Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Dawida Kubackiego i Andrzeja Stękały po konkursie w Bischofshofen

Ostatnia odsłona Turnieju Czterech Skoczni była bardzo nieudana dla Dawida Kubackiego, który zajął dopiero 46. lokatę. Jeden punkt w zawodach zdobył natomiast tegoroczny debiutant w PŚ, Andrzej Stękała.

Dawidowi Kubackiemu nie udało się wywalczyć ani jednego punktu w Bischofshofen.


Czy przyczyną słabszego występu było spięcie zawodnika?

- Nie, z nerwami czy napięciem nie miałem problemu. Miałem na skok założenie, żeby to było lepiej zaczęte od biodra, niestety zacząłem trochę za wcześnie i musiałem to zwalniać, i w konsekwencji próg nie oddał, toteż trochę mi to przeleciało, narty też w pierwszym momencie za progiem nie bardzo chciały wyjść i były trochę "na limicie", przez to też musiałem wyczekać. Traciłem prędkość, wysokości nie nabrałem, bo próg nie oddał, i to było przyczyną tej złej odległości niestety. Ale przeanalizowałem już z trenerem jak to wygląda i co trzeba zrobić, żeby to wyglądało tak jakbyśmy tego chcieli.

Czyli raczej nie było tu typowej konkursowej tremy?

- Nie. Ostatnio o tej presji mówiłem, ale miałem parę dni, żeby to sobie w głowie poukładać. Myślę, że może nie w stu procentach, ale przynajmniej częściowo ją zredukowałem i też trochę inaczej się czułem dziś na skoczni. Już nie było czegoś takiego, że gdzieś się ta presja pojawiała i rozpraszała mnie. No ale mimo wszystko niestety popełniłem błąd i takie są tego konsekwencje, że nie miałem już okazji skoczyć drugiego skoku, bo nie dostałem się do serii finałowej. Ale teraz trzeba się z powrotem zabrać do roboty, mam kolejne starty już niedługo, bo jedziemy z powrotem do Garmisch na Puchar Kontynentalny, więc teraz będę miał chwilę na odpoczynek, dwa dni bez skakania, i tam już z taką świeżą energią liczę na fajne skoki.

Czy jesteś zadowolony ze swojego startu w całym Turnieju?

- Nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Ja to traktuję tak połowicznie, bo były elementy, które były dobre, ale były też te złe. Myślę, że te dobre trzeba zapamiętać i je utrwalać, na kolejnych treningach i kolejnych zawodach, a z tych gorszych po prostu wyciągnąć wnioski i poprawiać, bo to jest jedyna skuteczna metoda na to, żeby te skoki mnie zadowalały przede wszystkim.

Andrzej Stękała zawody w Bischofshofen zakończył natomiast na 30. miejscu, co dla debiutującego skoczka jest dobrym wynikiem. Czy było to nawet małe spełnienie marzeń?

- Spełnienie na pewno, ale jest to też motywujące do dalszej pracy. Może tam było troszeczkę szczęścia, że wszedłem do drugiej serii, ale on zepsuł skok, ja też zepsułem skok. Po prostu lepiej skoczyłem od niego i tyle, tego się będę trzymał.

To kolejne potwierdzenie tego, że stać cię na "trzydziestkę" Pucharu Świata, a może nawet można więcej?

- Tak, można więcej, bo te skoki dzisiaj nie były takie jakie chciałem, ale dały awans. Jest troszkę niedosytu, że ten drugi skok jeszcze troszkę nie wyszedł, bo już naprawdę z progu to dobrze wyglądało, tylko po prostu za długo mi tam narta wisiała, nie zapracowałem tak dobrze stawem, żeby od razu do mnie przyszła i po prostu wytraciłem wysokość.

Jak wrażenia z pierwszych skoków w Pucharze Świata?

- Powiem szczerze, że to bardzo motywujące jeździć na Puchar Świata i chciałbym, żeby dłużej była taka atmosfera jak tutaj właśnie jest, że aż naprawdę szkoda, że to już koniec Turnieju, bo naprawdę super się tutaj bawiłem.

Nigdy nie startowałeś w Willingen, a to duża skocznia – czy lubisz takie duże obiekty?

- Tak, lubię takie duże obiekty, już to mówiłem. Bardzo się cieszę, że tam jadę i że powalczę tam o kolejne punkty.

Czy odczuwasz znużenie z powodu ciągłych startów?

- Nie. Mam nadzieję, że będzie jeszcze intensywniej