Strona główna • Puchar Świata

Wypowiedzi Kamila Stocha i Macieja Kota po kwalifikacjach

Wśród polskich zawodników, których zobaczymy w niedzielnym konkursie indywidualnym są m.in. Kamil Stoch i Maciej Kot. Obaj wywalczyli pewną kwalifikację, jednak nie są zadowoleni ze swoich piątkowych prób w stolicy Norwegii. W sobotniej rywalizacji drużynowej zobaczymy tylko Stocha.


Kamil Stoch (20. miejsce w kwalifikacjach):

Holmenkollen dla norweskich i polskich kibiców jest szczególnym miejscem na mapie Pucharu Świata w skokach narciarskich. Czy dla podopiecznego Łukasza Kruczka także jest to miejsce wyjątkowe? - Z jednej strony jest bardzo przyjemne to, że na każdych zawodach jest dużo polskich kibiców. Za to im szczerze dziękujemy, bo dużo przyjemniej się skacze mając za sobą grono, które nas wspiera. Poza tym skocznia jak skocznia. Trzeba skakać.

Jak 28-latek skomentuje piątkowe próby? - Skoki nie były najlepsze, ale mam nadzieję, że jutro albo pojutrze będzie zdecydowanie lepiej. Cały czas pracuję i szukam, co by tu można jeszcze poprawić. Tego jest sporo, także dużo pracy przede mną.

Maciej Kot (22. miejsce w kwalifikacjach):

- Nie jest to mój ulubiony obiekt. Nigdy nie mogłem sobie z nim poradzić od pierwszego skoku. Zawsze te pierwsze skoki były problematyczne, a później w zawodach udawało się jakoś te skoki poukładać i tak też było dzisiaj. Ostatnie treningi i zawody były fajne, ale ta myśl nie działa jakoś na tej skoczni. Pewne rzeczy trzeba uporządkować. Próbowałem zrobić to dzisiaj, ale miałem tzw. "dzień konia", że nic mi nie wychodziło. Fizycznie troszkę gorzej się czułem, więc nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, ale trzeba się skoncentrować nad niedzielnym konkursem, bo jutro wolne. To wolne mi przysłuży, abym trochę się zregenerował fizycznie. Muszę przeanalizować te skoki i w niedzielę podejść z pozytywną myślą do skakania. Zrobić swoje i będzie dobrze.

Sypiący śnieg bardzo utrudniał skakanie? - Troszkę tak, bo rzeczywiście tych tzw. "dmuchaczy" na rozbiegu jest bardzo dużo. Nie ma momentów, aby trzymało na rozbiegu, ale są nierówności spowodowane zbyt dużą ilością rozjechanego śniegu. Przez mgłę, śnieg i tych "dmuchaczy" nie widać, a także nie słychać trenerów, więc to zawodnik podejmował decyzję o momencie startu. To była taka dodatkowa trudność. Warunki były jednakowe dla wszystkich, więc nie można narzekać.

Korespondencja z Oslo, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela.