Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Mam nadzieję, że pójdziemy za ciosem"

Po raz kolejny najlepszym z biało-czerwonych w zawodach Pucharu Świata okazał się Maciej Kot, który niedzielne zmagania w Sapporo zakończył na 13. miejscu. Jak ocenia swój występ w Japonii?


– Myślę, że poziom został utrzymany, jedno miejsce niżej niż wczoraj – choć realnie patrząc, jedno wyżej, bo wczoraj było 14., a po dyskwalifikacjach awansowałem. Dziś też były dwie niezłe próby na podobnym poziomie, które dały podobne miejsce. Przez cały weekend, łącznie z piątkiem, utrzymywały się na podobnym poziomie – ta stabilizacja cieszy i jest podstawą do tego, żeby myśleć o lepszych wynikach w przyszłości.

– Uważam, że w pierwszym skoku warunki mogły być lepsze. Skok był bardzo dobry i szczególnie w końcówce brakowało troszkę wiatru. Czułem, że wysokość i prędkość są dobre, ale na dole nie było wiatru, żeby odlecieć i moje –6 pkt. w porównaniu do –20 innych zawodników wypadło dość blado. Ale nie można mówić o jakimś pechu, bo rzeczywiście byli zawodnicy, którzy mieli dużo gorsze warunki. W drugiej serii było trochę lepiej pod tym względem, ale myślę, że najważniejsze są dobre skoki. Przede wszystkim pod tym kątem trzeba oceniać ten weekend, bo to jest Sapporo i warunki tutaj są bardzo różne. Wczoraj konkurs był pod tym względem bardzo dobry, dzisiaj trochę loteryjnie, ale Sapporo nas do tego przyzwyczaiło, więc nikt nie może mieć o to pretensji. Takie zawody się zdarzają – to są skoki narciarskie i trzeba to zaakceptować.

– Wczoraj 3 Słoweńców na podium, dzisiaj jeden w dziesiątce – to pokazuje, jak nieprzewidywalne są skoki narciarskie i zawody w Sapporo. Chociażby Robert Kranjec, który wczoraj był 3., dzisiaj nawet nie dostał się do konkursu. To pokazuje, że są sytuacje, w których nawet najlepsi nie potrafią sobie poradzić i że szczęście jest w tym sporcie potrzebne. Dzisiaj to szczęście było przy Norwegach, przy Japończykach. Człowiek nie jest maszyną, chociażby Peter Prevc – zdarzają mu się błędy, kiedy nie ma szczęścia, nie wygrywa. Każdy może popełnić błąd i uzyskać gorszy wynik, kiedy nie ma szczęścia. To trzeba zaakceptować.

– Na dzień dzisiejszy te skoki nie mogły być dużo lepsze. W każdym można by znaleźć jakiś szczegół do poprawy, ale gdybym chciał zrobić coś dużo lepiej niż dzisiaj, pewnie wyszłoby gorzej. Dziś szansa na czołową dziesiątkę byłaby, gdyby przy pierwszym skoku były lepsze warunki – ale wtedy mógłbym czuć, że miejsce w pierwszej dziesiątce jest efektem farta. Myślę, że akurat 13. miejsce po raz kolejny odzwierciedla poziom moich skoków.

– W tym roku wyjazd do Japonii był troszkę nudny. Piotrek (Żyła – przyp. red.) nie pojechał z nami, a to on najczęściej dostarczał mi śmiesznych, pozytywnych wrażeń. Wszystko przebiegało dość spokojnie. Można powiedzieć, że przyzwyczailiśmy się troszkę do Japonii – tych egzotycznych rzeczy jest dla nas coraz mniej, bo wiele już widzieliśmy. Nie ma też zbytnio czasu, żeby oddalić się gdzieś od hotelu, poznać tę niezwykłą kulturę. Nic szczególnego się w tym roku nie wydarzyło – przede wszystkim koncentrowaliśmy się na konkursach. To jest coś, co należy zapamiętać i z czego warto wyciągnąć wnioski.

– Myślę, że dobrych występów moich i Stefana (Huli – przyp. red.) nie można wiązać z Jengą, bo grają w nią też inni zawodnicy. Ale rzeczywiście, razem ze Stefanem utrzymaliśmy poziom z wczoraj, skoki po raz kolejny był dobre i zakończyliśmy zawody na dobrych miejscach. Znowu są punkty i to jest dla nas bardzo ważne. Mam nadzieję, że na tym nie poprzestaniemy, pójdziemy za ciosem i będziemy razem ze Stefanem walczyli o czołową dziesiątkę. Raźniej jest, jeśli nie jest się osamotnionym – jest taka pozytywna wewnętrzna rywalizacja i to motywuje nas do coraz lepszych wyników.

– Czy wyjazd do Japonii może mieć wpływ na zmęczenie w tej części sezonu? Wszystko zależy od tego, jak się zregenerujemy po przyjeździe. Mamy bardzo dobry plan, współpracujemy z panią dietetyk, która wykonała tutaj bardzo dobrą pracę. Po raz pierwszy czułem się tutaj bardzo dobrze, byłem wyspany, nie było problemów z jedzeniem. Myślę, że idąc dalej tą drogą, po przyjeździe zdążymy się szybko zregenerować. Zmęczenie będzie, ale będzie u wszystkich zawodników, bo oprócz dwóch Austriaków wszyscy tutaj przyjechali, więc jesteśmy w jednakowej sytuacji. Nie będzie można zwalać na to, że ktoś jest bardziej zmęczony, a ktoś mniej. Szanse są równe i nie można tutaj upatrywać żadnego negatywnego wpływu. Wyjdzie, kto najlepiej potrafi się zregenerować i jak najszybciej dojść do pełnej formy fizycznej.

– Niestety, nie mam wpływu na to, co dzieje się na moim fanpage'u na Facebooku, bo ktoś zhakował mi konto i już nie jestem jego administratorem. Mam nadzieję, że pracownicy Facebooka walczą o to, żeby to konto przywrócić – na tę chwilę nie mam odpowiedzi, ale zostało wysłanych wiele zgłoszeń. Myślę, że niedługo będę już miał jakieś informacje i będę mógł w pełni korzystać ze swojego oficjalnego profilu – mam nadzieję, że już niebawem.