Strona główna • Puchar Świata

Maciej Kot: "Pokazaliśmy siłę"

Aż czterech polskich zawodników znalazło się w czołowej dziesiątce piątkowych kwalifikacji rozgrywanych na Wielkiej Krokwi. Wśród nich znalazł się Maciej Kot, który uplasował się na 7. miejscu po skoku na odległość 131.5 metra.


- No, bardzo fajne skoki dzisiaj, i w treningu i w kwalifikacjach – ocenił zawodnik AZS-u Zakopane. - Także myślę, że wszyscy nasi reprezentanci pokazali się dzisiaj z naprawdę fajnej strony, to nie są takie jednostki, tylko rzeczywiście tak grupowo pokazaliśmy siłę i myślę, że to jest w końcu taki poziom, który zadowala nas, zadowala kibiców, który powinien być od początku sezonu.

Wydaje się, że odpuszczenie lotów na Kulm było dobrym pomysłem, a treningi w Polsce pozytywnie wpłynęły na dyspozycję podopiecznego Macieja Maciusiaka: - Tak, taki był plan i ten plan zadziałał. Spokojne treningi w Wiśle i w Szczyrku sporo dały, mieliśmy już taki jasny plan co chcemy poprawić, bo chodziło głównie o poprawę lotu, takiego mankamentu w moich skokach, bo czasami wyjście z progu było naprawdę dobre, a wszystko traciłem w powietrzu – przyznał. - Nie było łatwo, bo ten element skoku jest dość intuicyjny i automatyczny, ale krok po kroku dało się pewne rzeczy zmienić i dzisiaj w takich trudnych warunkach, przy lekkim ciągu z tyłu udało się powtórzyć te dobre skoki z treningu.

Skoczkowie często powtarzają, że najważniejsza jest stabilizacja, wskoczenie na pewien poziom, od którego później łatwiej jest się odbić. Do tej pory skoki polskich zawodników nie były równe: - W końcu te skoki w kwalifikacjach wyglądały dobrze. Nie było tak, że na treningu było nieźle, a później w kwalifikacjach gorzej. Pierwszy skok był najgorszy. On był dobry, ale najgorszy. A później drugi i trzeci, to fajne, równe skoki. Właśnie o stabilizację takich skoków nam chodzi.

Wybierając zawodników do konkursu drużynowego, trener Łukasz Kruczek zazwyczaj stosuje zasadę pierwszych czterech, zatem dobre wyniki w niedzielnych treningach i kwalifikacjach mogą dać Maciejowi Kotowi miejsce w składzie: - Nie było wytycznych dotyczących tych kwalifikacji do drużyny, być może drużyna została ustalona wcześniej, chociaż wątpię, bo zawsze była ustalana po ostatnim skoku w kwalifikacjach. Jest wyrównana grupa zawodników, to nie będzie prosta decyzja, ale jakby brać najlepszą czwórkę z kwalifikacji, to myślę, że gdzieś tam to miejsce dostanę.

Skoki naszych zawodników wyglądały w piątek naprawdę obiecująco. Zapytaliśmy Macieja Kota, czy istnieje możliwość walki Polaków o miejsce na podium: - Szansa zawsze jest. To są skoki, to jest Zakopane, które jest takim magicznym miejscem, gdzie ta magia naprawdę działa, kibice dodają skrzydeł. Tylko trzeba pamiętać, ze my dzisiaj skaczemy już na sto procent. Znamy skocznię, znamy warunki i od pierwszego skoku ten poziom jest taki jak ma być, a inni dopiero poznają skocznię. Ona nie jest łatwa, to nie są łatwe warunki i myślę, że ta przewaga jaką mamy, z dnia na dzień i ze skoku na skok będzie się zacierać. Tak że jutro ci z czołówki przyjdą i skocza normalnie. Dzisiaj oni tak badają sytuację, są po podróży i tak skaczą na pół gwizdka. Tak że ta różnica jest dzisiaj widoczna. Myślę że jutro na pewno będzie trudniej walczyć, ale jest szansa, żeby zrobić fajną niespodziankę.

W skokach narciarskich dzieje się wiele niezrozumiałych rzeczy. Również dyspozycja zawodników, którzy po słabych występach nagle potrafią wygrać zawody zaskakuje zarówno kibiców, jak i samych skoczków. Tak było w przypadku Polaków, którzy w Zakopanem nagle wskoczyli na wysoki poziom. - Skoki są dziwnym sportem i myślę, że nikt tak naprawdę do końca tego nie rozumie – przyznał Maciej Kot. - Czasem nawet największe umysły, najwięksi trenerzy nie potrafią pewnych rzeczy wytłumaczyć. Czasami właśnie miejsce zadziała, taka magia Zakopanego, czasem nowe kombinezony, które mamy dodają takiej pewności siebie. To, że czujemy się w takiej uprzywilejowanej roli, że jesteśmy u siebie, znamy skocznię, nie musieliśmy dojeżdżać, jesteśmy wypoczęci – to są czasami szczegóły, które dają ten końcowy efekt. I często jest tak, że gdy widzimy, jak nasi koledzy, z którymi trenowaliśmy na równym poziomie skaczą daleko, to idziemy za ciosem. To są czasami rzeczy, które nie są do końca wytłumaczalne, ale jeśli idzie to w dobrą stronę, to nie ma się co martwić. Gorzej, jak czasami głowimy się, dlaczego jest źle i nie ma na to odpowiedzi.

Korespondencja z Zakopanego, Redakcja Skijumping.pl