Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Oslo, miasto pożegnań

Wenecja to miasto kanałów i gondoli. Paryż to miasto zakochanych. Amsterdam to miasto tulipanów. Detroit to miasto upadłego przemysłu samochodowego. Toruń to miasto pierników. Lutynia to miasto soku jabłkowego tłoczonego na zimno. A Oslo to miasto pożegnań.

To tutaj pożegnał się z kibicami Jens Weißflog. To w Oslo zakończenie swojej kariery ogłosił Adam Małysz. I w Oslo przebywał już Łukasz Kruczek, gdy na stronie PZN ukazało się jego oświadczenie o zakończeniu współpracy z końcem tego sezonu.

Decyzja słuszna. Patrząc na dobro polskich skoków - moim skromnym zdaniem spóźniona o jeden sezon. Trudno jednak mieć pretensje do szkoleniowca, że nie zrezygnował po jednej słabszej zimie. Raczej należy doceniać ambicję. Łukasz Kruczek nie chciał odchodzić ze spuszczoną głową, wierzył, że potrafi naprawić, to, co zostało zepsute. Chciał być jak M w Skyfall. Nie udało się. I raczej się już do końca tego sezonu nie uda.

Oceniając czyjąś pracę, trzeba to robić całościowo. Ten sezon jest po prostu fatalny. Potencjał zawodników którzy potrafili wygrywać konkursy PŚ został gdzieś pokazowo roztrwoniony. Wszystkich. Ale przecież trzeba pamiętać, dzięki komu w ogóle ten potencjał poznaliśmy. Póki co, Łukasz Kruczek jest najlepszym trenerem kadry polskich skoczków w historii. Szkoda, że nie zostawia swojemu następcy drużyny w lepszym stanie. No ale co to znaczy, najlepszym w historii? Jak to się ma do potencjału, którym dysponował? Do skali talentu skoczków, których prowadził? Są tacy, którzy uważają, że osiągnął nawet więcej, niż się dało. Liczne jest grono tych, którzy uważają, że mogliśmy już być drugą Austrią, ale z winy tak słabego trenera – nie jesteśmy.

Czy Kruczek był trenerem wybitnym, czy miernym? Bardzo dobrym, czy tylko dobrym? Łatwiej będzie nam ocenić za kilka lat, gdy będziemy go mogli porównać z następcą. Zobaczymy, co on będzie potrafił wycisnąć z potencjału, którym nasz piękny nadwiślański kraj dysponuje. Czy gdy następca Kruczka będzie odchodził, osiągnięcia trenera z Buczkowic będą świeciły nadal jasnym blaskiem olimpijskiego złota, czy znikną gdzieś w niepamięci, jak Kenneth Gangnes we mgle nad Hollmenkollen?

Póki co, przemawiają chyba przez nas emocje. Złość wielu kibiców wzbudzała nawet nie tyle katastrofalna forma zawodników kadry A, co zapewnienia trenera, a także prezesa PZN, że wszystko jest ok i pod kontrolą, że tylko jakiś drobny szczegół dzieli Polaków od bicia się o najwyższe trofea. Te wszystkie mowy-trawy o "spokojnym wejściu w sezon", te bajędy o kontakcie z szeroką czółówką, te zwalania winy na warunki i zapowiedzi, że przecież wszystko idzie w dobrym kierunku. Jeszcze kilka drobnych kroczków i będzie forma jak marzenie. Już na Planicę a w najgorszym wypadku na kwiecień. Spoko-loko luz i sponton, w LGP wciągamy konkurencję nosem, wszyscy skaczą równo, mamy samych faworytów i wymiataczy. Atmosfera jest dobra, kontuzji niedużo, okres przygotowawczy wzorowo przepracowany, sprzęt dobrany i sprawdzony. Konkurencja niczym nas nie zaskoczy. Tylko metrów i punktów brakuje. Ot, taki szczegół, równie istotny w skokach jak kolor kombinezonu, prawda?

Ale patrząc spokojnie wstecz, nabierając powoli perspektywy, nie można nie doceniać podwójnego olimpijskiego złota, tytułu mistrza świata, Kryształowej Kuli, zwycięstw i podiów indywidualnych i drużynowych. Ugraliśmy w erze Kruczka tyle, co nigdy wcześniej. Bo Małysz to był oczywiście fenomen, ale był tylko jeden. Łukasz Kruczek udowodnił, że w Polsce nie tyle zdarzają się sportowe cuda, co że można wypracować sukcesy. Dlatego byłoby bardzo niesprawiedliwym oceniać go tylko na podstawie zapaści, w jakiej obecnie się znaleźliśmy.

Zresztą jego warsztat będzie można zapewne ocenić w inny sposób. Można spokojnie założyć, że fachowiec z takim CV długo nie pozostanie bezrobotny. A wtedy się zobaczy, co potrafi osiągnąć z innymi zawodnikami. Tak czy owak, Łukasz Kruczek na pewno zasługuje na to, by pożegnać go godnie i wspominać ciepło. A że każda formuła się kiedyś wyczerpuje - to trzeba ją zastąpić nową. Z niecierpliwością będę oczekiwał ogłoszenia nazwiska następcy i bardzo się rozczaruję, jeśli to nie będzie Stefan Horngacher. Ale jeśli nawet byłby to ktoś inny, to powstrzymam się z narzekaniem do pierwszych wymiernych owoców jego pracy. W przeszłości negatywnie oceniłem wybór Kruczka na trenera pierwszej kadry. A on mi udowodnił na skoczniach świata, jak bardzo się myliłem. Dziękuję, bo było to udowadnianie bardzo radosne.

***
Zaniedbałem ostatnimi tygodniami Puchar Narodów, a przecież trochę się tam działo. Drużynówka w Oslo to dobry pretekst, by rzucić okiem na to, co w tym drużynowym śniegu skrzypi. Jeszcze w Zakopanem Norwegia wyprzedziła Niemców i systematycznie powiększa przewagę. U siebie powiekszyli tę przewagę nawet nie systematycznie, a skokowo. A jeszcze będą mieli na własnych skoczniach konkursy w Trondheim i Vikersund. Przypomnijmy tutaj, że Wikingowie stracili kilkaset punktów w wyniku dyskwalifikacji w Klingenthal. Jeśli nie wygrają Pucharu Narodów z przewagą co najmniej tysiąca punktów, to zdziwię się tak, że brwi mi całkiem zasłonią zakola. Za plecami Norwegów i Niemców Austriacy próbują ścigać Słoweńców, ale póki co, Peter Prevc jest w takiej formie, że nastukał więcej punktów niż Hayboeck z Kraftem do kupy.

Nam z kolei udało się dzięki atutowi własnej skoczni wyprzedzić w Zakopanem Japończyków.
W Oslo udało nam się utrzymać szóste miejsce, bo choć Japończycy nas przeskoczyli, to my wyprzedziliśmy Czechów. Pamiętacie tę zabawę z dzieciństwa? Kilku się ustawia w rządku i pochyla, ostani bierze rozbieg i hop, hop, hop, a potem ten, co został na końcu. No to my się tak bawimy z Japończykami i Czechami...

[reklama]

Cytat zupełnie na temat:
Andrzej Wąsowicz: "Być może jednak Łukasz postąpi honorowo, bo tak to bym określił"
Ot, taka delikatniutka sugestia, jak muśnięcie skrzydłem motyla...

Cytat zupełnie nie na temat:
"Siedzę w oknie, patrzę z góry, cały świat mam w oku,
Widzę co kto kradnie, gubi, czego szuka w tłoku
Zmierzchem pójdę do kościoła, wyspowiadam grzeszki,
Nocą przejdę się po rynku i pozbieram resztki.
Z nich karnawałowo-postną ucztą jak się patrzy
Uraduję bliski sercu ludek wasz żebraczy
Żeby w waszym towarzystwie poznać prawdę całą:
Dusza moja pragnie postu, ciało - karnawału!"

I to by było na tyle. Kolejne zawody są zaplanowane w Trondheim. A w Trondheim tylko dwie rzeczy są pewne. Wiatr od fiordu i czyjeś nogi jak granit co góry przenoszą...