Strona główna • Puchar Świata

Jakub Wolny: "W Ramsau czułem to kolano"

Na starcie piątkowych kwalifikacji do niedzielnego konkursu Pucharu Świata w Willingen – oprócz Stefana Huli, Macieja Kota, Jana Ziobro i Andrzeja Stękały – stanął powracający po kontuzji Jakub Wolny. Mistrz świata juniorów z 2014 roku z Predazzo w stawce 56 rywalizujących skoczków zajął 5. miejsce. Uzyskał 129,5 metra.


Niewielu sądziło, że Jakub Wolny powróci do Pucharu Świata i rywalizacji na najwyższym poziomie już w tym sezonie. Należy przypomnieć, że Wolny podczas finałowych zawodów Letniej Grand Prix w Klingenthal w 2014 roku nabawił się urazu przedniego więzadła krzyżowego, którego następnie przeszedł rekonstrukcję w marcu 2015 roku. – Szczerze powiedziawszy, ja też nie myślałem, że tak szybko mi się to uda. Bardzo się z tego cieszę. Że tutaj przyjadę, dowiedziałem się podczas obozu w Ramsau. Warto było przyjechać. Skok fajny i jest okej – ocenił.

37. w pierwszym i 27. w drugim treningu Jakbub Wolny wyraźnie się rozkręca. Kwalifikacje bowiem ukończył na 5. miejscu. – Mam taką nadzieję. Ten skok był naprawdę fajny, ale jest wiele do poprawy. Jutro jeszcze drużynówka, będzie więc okazja skoczyć. W niedzielę powinno być już naprawdę dobrze.

To dopiero drugi występ Jakuba Wolnego w zawodach Pucharu Świata. Czy zatem inaczej czuje się niż w Pucharze Kontynentalnym? – Nie zastanawiałem się nad tym. I myślę, że nie będę tego robić. Po prostu muszę skakać swoje skoki i wtedy dobry też przyjdzie. – Z kolei w sobotę Wolny po raz pierwszy wystartuje w konkursie drużynowym. Uważa, że: Trzeba zrobić swoje na jak największym luzie.

Zapytany o to czy odczuwa pozostałości po kontuzji oraz rehabilitacji oraz czy zauważa zmiany w technice, odpowiedział: W Ramsau mieliśmy pięć treningów z rzędu na skoczni i wtedy czułem to kolano. Niestety, tak chyba jeszcze będzie przez jakiś czas. Jak jednak skaczę teraz, to już nie czuć tego w ogóle. Myślę, że to też trochę przez adrenalinę. Przed kontuzją skakałem lepiej. Obecnie dążę do tego, by skakać jak przedtem, choć z tego dzisiejszego skoku jestem w końcu zadowolony.

Korespondencja z Willingen, Tadeusz Mieczyński