Kot opuścił dzisiaj serię próbną – czy było to posunięcie taktyczne? - Tak. To znaczy nie miało na celu wystraszenia przeciwnika – bardziej chodziło o moją osobę, o to, żeby po prostu pójść i skoczyć tak jak wczoraj ten pierwszy skok. W tej chwili nie chciałbym dużo zmieniać – taki skok jak wczoraj w tej pierwszej serii czy taki jak ostatnio w Zakopanem na treningu to jest na tę chwilę pożądany poziom przeze mnie i przez trenera. Stąd taka decyzja. Nie było sensu się próbować, bo ten skok gdzieś tam w głowie jest i trzeba było pójść i to wykonać. Czy ta seria próbna by była, czy nie, myślę, że to by podobnie wyglądało. I cóż – gdybym miał jeszcze raz podjąć tę decyzję, to myślę, że byłaby taka sama. Trzeba też pamiętać, że turniej jest długi i tych skoków jeszcze przed nami jest trochę, więc też trzeba oszczędzać siły.

Czy mimo tego słabszego występu Maciej Kot zachowuje wewnętrzny spokój, czy może wkrada się jakaś większa nerwowość? - Zachowuję spokój. W poprzednich sezonach przerabiałem nerwowość i tak dalej i to zupełnie się nie sprawdziło, więc podążam sobie taką swoją obraną drogę, troszkę inną niż moi koledzy. I trzymam się tej jednej ścieżki. Myślę, że w tej chwili brakuje po prostu takiego przełamania, takiego jednego dobrego konkursu, który dodałby pewności siebie, wiary w to, że można, a także wiary w sprzęt, że to wszystko funkcjonuje i można z tym wszystkim walczyć.

Korespondencja z Oberstdorfu, Tadeusz Mieczyński